Builder Simulator - polski urlop w wersji cyfrowej [RECENZJA]
Stereotypowy polski urlop polega na załatwianiu spraw urzędowych, albo na wykonaniu mniejszego lub większego remontu. Live Motion Games postanowiło stworzyć grę, która pozwoli zrealizować jedno z naszych ulubionych zajęć. Oto Builder Simulator.
Kiedy pierwszy raz usłyszałem o Builder Simulator, wiedziałem, że muszę w tę grę zagrać. Nie jestem zawodowym budowlańcem, ale otarłem się o całkiem sporo remontów i inwestycji, więc uznałem za konieczne zbadanie tego, w jaki sposób można odtworzyć plac budowy w cyfrowym świecie.
Nadszedł dzień premiery, a ja w końcu mogłem sprawdzić, jak wygląda "granie w budowanie". Przygodę zacząłem w samouczku, który jest zbudowany w dość satysfakcjonujący sposób. Maskotką gry i naszym towarzyszem jest robot-betoniarka, który tłumaczy nam krok po kroku, co mamy robić.
Twórcy zadbali o to, by tutorial nie był nudny - robot jest przyjaźnie nastawiony i rzuca żartami jak z rękawa. Jedno z zadań szkoleniowych zaczyna się na przykład wyrażeniem nawiązującym do słynnego budzenia "samuraja" przez Johnny'ego Silverhanda z Cyberpunka 2077. Nie są to może najlepsze gagi, jakie spotkałem w grach, ale sama obecność towarzysza, który nadaje samouczkowi pewnej dynamiki, jest pozytywna
Poza samouczkiem gra oferuje zasadniczo dwa tryby gry - kontrakty i piaskownicę. Zacznijmy od kontraktów. To zestaw kilku przygotowanych przez twórców zadań do zrealizowania. To w zasadzie wykonywanie pojedynczych czynności, jak w samouczku. W teorii ogranicza nas budżet, w praktyce - nie da się go przekroczyć.
Builder Simulator - tryb piaskownicy
Dużo lepiej ma się tryb piaskownicy. Możemy tu robić to, co najbardziej lubimy. Możemy budować dom od podstaw, projektować go, wykańczać, meblować. Jeśli któryś z etapów jest dla nas mniej atrakcyjny od pozostałych, łatwo możemy go pominąć. To duży plus tej produkcji.
Każdą budowę rozpoczynamy od projektu. Możemy wylosować gotowy projekt, a możemy wszystko zrobić własnoręcznie. Planowanie przestrzeni jest satysfakcjonujące i intuicyjne (no może poza mechaniką obracania drzwi na planie, która wydaje się być dziwnie opracowana).
W trakcie planowania możemy wybierać między trzema rodzajami ścian - ściany zewnętrzne, nośne i ściany działowe murowane oraz z płyty gipsowo-kartonowej. Oprócz tego na planie umieszcza się tylko kilka elementów - drzwi wyjściowe i wewnętrzne, okna, drzwi tarasowe, chodniki, basen (chwilowo niedostępne) oraz schody.
Budowa to żmudna robota
Po zaplanowaniu naszego domu i zatwierdzeniu projektu możemy przejść do budowy. Odbywa się ona w oparciu o projekt, dzięki czemu nie da się w niej pomylić. Do kolejnego etapu można przejść dopiero po zakończeniu pierwszego.
Wśród czynności, o które musimy zadbać, można wymienić takie, jak choćby wykonanie wykopu, budowa fundamentu, murowanie ścian, wstawianie nadproży, montaż stropu montaż dachu, wstawianie drzwi i okien, tynkowanie, gładzenie ścian, a także wykańczanie budynku i jego meblowanie.
Proces budowy jest uproszczony w dość sensowny sposób, pomijane są tak żmudne prace jak np. wykonywanie instalacji elektrycznej czy wodno-kanalizacyjnej, ale w niektórych przypadkach granie jest po prostu męczące, ze względu na nieprzemyślane utrudnienia.
Mam tu na myśli na przykład samo murowanie. Oczywiście Builder Simulator nie mógł obejść się bez betoniarki, jest to ważny element gry. Możemy własnoręcznie mieszać w niej beton czy zaprawę lub wybrać tryb auto. Co ciekawe - nie da się zepsuć proporcji zaprawy, co pozbawia pracę przy betoniarce wszystkich emocji. Ale wróćmy do tematu.
Jedna betoniarka zaprawy wystarcza na dwie pełne taczki. Taczki nie musimy zabierać na plac budowy, wystarczy nabrać trochę zaprawy na kielnię i zacząć stawiać ściany. Problem jest taki, że zaprawa bardzo szybko się kończy, przez co konieczne jest regularne bieganie do betoniarki i z powrotem (jest to konieczne dopiero po opróżnieniu taczki).
Efektem takiej koncepcji rozgrywki jest ogromna niechęć do własnoręcznego murowania, bardzo szybko się ono nudzi. A można było zadbać o automatyczne uzupełnianie taczki z zaprawą, tak jak zadbano o automatyczne jej mieszanie.
Drugi element, który w moim mniemaniu niepotrzebnie został odwzorowany w bardzo "realistyczny" sposób jest osadzanie drzwi, okien i parapetów. Jeśli dodać do tego konieczność wkręcenia w ściany kilku wkrętów i ręcznego umieszczenia klinów między ścianą a ramą, całość jest bardzo czasochłonna, szczególnie w przypadku parapetów zewnętrznych, których nie da się ustawić, będąc w środku budynku.
