Czas w końcu zrobić to oficjalnie. To ja, nowy naczelny Polygamii
Poznajmy się. To dłuższy wpis, w którym chciałem powiedzieć coś o nowej Polygamii. I w końcu porządnie się przedstawić.
Czegoś zabrakło. Za każdym razem, gdy na Poly następowały duże zmiany, czytaliście obszerne wpisy, w których się wszystko wyjaśniało. Ale nie pod koniec lutego 2020. I nie było to żadnym przypadkiem.
Polygamia - wersja... kolejna
Decyzja o zakupie Polygamii była ważniejsza dla Wirtualnej Polski, niż się może wydawać. Jednocześnie, wspólnie z moimi przełożonymi, zadecydowaliśmy, że wstrzymujemy uroczystości powitalne do momentu, gdy stronę porządnie dźwigniemy. I nie chodziło tu o zapełnienie jej świeżymi tekstami, ale przede wszystkim remont od technologicznej strony. Wiedzieliśmy, że będzie niezbędny. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak bardzo. Dlatego priorytetem była dla nas po prostu praca: redakcji - nad tekstami, IT - nad nową platformą w miejsce WordPressa. I to się właśnie działo przez ostatnie ponad pół roku.
I udało się. Udało się przede wszystkim zachować to, na czym mi osobiście najbardziej zależało - dziedzictwo strony. Zmigrowaliśmy 57 tys. publikacji, sięgających wstecz do 2008 roku. Podobnie jak przy migracji z serwerów Gazety do firmy Cronix w 2015 roku, nie wszystkim tekstom udało się uratować zdjęcia czy elegancki układ. Ale zdecydowanie najważniejsze są przecież same teksty.
Spytacie: "Czy to ostateczna wersja i wygląd Polygamii?". Nie. Strona wciąż wymaga rozmaitych poprawek (komentarze!), a nasz dział IT pracuje non-stop nad ich wdrażaniem. W paru miejscach nazwałem naszą wersję "early accessem", stanem przejściowym. Niektóre elementy będą robione od ręki, inne znów wymagają dłuższej chwili. Przed nami choćby dodanie "kafli", czyli okienek z najważniejszymi tematami, które będą widoczne od razu po wejście na stronie. I blogów.
Spokojnie, stare nie poszły z dymem. Archiwalne wpisy znajdziecie pod tym adresem. W planach na 2021 jest za to przywrócenie całej blogosfery. Ale tu zadanie jest o tyle bardziej skomplikowane, że pojawi się ona na wszystkich stronach WP Technologie (np. dobreprogramy czy Komórkomania), a nie tylko u nas.
Cześć, tu nowy naczelny
Tyle o wszystkim, co się działo w tle. Teraz bezwstydnie chwilę o mnie. Chyba pierwszy raz w życiu poświęcę sobie więcej niż kilka ściśniętych zdań do rubryki "Redakcja".
Nie będę pisał o grach. O tym piszę na co dzień od kilkunastu lat i jeszcze dużo będę pisał. Zresztą, trochę tak jak mówi o sobie Dominik Gąska - widziałem już wszystko i gram we wszystko. Raz w "Tsubasę", raz w remaster starej gry, raz zachwycam się nowym "Hadesem", raz instaluję "Contrę" na GOG Galaxy, raz robie testy nowego "Assassin's Creeda". Czasy "ulubionych gatunków" się z grubsza skończyły.
Chciałem za to przedstawić wam, czemu ja w ogóle jestem w tym miejscu.
Wziąłem się w świecie gier z potrzeby pisania i opowiadania o grach innym. Moje absolutnie pierwsze publikacje w życiu to listy nadchodzących w Polsce premier gier oraz szkolna gazetka z ciekawostkami, które przepisywałem z pism albo tłumaczyłem z angielskich stron u rodziców w pracy - czyli tam, gdzie było stałe łącze. Te pierwsze, mając jakieś 13-14 lat, umieszczałem na stronie Valkiria.net (dzięki Artut!) pod żenującym nickiem "Pogromca hord". Newsy był równie kanciaste co ksywka, a ja nie chciałem się słuchać moderatorki strony, która cierpliwie słała mi uwagi. Cóż, gimnazjum...
Ale bakcyl został złapany. Zaczęły się dla mnie "złota lata internetu" - zostawianie tysięcy wpisów na forach o grach, wiszenie na Gadu-Gadu ze "znajomymi z internetu" oraz regularne zasilanie składów redakcji niszowych stron, z których dziś lepiej pamiętam w zasadzie tylko jedną - sieć g4ce. Dłubałem też dużo w HTML-u i stworzyłem gigantyczny serwis o grach "Anno 1602/1503". Wysłałem próbkę do Gry-Online, które na początku lat 00. hostowało sporo podstronek tematycznych, ale w mailu dali mi do zrozumienia, że "starają się rezygnować ze słabszych stron". Cóż, przynajmniej dostałem jasny sygnał, w którym kierunku mam się nie rozwijać.
