PlayStation 5. Testujemy najbardziej pożądaną konsolę na rynku
Xbox Series X sprawdzony, czas na PlayStation 5. Konsolę, która zeszła na pniu. Następcę PS4, które pod względem sprzedanych egzemplarzy wygrało poprzednią generację.
06.11.2020 | aktual.: 03.03.2022 07:36
Wczoraj wjechał nasz test konsoli Xbox Series X. Dziś recenzja sprzętu konkurencyjnego.
W przeciwieństwie do Microsoftu Sony trzymało szczegóły o PlayStation 5 w ścisłej tajemnicy. Z różnym skutkiem.
Raz wyciekł im devkit, kiedy indziej zdjęcie z fabryki. Pomysł na promocję również stał w opozycji do konkurencji. Przykład? Legendarna już konferencja Marka Cerny'ego, która chyba na zawsze zostanie przykładem, jak nie robić wirtualnych eventów. Zamiast zachwalać kolejne elementy, Sony nabrało wody w usta i czekało. Czy czekanie się opłaciło? Czas powiedzieć sprawdzam.
PlayStation 5, czyli wieża, która leży
Wyciągnięcie z pudełka pewnie już widzieliście. A jeśli nie to zerknijcie na "odpudełkowanie" przeprowadzone przez Piotra i Barnabę.
Pierwsze wrażenie: "O rany, jakie to wielkie! I powyginane. Gdzie ja to zmieszczę? I jak położę?". Na szczęście - udało się. I choć PlayStation 5 bardziej monumentalnie wygląda w pozycji stojącej, w moich warunkach mieszkalnych nie było to w ogóle brane pod uwagę. Na szczęście konsola "umie też leżeć". Ma do tego specjalną podstawkę. Bez niej będzie się "gibać". Taka to uroda bycia falistą. Ale do podstawki. Gdy używamy jej do położenia konsoli, wystarczy wpiąć ją odpowiednio w oznaczone miejsce.
Od frontu podstawka jest niemal niewidoczna, a konsola faktycznie staje się stabilna. Gorzej, gdy chcemy podnieść PS5. Wtedy podstawka zwyczajnie odpada i zostaje na półce. Z kolei gdy chcemy postawić konsolę w pionie, podstawkę wkręcamy w spód PlayStation 5. Chwilę mi zajęło znalezienie śrubki ukrytej w podstawce. Całkiem sprytnie. Prawie, jak w "Uncharted".
Konsola stoi lub leży. Czas ją włączyć. I na dzień dobry przywita nas odświeżone menu PlayStation 5, w kolorystce przypominające rozgwieżdżone niebo. Zazwyczaj tę część przeklikuję byle dalej, byle szybciej, byle do gier. Ale nie po to człowiek tyle czekał na nową konsolę, żeby coś przeoczył. I opłaciło się. Sony dodało (w końcu!) kilka opcji ułatwiających rozgrywkę.
Nie chcesz polskiego dubbingu w grach? Bo ja np. nie chcę. Nie ma problemu. Wystarczy zaznaczyć taką opcję i wszystkie gry będą domyślnie uruchamiały się w języku angielskim. A co jeśli chcę napisy po polsku? Noł problem. To samo tyczy się poziomu trudności czy wyboru tryby gry z naciskiem na grafikę lub wydajność, a nawet widoku TPP lub FPP. Oczywiście nie ze wszystkimi grami będzie to działało, ale szanuję troskę Sony o mój czas. Wielki plus za to.
Cieszy również spora liczba opcji związanych z ułatwieniami dostępu. Przyciski na DualSense są całkowicie konfigurowalne, wszystkie komunikaty, a nawet czat głosowy mogą być przez konsolę czytane, a czcionki dowolnie powiększane. Jest nawet opcja wyboru głosu męskiego lub żeńskiego. Zabrakło tylko jednej, ważnej rzeczy - polskiej wersji językowej. Czekamy cały czas na informację czy i kiedy będzie dodana.
