Gamedec, czyli przegadany matrixo-cyberpunk [RECENZJA]
Nie sposób grze Gamedec odmówić kilku rzeczy. Intryguje fabułą, przyciąga wizualiami, ma ciekawy klimat, ale niestety nie wszystko wyszło twórcom dobrze.
Gamedec rozgrywa się w 2199 roku w mieście Warsaw City, które powstało na gruzach Warszawy. Większość społeczeństwa spędza wolny czas w przestrzeni wirtualnej, łącząc się z grami za pomocą specjalnych hełmów i posłań. Ich przeżycia przypominają nieco wizję cyberrzeczywistości znaną z Matrixa, choć w wersji bardziej grywalnej i bezpieczniejszej.
Wcielamy się w gamedeca, który jest detektywem poruszającym się najczęściej w przestrzeni pięciu wirtualnych gier (choć nie zawsze). Takie uniwersum daje dużo settingowych wytrychów, do osadzania rozgrywki. Ponieważ w czasie gry odwiedzimy parę tytułów, które różnią się między sobą nie tylko warstwą wizualną (chociażby dziki zachód i feudalna Japonia) jak i mechanikami. Będzie okazja by trochę "pofarmić" zbierając owoce, jak i przeżyć najgłębiej skrywane perwersje.
Tematy, które porusza Gamedec bywają poważne, choć zazwyczaj na początku śledztw wydają się infantylne, by po chwili przenieść ciężar na takie kwestie jak np. podejście do finansowego niewolnictwa. Nie jest to najwyższa półka w historii scenopisarstwa, ale momentami po prostu daje radę. Często w sprawach jest też drugie dno, więc fani kryminałów nie będą zawiedzeni. Więcej nie zdradzę, bo poznawanie fabuły jest jednym z atutów produkcji.
Ile RPG jest w Gamedec?
Od kiedy pamiętam, grając w tytuły RPG, najwięcej satysfakcji sprawiało mi rozwiązywanie konfliktów siłą argumentów. To właśnie możliwość rozwiązania sporów za pomocą słów tak bardzo podobało mi się w Fallout 2, Planescape Torment czy serii Pillars of Eternity.
Tam jednak nie było to możliwe wszędzie, a w określonych momentach. W Gamedecu jest na odwrót. Siłowo można rozwiązać parę sytuacji, ale zdecydowaną większość czasu gracz spędzi na rozmowach i poznawaniu świata. Typowej walki opartej na statystykach broni, tutaj nie ma.
Gamedec, który reklamowany jest jako RPG, w swoich mechanikach bardziej przypomina mi raczej produkcję typu visual novel połączoną z grami detektywistycznymi z serii Sherlock Holmes. Niby rozwijamy umiejętności naszego gamedeca, ale do typowej szczegółowości perków, umiejętności i atrybutów znanych z klasycznych roleplayów tutaj daleko. Na samym początku gry możemy wybrać z kilku wersji naszej postaci, wybrać jedną ze "specjalizacji", nadać imię i wio.
Swoją drogą, to dziwne, że w grze która jest tak bogata w opisy nawet peta rzuconego do rynsztoka brak... samouczka, wprowadzenia, opisu statystyk czy czegokolwiek by gracz mógł się zaczepić w czasie tworzenia postaci. Tworzy się ją zupełnie w ciemno. Mam nadzieje, że w kolejnych łatkach twórcy to poprawią i jakkolwiek dopiszą jak poszczególne kategorie wpływają na gracza.
Drzewko profesji nie jest specjalnie rozwinięte, ale akurat to uważam za dobre posuniecie. Lepiej mieć mniej umiejętności, ale czuć moc z każdej nowo odblokowanej, niż mieć ich bambilion i cieszyć się bonusem +1 do ataku, gdy wiatr zawieje od południowej strony wzgórza, ale tylko w wieczory i gdy jest pełnia. Na szczęście, tutaj każdy nowy odblokowany atut jest szybko odczuwalny i daje o sobie znać w dodatkowych opcjach dialogowych czy interakcji ze światem.
Wspomniane punkty otrzymujemy rozmawiając z NPCami i wybierając konkretną drogę w dialogu. To całkiem pomysłowy system, ale czasami bywa nielogiczny. Bo niby dlaczego, by zupełnie neutralną zdolność odblokować potrzebujemy 5 punktów odpowiadających za słowną agresję? Brakuje tutaj trochę konsekwencji twórców.
Dużym plusem Gamedeca są śledztwa, będące w zasadzie naszym głównym zadaniem. Otrzymujemy zlecenie i kierując się swoją intuicją, szukamy poszlak, wskazówek, toczymy rozmowy i korzystamy z umiejętności wirtualnego detektywa. Całość jest całkiem umiejętnie upięte i przypomina ścieżkę prowadzenia śledztwa z gier o Sherlocku Holmesie od studia Frogwares.