W 2006 roku przyszła matura. Ten egzamin z życia, który potem okazał się zwykłym w sumie testem, w żaden sposób nie determinującym naszej przyszłości. Zaczęły się też najdłuższe wakacje w moim życiu, trwające niemal 4 miesiące. I chociaż celem było dostanie się na studia, był to też doskonały czas, żeby odpowiedzieć sobie na słynne pytanie z "Chłopaki nie płaczą" - co lubię w życiu robić? I tak w czerwcu trafiłem na staż do Axel Springer do pisma "Play", które wówczas uważałem za najlepsze na rynku. Zanim dowiedziałem się, że w ogóle dostałem się na jakieś studia, miałem już w druku pierwszy tekst - zapowiedź "Enemy Territory: Quake Wars" (strasznie niedoceniony tytuł!). Czułem się, jakbym zrobił nie skok, ale wjechał ekspresową windą na szczyt wieżowca.
I na tym "szczycie" już na start dostałem kilka cennych lekcji. Na przykład zwróconą całą na czerwono pierwszą wersję tekstu (mam ją do dziś!). Albo rumieńce ze wstydu, gdy dzień później redakcja dzwoni z pytaniem o poprawiony artykuł, a ja myślałem, że sobie mogę wysłać po weekendzie, jak mnie najdzie wena. A tak w ogóle to zanim mi dano coś napisać, dostałem Excela oraz klawisze ctrl+c/ctrl+v, żebym kopiował kody do nowej wersji "Wielkiej Księgi Kodów Playa" (wow, kiedyś były kody do gier... i wychodziły w formie książek...).
Nie będę streszczał dzień po dniu swojego życia, ale 6 lat spędzone w Axlu do upadku Playa i KŚG (wydawnictwo zdecydowało się odpowiednio w marcu i grudniu 2012 wyłączyć wtyczkę, pomimo - jak słyszałem - niezłych wyników sprzedaży) - te 6 lat, to był wyjątkowy czas. Nie wszystko było świetne, nie zawsze się dogadywaliśmy, ale uczyłem się wtedy tonę rzeczy. I o branży gier, i o pisaniu. Pierwsze tematy okładkowe i służbowe wyjazdy zagranicę. Poradniki i ważne zlecenia z dnia na dzień. Nie byłbym tak pewien swojego warsztatu, gdyby nie szkoła, którą właśnie tam dostałem. Dzięki, Panowie!
Po zamknięciu pism zaczęło się nowe poszukiwanie swojego miejsca i robienie przeróżnych rzeczy. Napisałem autorski, oficjalny poradnik do gry "Risen 2". Wspólnie z Rafałem Kurpiewskim w firmie lokalizacyjnej Roboto rozkręcaliśmy serwis o grach i aplikacjach na smartfony. Przez rok prowadziłem jako naczelny ambitny kwartalnik muzyczny "Lizard" i przez rok prowadziłem nie mniej ambitne internetowe RadioJazz.FM - wywodzącą się jeszcze od radiostacji z lat 90. Udało się nam "wygrać" crowdfunding i zapełnić redakcję czołówką polskich muzyków (tak, muzyka to obok gier moja największa pasja). W międzyczasie pisywałem o grach dla Kultury na RP.pl, do magazynu Movie i Pixela, do Gamikaze (krótko istniejący portalu gamingowy, podpięty pod dobreprogramy, a więc dziś nasz bratni portal w WP) czy dla Gamezilli. Miałem też jeden występ na Polygamii!
W 2016 roku trafiłem do mediów mainstreamowych, do działu Kultura na Gazeta.pl (nie, to nie to samo co Wyborcza), a kilka miesięcy później dostałem szansę znów wrócić na pełen etat do gier. Do WP ściągnąła mnie wspaniała Asia Sosnowska (o ironio, za pośrednictwem Piotrka Gnypa!), redaktor naczelna WP Technologie, która chciała rozkręcić na nowo gry.wp.pl. I tu zostałem na dłużej. Pisanie o grach zamieniło się w wydawanie sekcji Tech, wydawanie w bycie zastępcą redaktora naczelnego - ale jednocześnie wierciłem dziurę w brzuchu, żebyśmy wrócili z większą mocą do gamingu. I że jest taka jedna strona, taka legendarna, która w połowie 2019 roku trochę podupadła i może warto by się nią zaopiekować.
Pomysł się spodobał, WP kupiło Polygamię. A ja mogłem zostać oddelegowany przez Kubę Wątora, naczelnego WP Technologie, by już w 100 procentach poświęcić się prowadzeniu Poly jako, wedle firmowej nomenklatury, redaktor prowadzący.
Co planujemy? Jak się zmieni serwis? Sądzę, że kierunek było widać bardzo wyraźnie od tych paru miesięcy. A tak dla pewności postanowiliśmy zasypać was mocnymi tekstami na restart serwisu: wywiadem o Falloucie 76, rozmową z szefem Bloober Team, wrażeniami z wyjątkowego pokazu Outriders, mocnym felietonem o kapitalizmie w "Animal Crossing", ekskluzywnym materiałem ze "Spider-Man: Miles Morales" na PS5, tekstem o historii serwisu i jego naczelnych czy przepastnym opowiadaniem o miłości do piłki i "Football Managerze". A to wcale nie koniec!
Nie omijamy ważnych newsów. Nie omijamy newsów mało ważnych, ale istotnych dla nas samych, dla gamingowej kultury czy po prostu zabawnych. Piszemy recenzje, dostarczamy przedpremierowe wrażenia z pokazów i wywiady. Zabieramy głos w formie felietonów i opinii, gdy jest taka potrzeba. I zawsze staramy się wyróżnić - wrzucić ten osobisty element w teksty. Odwiedzajcie nas, będzie warto.
Barnaba Siegel, redaktor prowadzący Polygamia.pl