Spędziłem tydzień z Xbox Series X. Ta konsola ma szansę konkurować z Sony [Felieton]
Poprzednia generacja została przegrana z kretesem. Z wielu powodu Xbox One nie podbił serc graczy, a Sony zostawiło Microsoft daleko w tyle. Teraz nie ma mowy o falstarcie.
05.11.2020 19:39
112 milionów PlayStation 4 - tyle egzemplarzy zostało sprzedanych i poszło do sklepów do sierpnia 2020 roku. Drugie miejsce aktualnej generacji? Nintendo Switch. Kolejna japońska konsola wzięła rynek absolutnym szturmem - i pomimo tego, że jest dostępna dopiero od 3, a nie 7 lat, to rozeszła się w liczbie 62 milionów.
Niechlubny brąz na podium otrzymuje Xbox One - wedle szacunków sprzedano 50 mln egzemplarzy. Czemu szacunków? Bo Microsoft przestał dzielić się danymi. Zatem pomimo intensywnego marketingu, pomimo chełpienia się "najpotężniejszą konsolą w historii", czyli Xboksem One X wypuszczonego w połowie generacji, gracze nie byli przekonani, do zakupu. Teraz będzie inaczej.
Startowe plusy
Wyjmuję tę wielką wieżę na stół. W realu Xbox Series X jest tak duży, jak wyobrażałem to sobie po zdjęciach. Do tego jest po prostu ładny. W moim pokoju, gdzie sprzęt leży na stole przed TV, wygląda zdecydowanie ładniej od kosmicznego PlayStation 5. Pierwszy plus zarobiony.
Włączam. System zaprasza do konfiguracji przez smartfona. Ta przebiega perfekcyjnie, bez zacięć i szukania tutoriali w sieci. Nie męczę się nawet z wbijaniem hasła padem, wszystko wygodnie na ekranie telefonu. A do tego system proponuje mi pobranie ustawień z Xboksa One X. Super. No to włączamy gierki.
Do tej pory poprzednik, mimo że w tej lepszej wersji z dodatkowym "X" na końcu, kojarzył mi się głównie z czekaniem. Włączenie konsoli trwało wieki. To samo z wieloma grami. Mam przed oczami tę powtarzającą się, niezręczną sytuację, gdy odpalam "Forzę Horizon 4" z synkiem, i po raz kolejny wyjaśniam mu, czemu mija już parę minut, a jeszcze nie jeździmy.
Microsoft na dobre z tym skończył. Przynajmniej na start generacji. A wiadomo, pierwsze wrażenie najlepsze. "Horizon 4" wczytuje się w trymiga. Tak jak pisze Paweł, koniec z mimowolnym wyciąganiem smartfona, by zająć czymś wzrok i umysł na minutę. Nawet podmiana samochodu trwa jakieś 3 sekundy. Sprawdziłem też "Wiedźmina 3". Przenosiny między drogowskazami to czas dwukrotnego mrugnięcia okiem.
Trochę zawiedziony jestem interfejsem. Liczyłem na coś zupełnie nowego, stworzonego według innej filozofii, a dostałem zaktualizowane menu z Xboksa One. Ale przynajmniej jest zdecydowanie bardziej przejrzyste i szybsze. I taki plus, że nie trzeba się uczyć wszystkiego na nowo.
Stracona generacja
To co z tą grafiką? Różnica nie jest kolosalna, ale wszystko działa płynniej i lepiej. Niestety, w dniu embarga nie mogę pisać o różnych, fajnych grach, które jeszcze nie miały premiery. Ale już je testuję i jestem zachwycony sprawnością ładowania i wyświetlania. To samo z głośnością konsoli. Nie ukrywam, spodziewałem się konkretnego warkotu. Tymczasem jest podejrzana wręcz cisza. Coś jak samochód elektryczny, który odpala się ciszej, niż trzaskają drzwi.
Ale te gry, które wyszły wczoraj, wyjdą za tydzień i za miesiąc - to jedna bajka. Nie kupuje się przecież konsoli na jeden sezon. Dla wielu graczy to inwestycja i chcą znać profity, które otrzymają za rok czy lat pięć.
Zobacz także
Moim zdaniem jedną z przyczyn porażki w ostatnich 7 latach, bo ciężko inaczej nazwać ponad dwukrotnie niższą od Sony sprzedaż konsol, to utrata wizerunku marki i brak flagowych tytułów. W czasach Xboksa 360 byłem mocno przywiązany do tej stajni i podobało mi się w niej wszystko - menu, awatary, zbieranie achievementów, gry indie z Xbox Live Arcade czy łupanie w "Gears of War" i "Halo".
Tymczasem czasy konsoli Xbox One nie kojarzą mi się absolutnie z niczym, poza długim ładowaniem. A mityczna góra teraflopsów w wersji "X" nie sprawiła, że taki "Assassin's Creed Origins" wyglądał ładniej niż na PlayStation 4 Pro.
Podczas paru E3 Phil Spencer stwarzał wrażenie, że problem ignoruje. W 2017 roku Microsoft spróbował strategii zalania nas falą małych indyków, gier sieciowych czy dziwnych wyborów spośród własnych IP, jak niespecjalnie oczekiwany "Crackdown 3". Efekt? Powiedziałbym, że z góry "ekskluziwów" i "czasowych ekskluziwów", jedynie "Sea of Thievies" zaskoczyło. I to naprawdę długą, ciężką pracą przy reklamowaniu, aktualizacjach i ogólnym przekonywaniu graczy, że jest tam co robić - a w aurze ogólnego szydzenia z "SoT".