PlayStation 5: zmiany, zmiany, zmiany
Zmienił się też widok głównego centrum dowodzenia konsolą. Kafle z grami urosły do sporych rozmiarów. Ciekawostka - po najechaniu na np. ikonkę z "Marvel's Spider Man: Miles Morales", w tle usłyszymy fragment ze ścieżką dźwiękową z gry. To samo dzieje się przy okazji m.in. "Ghost of Tsushima", "Watch Dogs Legion", a nawet "Rocket League". Czyli opcja niczym z Netfliksa. O dziwo – nie działa z "FIFĄ 21".
Sam dashboard, poza graficznym liftingiem i skokiem jakościowym w płynności, nie przeszedł jakiejś wielkiej rewolucji. Możemy też częściowo go personalizować i decydować, które elementy chcemy mieć pod ręką, a które mają zniknąć. Interfejsowi puryści powinni być zadowoleni.
Zgodnie z zapowiedziami Sony połączyło PlayStation Store z systemem konsoli, ale o tym jeszcze nie mogę napisać nic więcej. Dziś nie pisnę również słowa na temat sekcji poświęconej aplikacjom zewnętrznym, ani sekcji z multimediami. Ale do tego tematu wrócimy wkrótce. Słowo. Ale powiem jedno. PS5 nie potrzebuje dodatkowej aplikacji do odtwarzania filmów. Wkładasz płytę i hula. Pozdrawiam XSX.
Na szybkości zyskało natomiast przełączanie między menu głównym a grami. Teraz trwa to dosłownie sekundę. Cześć tytułów, bo niestety nie wszystkie, po przejściu do głównego menu są włączone w tle i wyglądają jak wygaszacz ekranu. Sprytne, a przy tym cieszące oko.
Nieco zmienił się system otrzymywania trofeów. Od teraz pucharkowi towarzyszy nie tylko zrzut ekrany z tej chwili, ale również krótki filmik upamiętniający zdobycz. Dla platyniarzy, którzy lubią się pochwalić swoimi umiejętnościami, jak znalazł.
PlayStation 5 ma to nieszczęście, że przybyło do mnie jako druga konsola. Więc i efektu wow związanego z szybkością wczytywania się gier nie było tak wielkiego. Niemniej nadal robi to wrażenie i bardzo szybko się do tego przyzwyczaiłem. Na tyle, że mierzenie czasów na Playstation 4 Pro, stało się momentami udręką.
"Battlefield 1"
- PS 4 Pro: 57 sekund
- PS5: 12 sekund
"Watch Dogs: Legion"
- PS4 Pro: 1 minuta 12 sekund
- PS5: 32 sekundy
"Śródziemie: Cień wojny"
- PS4 Pro: 41 sekund
- PS5: 28 sekund
"Ghost of Tsushima"
- PS4 Pro: 29 sekund
- PS5: 20 sekund
W oczy rzuca się wynik "Cuszimy", która była już świetnie zoptymalizowana pod konsolę starej generacji i przeskok na nową nie robi wielkiego wrażenia. Z ciekawości zmierzyłem również czas szybkiej podróży między lokacjami w "Watch Dogs: Legion". Na PS4 Pro zajmowało to 35 sekund. Na PS5 zaledwie 10.
PlayStation 5. Zagrajmy w gry
Przy okazji grania w "Ghost of Tsushima" starsza konsola wyraźnie i słyszalnie się ożywiła. I to tak, że przekroczyła na aplikacji mierzącej poziom hałasu 50 decybeli przy większej zadymie na ekranie. Podobnie było w przypadku "Watch Dogs: Legion", który już przy kilku stłuczkach również przebijał tę barierę. A PS5? Cichuteńki szum, oscylujący w granicach 38-39 decybeli.
Porównaliśmy czas ładowań i głośność konsoli, czas na grafikę. I grę przyszykowaną specjalnie na start generacji. Powiem wprost: "Marvel's Spider-Man: Miles Morales" potrafi wyglądać OBŁĘDNIE. Efekty cząsteczkowe powodują wytrzeszcz oczu, a Człowiek-Pająk odbijający się na oszklonych wieżowcach to kosmos.
Niestety, po przełączeniu z trybu płynności na ten jakościowy gra potrafi chrupnąć. Zdarzyło się to co prawda raptem dwa razy na wiele godzin grania, ale nie sposób tego przemilczeć. Ale więcej o "Marvel's Spider-Man: Miles Morales" w osobnej recenzji.
