A żeby było jeszcze bardziej egzotycznie, producentami są ludzie od "50 twarzy Greya".
O filmowej adaptacji Gran Turismo doniósł serwis The Wrap, dodając, że za produkcję odpowiedzą Mike De Luca i Dana Brunetti. Oboje mają na koncie sporo hitów, od "Social Network", po "Moneyball". A ostatnio pracują przy preprodukcji "50 twarzy Greya", ekranizacji książki, na punkcie której oszalały kobiety.
Teraz mają oszaleć również ich mężczyźni, choć na pierwszy rzut oka filmowe Gran Turismo to projekt, który należałoby postawić obok ekranizacji gry w statki ("Battleship") czy w Monopol. Przy tej drugie miał działać sam Ridley Scott. Bo co tu ekranizować? Jeżdżące auta? Zdawanie licencji? Grzebanie w silniku? Seria nigdy nie dała się sfabularyzować, nie ma swojej wirtualnej "twarzy".
Ale przecież wiadomo o co chodzi - o markę. Nie byle jaką, bo największą z serii Sony, z ponad 70 miliona sprzedanymi egzemplarzami. Ludzie pójdą do kina na Gran Turismo, a nie na film. Choć oczywiście nie wyobrażam sobie, by ta dostojna marka musiała nagle stać się kinową ścigałką w stylu "Szybkich i wściekłych" czy nadchodzącego "Need for Speed". Będzie raczej "o tych bogatych mężczyznach w ich drogich samochodach", po dżentelmeńsku i z błyszczącym lakierem.
[Źródło: The Wrap]
Marcin Kosman