Nie zrozumcie mnie źle, to nie tak, że pozostałe gry były do niczego. Po prostu nie poczułem, żeby budowały renomę marki Xbox jako lidera rynku. A jeśli już coś robiły dla firmy, to definiowały tę generację dla Microsoftu jako epokę eksperymentów i dziwnych wyborów, próbę przekonania graczy, że potrzebują wyłącznie gier sieciowych.
Ale to się zmieni.
Wielka odbudowa
Microsoft zaczął szastać kasą na duże studia. Był Rare, był Mojang a zakup ZeniMax z Bethesdą i jej katalogiem to zdecydowanie najgłośniejszy transfer ostatnich lat i bomba tuż przed startem nowej generacji. Nawet jeśli Todd Howard nie stworzy "The Elder Scrolls 6" z pełną wyłącznością dla Xboksa i PC, firma zaczyna nabierać wagi do starcia z Sony i jego przepastnym katalogiem wybitnych IP i producentów hitowych gier.
Odnotować też trzeba prezentację gier na Xboksa z maja 2020. Co prawda sieć szydziła (i my też), z gameplayu "Assassin's Creed Valhalla", który nie był gameplayem. I z wielu niewzbudzających emocji tytułów. Jednocześnie dodanie do portfolio takiego "Scorna" czy polskiego "The Medium", od Bloobera, który robi horrory najwyższego sortu, to też pewien wyraźny znak. Na pewno to inna ścieżka niż ta, w którą MS pokazywał na E3 w 2017 roku.
Microsoft odświeża też dużo swoich klasycznych marek. Zadbał o to, aby kultowe "Halo 1-4" były dostępne na premierę Xbox Series X w Game Passie i jakości 4K/120 FPS. Reaktywuje zresztą markę, co prawda z poważnymi problemami, ale "Halo Infite" zapowiada się, moim zdaniem, niczego sobie.
To samo z "Gearsami". Może "piątce" daleko hypem do pierwszych trzech części, ale liczy się też sam fakt zaopiekowania się marką. Podobnie jest na froncie PC. Takie gruntowne odświeżenie trzech części "Age of Empires" oraz szykowanie czwartej to kolejny sygnał dla mnie, że Microsoft sięga po swoją tradycję i daje graczom to, na co faktycznie czekają.
Gracze wygrywacze
Xbox ma szansę przekonać ludzi całym ekosystemem, który wychodzi poza konsolę. Po pierwsze - Game Pass. Porównanie z Netfliksem jest co prawda dla mnie trochę na wyrost. Choćby dlatego, że w przypadku kina jesteśmy przyzwyczajeni do oglądania wysokobudżetowych nowości w kinie (a przynajmniej w czasach przed koronawirusem), a w domu - filmów sprzed 2 lat. "Kino w domu" nie równa się "dziś wypuszczeni Avengersi". A jeśli chodzi o gry, to nasze mieszkanie jest miejscem konsumpcji gier AAA.
Dlatego Game Pass to żadna alternatywa dla tych, którzy w dniu premiery idą do sklepu, chłoną nowe tytuły, chcą być na bieżąco. Ale to przecież nie jedyny typ gracza. I takie rozwiązania również zaczną przyzwyczajać hardkorowców, że jest typ gier, które wskoczą do abonamentu.
Zresztą Game Pass klei się najlepiej z graniem zdalnym i w chmurze. Nadal nie wierzę, że to przyszłość gamingu, bo 55 cali jest fajniejsze od sześciu, a jakość internetu wciąż zawodzi, ale faktycznie daje poczucie, że jesteśmy tymi grami otoczeni, że są bardziej pod ręką. Nawet jeśli nie będę z tego namiętnie korzystał, to wizerunkowo już czuję zdecydowany postęp i przewagę nad propozycją ze strony Sony i PS5. Ktoś dba o mnie jako gracza i podąża za technologicznym postępem.
Na dobrym szlaku
Jest szybko, jest cicho, jest przyjaźnie. Xbox Series X robi świetne pierwsze wrażenie, pomimo paru wpadek - miałem dwa konkretne freezy, a "Forza Horizon 4" parę razy złapała przeskoki, jak winyl na, którym igła przeskoczyła. Przyjmuję, że to jest niedoskonałość softu, który będzie jeszcze aktualizowany. Konsola nie jest też skokiem, jaki wielu sobie wyobrażało. A nawet gdyby była, nie ma gier, na których mógłaby pokazać swoją moc.
Ale po pierwsze - czuję się, jakbym wymienił części z dobrego PC na te z górnej półki i przestawił grafikę z czegoś pomiędzy Medium/High na High/Ultra. To bardzo miłe. A po drugie - czuję, że robi to firma, która znów chce o mnie zawalczyć jako gracza.
Póki co lista zapowiedzianych exclusive'ów i działań przechyla dla mnie wyraźnie szalę zwycięstwa na stronę PlayStation 5. Ale po tygodniu z Xboksem Series X czuję, że najbliższe lata mogą być dla Microsoftu udanym nadganianiem peletonu.