Top 2020. Rok zaskoczeń, powrotów i idiotyzmów (cz. 2)
Co mają wspólnego "Cyberpunk", "The Last of Us" i "Hades"? To z różnych powodów najważniejsze dla mnie gry zeszłego roku. Choć nie zawsze tylko z dobrych. Oto mój top 2020 - 5 najlepszych gier.
11.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 04:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Najlepsze dialogi z perspektywy pierwszej osoby - "Cyberpunk 2077"
Dużo można by pisać o "Cyberpunku 2077" i o rzeczach, które ta gra robi źle. Ale nieuczciwie byłoby nie zauważyć tego, co robi dobrze. A kilka rzeczy robi fenomenalnie dobrze. Chyba najbardziej widoczną z nich są dialogi.
Trudno to nawet porównać do gadających twarzy z gier Bethesdy. To drobiazgowo wyreżyserowane scenki, w których postacie chodzą po pomieszczeniu, operują przedmiotami, odwracają uwagę, zachowują się jak ludzie. Robi to wielkie wrażenie, a jednocześnie sprawia taką perwersyjną satysfakcję; trochę jak patrzenie na przepych i niezrozumienie umiaru w rodzaju Cesarstwa Rzymskiego, jakiemu metaforycznie oddaje się tu CD Projekt. Co im może zagrozić? W końcu są tacy potężni.
Najlepsze umieranie - "Hades"
Nie jestem fanem "skillowych" gier. Nie jestem fanem roguelike’ów. Nie jestem fanem gier Supergiant Games. A jednak pokochałem "Hades". Gra, która idealnie obrazuje frazę "więcej niż suma jej składowych". Pojedyncze elementy tej produkcji nie robią na mnie wielkiego wrażenia, ale złożone w całość stają się czymś, od czego trudno się oderwać. Wszystko tu gra.
I chociaż umieramy, umieramy, powtarzamy i normalnie już dawno bym się poddał, a tu jakoś prę i prę do przodu.
Najlepszy comeback - "Assassin’s Creed: Valhalla"
Strasznie mnie ta gra na premierę irytowała. Bo z jednej strony dużo tu dobra - fajnie przebudowany system eksploracji, super postacie, rewelacyjne cutscenki, sprawnie prowadzona i czytelna (a to rzadkie w tej serii) fabuła - chyba najlepsza w "Assassin's Creed" od dawna. Ale te błędy!
Co chwilę, w każdym momencie rozgrywki, glitche, usterki; bardziej mnie to irytowało na premierę niż w "Cyberpunku". Ale wróciłem na początku stycznia i nagle jakbym grał w inny tytuł! Ubisoft zrobił tu kawał dobrej roboty i trzeba im to oddać. Szkoda, że nie udało się na premierę.
Najlepsza gra, w którą nie grałem i nie zagram - "The Last of Us: Part II"
Po wszystkim, co czytałem i oglądałem na temat "The Last of Us: Part II", jestem w stanie doceniać i szanować najnowszą produkcję Naughty Dog. Choćby dlatego, że rzadko się w świecie gier AAA zdarza tytuł, który wywołuje takie emocje i kontrowersje swoją treścią (a nie błędami). Doceniam zamieszanie, lubię cały ten dym. Czego nie lubię, to gameplay "The Last of Us". Gdybym oglądał gry na YouTube, to byłaby to dla mnie idealna gra do obejrzenia na YouTube.
Najlepsza gra, która złamała mi serce - “Final Fantasy VII Remake”
Przez znakomitą większość czasu rozgrywki w "Final Fantasy VII Remake" bawiłem się znakomicie. "Tak powinno się robić remaki", myślałem. Jest tu jakoś świeży pomysł na rozgrywkę, jest coś nowego i ciekawego w fabule; coś się dzieje, nie tylko odcinanie kuponów od nostalgii. Byłem wciągnięty i zaintrygowany. Do momentu, aż gra odsłoniła karty i pokazała, na czym polega ten fabularny zabieg.
I okazał on się tak idiotyczny, że lepiej byłoby, gdyby to jednak było tylko odcinanie kuponów od nostalgii. Nie będę tu spoilował, ale końcowa walka i jej uzasadnienie są tak dołująco idiotyczne, że mógłbym tu też przyznać specjalne wyróżnienie w prestiżowej kategorii "Najgłupszy boss fight dziesięciolecia".
Dominik Gąska