Niestety nie obyło się bez wpadek. Bywało, że miałem odblokowane wszystkie wskazówki, a niektóre opcje wyboru drogi nadal były zablokowane. Nie wiem, czy to błąd gry, czy po prostu nie odblokowałem którejś drogi w czasie śledztwa. Bądźcie zatem czujni. Niemniej, poziom śledztw jest wysoki i domorośli detektywi bawić się będą dobrze. Motywy przestępstw są logiczne (gdy się je już pozna), a w czasie odkrywania kolejnych poszlak i wskazówek jest zawsze parę ślepych tropów. Tutaj plusik.
Słyszysz? Nie. No właśnie
Jednym z największych mankamentów Gamedeca, który wynika zapewne z niewielkiego budżetu, jest brak udialogowania. W zasadzie żadna z kwestii nie została nagrana. Nie ma żadnego dźwiękowego narratora.
To okropnie nieznośne, zwłaszcza w historii cyber-noir, gdzie aż się prosi, by myśli głównego bohatera komentował jakiś zmęczony życiem głos. Najlepiej solidnie zachrypiony. Niestety, w grze niewiele jest dźwięków, muzyki i udźwiękowionych dialogów.
Boli to, tym bardziej, że od strony wizualnej jest nieźle. Bardziej szczegółowe są poziomy realium, czyli pejzaże Warsaw City. Nie brakuje kolorów, neonów, ciekawej gry światłem i cieniem. Widać, że przyłożono się do zmiany charakteru poszczególnych miejsc rzeczywistego świata (jak na dłoni widać, że jesteśmy w high city czy low city).
Z kolei dużym atutem wirtualiów jest ich różnorodność. Oko cieszą również znane z visual novel, grafiki rozmówców. Szkoda, że nie zmieniają się one w zależności od przebiegu rozmowy, jak to ma miejsce np. Personie 5. Trochę biednie w porównaniu z przedstawieniem świata wypadają również animacje, nie ma ich wiele, za to te które czasami się pojawiają w dedykowanych fabularnie momentach mogą się podobać. Szkoda, że nie ma ich więcej.
Wracając jeszcze na chwilę do dźwięku. Moim zdaniem Gamedec powtarza ogromny błąd gry Torment: Tides of Numenera. Tam również, poza wstępem nagranym przez genialnego Piotra Fronczewskiego, nie były nagrane wypowiedzi bohaterów, a gracz był skazany na czytanie tysięcy akapitów nudnych opisów.
Wydaje mi się, że nawet gdyby udźwiękowiono choćby główną postać i parę kluczowych NPCów odbiór całości byłby zupełnie inny. A tak, są momenty gdy wieje nudą podczas czytania barwnie napisanych, ale jednak jedynie napisanych, dialogów.
Jak w każdym dobrym RPG, niemal wszystko jest dokładnie opisane. A w samej podręcznej encyklopedii gry można spędzić godziny czytając wszystkie notatki, kodeksy, wpisy i inne znalezione w czasie rozgrywki źródła.
Absolutnie każda linijka tekstu, to wysoka półka narracyjnego pisarstwa, a nawiązań do sci-fi i szeroko rozumianej popkultury jest tutaj od groma. Zwłaszcza dla polskiego gracza, który odnajdzie w wypowiedziach wiele bon-motów znanych nad Wisłą. Pod tym względem jest to naprawdę piękny hołd złożony pisarskiemu DNA produkcji.
Czy warto?
Na samym początku napisałem, że odpowiem na pytanie, jak się w to gra i dla kogo to tytuł. Wydaje mi się, że powyższe akapity rozwiały te wątpliwości.
W tym konkretnym przypadku, pytanie, czy warto tytuł kupić, ma drugorzędne znaczenie. Bo jeżeli okaże się, że styl gry się wam podoba, uwielbiacie kryminały i sci-fi (zwłaszcza powieści Marcina Przybyłka), a do tego macie zacięcie do czytania tysięcy opisów — bierzcie w ciemno. Reszta natomiast może spokojnie sobie darować, bądź poczekać na jakąś obniżkę, by spróbować w wolnej chwili.
Gamedec to specyficzny tytuł, zdarzają się w nim błędy, literówki (aczkolwiek styl pisania jest godny pochwały) ma swoje ograniczenia i są po prostu momenty, gdy czuć "budżetowość" produkcji. Z drugiej strony na pewno znajdą się fani tej produkcji, którzy będą wrażliwi na jej urok, wyjątkowość i nieszablonowość. Oni bawić się będą przednio.
Ocena: 3/5
Platforma: PC.
Producent i wydawca: Anshar Studios.
Data premiery: 16.09.2021.
Grę do recenzji podrzucił PR Outreach.