Niespójna nawigacja
Czasochłonność niektórych działań zwiększa też brak pewnej spójności w koncepcji sterowania. Przy części czynności wystarczy trzymać przycisk myszy i przesuwać po obiektach, z którymi chcemy wejść w interakcję, by to faktycznie zrobić. Inne czynności wymagają klikania w każdy element z osobna. Przykładowo - zaprawę nakłada się klikając pojedynczo w każde miejsce na nią przeznaczone (proces można przyspieszyć specjalną minigrą), a cegły układa się całymi rzędami.
Wszystkiego dużo, a w sumie niewiele
Dużo przyjemniej jest na etapie wykańczania, gdzie sporo rzeczy dzieje się "półautomatycznie" - zaznaczamy spore powierzchnie i jednym kliknięciem zmieniamy ich kolor, czy układamy na nich podłogę. Do wyboru mamy sporą paletę płytek, farb, boazerii, dywanów, paneli czy parkietów, ale z drugiej strony sporo z nich pasuje do przestarzałych już wnętrz, przez co trudno zrealizować zróżnicowane współczesne projekty.
Nie najlepiej wypada też opcjonalna możliwość zmiany koloru danych elementów. Dobrze sprawdza się to niemal wyłącznie w przypadku standardowych farb. Próba zmiany koloru paneli czy płytek często kończy się tym, że stają się one niemal całkiem czarne i wyglądają źle. Mam też wrażenie, że sam kolor farb jest ciemniejszy na ścianie, niż wynika to z palety, być może jest to problem związany z oświetleniem w grze.
Problem pojawia się też w zróżnicowaniu innych elementów. Brakuje mi takich rozwiązań jak na przykład okna łazienkowe, do dyspozycji mamy tylko jeden rodzaj schodów, nie możemy zaprojektować domu z dachem dwuspadowym ani płaskim, nie ma możliwości wykonania poddasza użytkowego ani piwnicy. To szczegóły, które ograniczają naszą kreatywność i pozbawiają projekty realizmu.
Builder Simulator ma też pewne problemy z ważnym elementem urządzania wnętrz, czyli równym rozmieszczaniem poszczególnych elementów. Brakuje mi tu narzędzia pokroju poziomicy laserowej, dzięki czemu bylibyśmy w stanie zadbać o to, by gniazdka elektryczne, włączniki czy ramy obrazów były zamontowane zawsze na dokładnie tej samej wysokości. Istnieje system wspomagania podczas rozmieszczania elementów, ale nie jest on idealny.
Do niewielkich minusów dorzuciłbym też fakt, że w fazie projektowania brakuje "podglądu 3D", w którym moglibyśmy zobaczyć zaprojektowany budynek w stanie surowym. Łatwiej byłoby wtedy ocenić, czy we właściwy sposób rozmieszczone zostały na przykład okna. W przypadku moich projektów wypadało to czasem fatalnie.
To wszystko to jednak drobiazg w obliczu faktu, że gra na pewnym etapie uniemożliwia nam powrót do poprzedniej fazy budowy, co w praktyce oznacza, że aby przesunąć ściankę działową, trzeba rozpoczynać budowę od początku. Biorąc pod uwagę, że w trybie swobodnym dysponujemy możliwością pomięcia konkretnego etapu budowy, łatwo jest "przeklikać" zbyt szybko i zostać z domem z niesatysfakcjonującym rozkładem ścian.
Ostatni minus dotyczy właśnie automatycznego wykańczania. Wydaje się, że ktoś zrobił to w całkiem nielogiczny sposób. Sztuczna inteligencja nie bierze pod uwagę na przykład tego, jaki wzór i kolor okien został już przez nas zainstalowany, uzupełnia otwory okienne w sposób losowy i niespójny - wybiera różne wzory i kolory okien.
Builder Simulator potrafi wciągnąć
Dużo ponarzekałem, ale przyszedł czas na słodzenie. Podstawowa cena gry Builder Simulator to nieco ponad 70 złotych. Ja w bardzo napiętym pod względem czasowym tygodniu zdołałem poświęcić na nią dziewięć godzin i nie było to ostatnie posiedzenie. Jeśli ktoś przelicza gry na godziny zabawy, to zdecydowanie warto inwestować.
Choć gra ma pewne niedociągnięcia, część z nich mogłoby naprawić DLC, które pewnie się pojawi, jeśli gra się dobrze sprzeda. Na inne można machnąć ręką. Sporo z wytkniętych powyżej minusów to efekt moich oczekiwań do produkcji, które z nazwie zawierają słowo "symulator".
Jeśli coś ma być symulatorem, oczekuję odpowiedniego balansu między realizmem a grywalnością w połączeniu z szerokim wachlarzem możliwości. Tu tego trochę brakowało. Nie zmienia to jednak faktu, że gra wciąga i szczególnie w fazie wykańczania potrafi pochłonąć bez końca.
Jeśli więc jakimś cudem twój nadchodzący urlop nie będzie przebiegał pod znakiem remontu, Builder Simulator może być całkiem dobrym jego substytutem. Polecam tylko własnoręczne wykonywanie projektów. Kiedyś, gdy umeblowałem już cały projekt wykonany przy użyciu narzędzia losowej generacji projektów, zorientowałem się, że zabrakło w nim miejsca na łazienkę i cała moja praca poszła na marne.
Grę do recenzji dostarczył nam jej producent i wydawca - Live Motion Games
Karol Kołtowski, dziennikarz Polygamii