Total War: Warhammer III. Mrocznie, ponuro i satysfakcjonująco [RECENZJA]
Total War: Warhammer III, czyli demony, ogry, mrok, brzydota, niejasne intencje, krew, sieczka, gigantyczne bitwy i przeogromna mapa. Czy to może się nie podobać?
14.02.2022 | aktual.: 21.02.2022 09:58
Total War: Warhammer III to mój pierwszy kontakt z uniwersum Warhammera, a przy tym pierwsza dłuższa sesja przy grze z serii Total War. I od razu mogę powiedzieć, że studio Creative Assembly zaskarbiło sobie moją sympatię i spędzę przy tej grze jeszcze "kilka" godzin.
Słowem wstępu - seria Total War łączy w sobie to, co według mnie najlepsze różnych gatunkach strategii. Bitwy toczone są w czasie rzeczywistym, natomiast rozwój imperium, który tu odbywa się przez stawianie i ulepszanie budynków w osadach realizowany jest w systemie turowym.
Takie rozwiązanie daje dwie zalety - po pierwsze, gracz ma realny wpływ na przebieg bitew, które są bardzo dynamiczne, a po drugie, można planować i analizować rozwój swojego państwa, nie martwiąc się przy tym, że lada moment wrogowie zawitają u naszych bram. Lepiej być nie może.
Total War: Warhammer III, czyli jak przedstawić się jako poważna gra
Jako żółtodziób w serii Total War, a także osoba nieznająca świata Warhammera, oczywiście rozegrałem opcjonalny prolog. Spodziewałem się krótkiej historyjki i wprowadzenia do funkcjonujących w grze mechanik. Ku mojemu zaskoczeniu spotkałem się z mroczną historią o upadku człowieka. Jakby tego było mało, nie była ona krótka - prolog zajął mi siedem godzin. W tym momencie wiedziałem już, że ta produkcja mi się spodoba.
Historia Total War: Warhammer III toczy się wokół umierającego niedźwiedziego boga Ursuna, którego wyznawcami są obywatele Kisleva. W zależności od frakcji, którą wybierzemy, nasz cel dotyczący niedźwiedzia jest inny.
Osiem frakcji, osiem różnych gier
W Total War: Warhammer III wybieramy spośród ośmiu frakcji, z czego dwie są ludzkie - Kataj i Kislev, a pozostałe to siły demonów oraz ogrów. Osobiście rozpocząłem trzy kampanie - jako przedstawiciel Wielkiego Kataju, Demonów Chaosu oraz Kislevu. Gra za każdym razem oferowała unikatowe doświadczenie.
Każda z frakcji rzecz jasna oferuje inne misje w innym regionie świata. Ale to tylko początek różnic. Najważniejszy aspekt dotyczy całkowicie innych mechanik rozgrywki. Władca Kislevu musi zwracać uwagę na odpowiedni poziom pobożności, zyskiwać popleczników w rywalizacji Lodowego Dworu z Wielką Cerkwią, a do tego otrzymujemy możliwość własnoręcznego szkolenia lordów i bohaterów, dopasowując ich do własnego stylu gry.
Wielki Kataj to frakcja nawiązująca do Chin. Cała rozgrywka podporządkowana jest utrzymania równowagi między Yin a Yang. Aby zarabiać, możemy wysyłać w świat karawany, a do tego co kilka tur możemy ustawić kompas, zapewniający określone bonusy.
Frakcja Demonów Chaosu wiąże się z całkowicie innym podejściem do rozgrywki. Każde z naszych działań możemy zawierzać innym demonom, co przekłada się na zdobywanie przedmiotów i części ciała, z których zbudowany będzie nasz lord. Ponadto inne, ludzkie frakcje, są do nas generalnie wrogo nastawione, więc czeka nas wiele potyczek.
Ciężka jest ta strategia
Total War: Warhammer III jest zbyt dużą grą, by szerzej opisywać każdą z jej mechanik. Najważniejsze jest to, że ich poznawanie przychodzi naprawdę łatwo i każdy będzie mógł się o tym przekonać. Trzeba jednak wspomnieć, że dla amatorów jest to produkcja wymagająca.
Swoje zmagania toczyłem na normalnym poziomie trudności. Niestety zbyt mocno uwierzyłem, że współczesny "normal" jest z zasady łatwy i rozpocząłem od mocnej szarży.
Kampania, w której prowadziłem Wielki Kataj ku potędze dość szybko okazała się nie być rewelacyjna. Łatwo przychodziły mi początkowe zwycięstwa, więc brnąłem po kolejne osady, nie oglądając się na to, do której prowincji należą. Na efekt takich działań nie trzeba było długo czekać. Zadowolenie obywateli spadało, pieniędzy w skarbcu było coraz mniej, a po pierwszej klęsce okazało się, że odbudowa armii słono kosztuje.