Co z pozostałymi grami? Widać, że czekają na łatki, które wykorzystają pełnię potencjału uśpionego w PlayStation 5. Widać większą płynność w grach, najbardziej w "Battlefield 1", ale na wielki skok jakościowy, tak samo jak u konkurencji, nie ma co liczyć. Niestety. Sony nie ma zresztą ostatnio dobrej passy jeśli chodzi o PR. Nie ma również mowy o wsparciu 1440p, choć według Kuby Krawczyńskiego sprawa nie jest tu jeszcze przegrana.
Na tym moje marudzenie się nie skończy. Dorzucenie do PlayStation 5 dysku o pojemności 825 GB woła o pomstę do nieba. Bo realnie daje to nam czyste 664 GB miejsca na gry. Dużo? Po zainstalowaniu kolekcji złożonej z "Marvel's Spider-Man: Miles Morales", "FIFA 21", "Ghost of Tsushima, "Watch Dogs: Legion", "Battlefield 1", "Devil May Cry 5", "Rocket League" i pakietu z PS plus - "Śródziemie: Cień wojny" i "Hollow Knight" - na "Call of Duty" zabrakło już miejsca.
Dołóżmy do tego świeże doniesienie o tym, że na razie nie ma możliwości rozbudowy wewnętrznego dysku SSD i robi się kłopot. Nie wielki, ale zauważalny dla tych, którzy przywyczaili się do trzymania 15-20 gier na dysku.
Na szczęście kłopotu nie ma PlayStation 5, przynajmniej na dziś, z grzaniem się. Po półgodzinnej zabawie z "Watch Dogs: Legion" PS4 Pro potrafiło robić za małą farelkę. Z PS5 nie ma o tym mowy. Po kilkugodzinnej sesji z "Marvel's Spider-Man: Miles Morales" konsola nie była nawet letnia. A potrafi się w tej grze dziać bardzo, bardzo dużo (ponownie odsyłam do recenzji).
Czym jest konsolowość?
PlayStation 5 to z pewnością konsola bardziej, wybaczcie sformułowanie, konsolowa niż Xbox Series X. Tam gdzie Microsoft stawia na "netfliksowość" i dostęp ze wszystkiego, tam Sony mówi krótko: gry. I w przeciwieństwie do konkurencji te gry zapewnia. Bo do pakietu z "Marvel's Spider-Man: Miles Morales" dostaniemy zrewitalizowane "Demon's Souls" (nasza recenzja wkrótce) i "Sackboya", a w gratisie jest urokliwe i całkiem przemyślane "Astro's Playroom". Ale jeśli ktoś przespał poprzednią generację, w ramach abonamentu PS Plus otrzyma też pakiet hitów na start. A tam same złote przeboje: "Uncharted 4", "The Last of Us", "God of War" czy "Bloodborne". A tytułów jest więcej. Szkoda tylko, że nie zmieszczą się wszystkie na dysku.
Ponownie chciałbym pochwalić też pad DualSense, który jest chyba największym "zmieniaczem gry" w tym pakiecie. To urządzenie naprawdę wybitne, a mityczne funkcje haptyczne działają zaskakująco przyjemnie. Szkoda tylko, że starsze gry jego możliwości nie wykorzystują wcale (co zrozumiałe), a "Marvel's Spider-Man: Miles Morales" daje tylko ich przedsmak. Czekam na więcej, a do testu pada zapraszam tutaj.
Gdybym nie miał PlayStation 4 i miał wybrać konsolę do zakupu już dziś – czego nie mogę zrobić, bo wszystkie wykupione – pomimo wad wybrałbym PlayStation 5. Interfejs jest czytelniejszy i bardziej intuicyjny, wybór gier z poprzedniej generacji to strzał w dziesiątkę, a "Marvel's Spider-Man: Miles Morales" jest wart grzechu. Poza tym, patrząc w przyszłość, tu na konsoli Sony pojawią się tytuły, w które chcę zagrać. Więc z kredytem, zaufania, ale stawiam na PS5. Bardzo dużym kredytem. Nie zawiedź mnie Sony.