Stwierdziłem, że skoro zobaczyłem swoje błędy, to pora zacząć nową kampanię. Wybór padł na frakcję Demonów Chaosu, która obok kampanii Kislevu oznaczona jest jako polecana dla początkujących. Nauczony doświadczeniem wiedziałem, że muszę podejść do tematu bardziej defensywnie.
Rekrutowałem kolejnych lordów i starałem się nie oddalać nimi zbyt mocno od zajętych już osad. Efekt był taki, że po kilkudziesięciu turach moje włości nie rozrosły się zbyt mocno, nasilone ataki rywali doprowadziły do śmierci kilku lordów, a ja pogrążyłem się w problemach finansowych. Jak mawia klasyk, to nie tak miało być.
Równowaga kluczem do sukcesu
Trzecia z obranych dróg to próba uratowania Ursuna jako władca Kislevu. Teraz wiedziałem już, że armia nie może być zbyt rozbudowana, a osady muszą być przejmowane we właściwym porządku. I to zadziałało. Trochę dyplomatycznego zabezpieczenia od zachodu i południa i powolna ekspansja na wschód i północ i nagle wszystko zaczęło się układać.
Oczywiście podejrzewam, że za kolejnych 10 godzin okaże się, że sukces był złudny i zacznę kampanię od nowa po raz kolejny. I, co w przypadku tej gry jest piękne, wcale nie będę wściekły na porażkę. Grając w Total War: Warhammer III, człowiek ma poczucie ciągłego uczenia się i spotyka się z uczuciem satysfakcjonującego uświadamiania sobie swoich błędów i opracowywania strategii na następne podejścia.
Total War: Warhammer III - wielkie bitwy, choć niezbyt piękne
Oprawa graficzna jest w porządku, ale nie jest wybitna. I nikomu to nie powinno przeszkadzać. Biorąc pod uwagę, że w pojedynczej bitwie może wziąć udział kilka armii liczących po 1500 wojowników każda, jesteśmy w stanie wybaczyć to, że w przybliżeniu całość wygląda dość ubogo. Obserwując potyczkę z typowej, oddalonej kamery, wszystko jest jak trzeba, a przede wszystkim działa płynnie. Piękne są natomiast ujęcia, które możemy obserwować podczas najważniejszych przerywników filmowych. Każde z nich wygląda jak dzieło sztuki.
Jeśli chodzi o bitwy, to nie ich prezencja jest najważniejsza, ale to odczucia z rozgrywki. Satysfakcję daje zarówno miażdżenie mniejszej armii rywala, jak i wychodzenie z opresji podczas potyczki z przeważającym wrogiem. Szczególnie ciekawym doświadczeniem są oblężenia, podczas których gracz broniący się może budować wieże obronne i barykady, skutecznie ograniczające pole manewru oblegającym. Dzięki temu nawet niewielkie wojska obronne stają się zagrożeniem dla atakujących.
Czy warto? Oczywiście
Mam świadomość, że 30 godzin spędzonych w strategii tego rozmiaru to naprawdę niewiele czasu i spodziewam się, że kolejne godziny będą tylko poprawiać moje odczucia z gry. Na ten moment z czystym sumieniem mogę polecić tę grę każdemu, kto lubi strategie. Zróżnicowanie rozgrywki w poszczególnych frakcjach jest na tyle duże, że z całą pewnością każdy znajdzie coś, co go urzeknie.
Nie wszystko w Total War: Warhammer III jest jednak idealne. Jednym z minusów jest polski dubbing. Polskiego głosu udzielono tylko doradcy - narratorowi. Dziwne są więc momenty, gdy raz po raz miesza się ze sobą język angielski z polskim.
Minusem dla osób początkujących w tego typu produkcjach może być też rozmiar mapy. Jednocześnie przebywa na niej około 100 frakcji i z czasem, wraz z rozszerzaniem terytorium naszego imperium jego kontrolowanie będzie stawać się coraz bardziej czasochłonne. Szczególnie, gdy ktoś wykonuje wiele akcji nie tylko lordami, ale też bohaterami.
Momentami da się odczuć, że ambitne plany dotyczące ekspansji są jednoznaczne z poświęceniem masy czasu i, co by nie mówić, dużego zaangażowania. Skoordynowanie działań kilkunastu postaci na mapie w połączeniu z ciągłym rozwojem imperium może być dla niektórych po prostu przytłaczające.
Ocena: 4,5/5
Grę do recenzji udostępnił jej polski wydawca, Cenega. Wybraliśmy platformę Steam.