W kalejdoskopie: Catherine

W kalejdoskopie: Catherine

marcindmjqtx
02.08.2011 09:00, aktualizacja: 15.01.2016 15:44

Catherine, gra, którą można określić mianem miłosnego horroru, to niewątpliwie jeden z najbardziej zagadkowych, intrygujących i osobliwych tytułów tego roku. Tego, czym tak naprawdę dzieło studia Atlus będzie i jaki poziom wykonania zaprezentuje, nie mógł przed premierą przewidzieć chyba nikt. Premiera jednak w końcu, na początku roku, nastąpiła - tyle że w Japonii, gdzie recenzenci często wykazują odmienne upodobania niż europejscy gracze. Zatem, mimo że gra została tam ciepło przyjęta, wciąż trudno było oszacować jej jakość. By znaleźć odpowiedź na pytanie, czy warto zaprosić Catherine do swojego domu i włożyć ją do napędu konsoli, musieliśmy poczekać aż do teraz, gdy gra pojawiła się w USA, a wraz z nią - recenzje zachodnich portali.

Spoglądając w tej chwili na średnią ocen gry, odpowiedź ta zdaje się być jednoznaczna: warto. Zdecydowanie warto.

- Metacritic - 360: 83% (15 recenzji); PS3: 80% (21 recenzji) - Gamerankings - 360: 83,14% (14 recenzji); PS3: 80,95% (21 recenzji)

Czym Catherine zaskarbiła sobie tak dużą sympatię recenzentów? Sprawdźmy.

Najwyraźniej po uszy zakochał się w niej dziennikarz portalu 1UP - jak można bowiem inaczej tłumaczyć wystawienie maksymalnej noty?

Catherine to gra dla każdego, kto bał się kiedykolwiek zobowiązań, starzenia się, ciąży, czuł, że jego serce błądziło, spędzał ze znajomymi długie godziny w lokalnej knajpie, topiąc smutki w alkoholu czy po prostu zastanawiał się nad kierunkiem, w jakim podąża jego życie w miarę osiągania średniego wieku. Jest też dla innych osób, ale faceci, którzy zaczynają tracić włosy i przybierają na wadze, znajdą w Catherine więcej powiązań ze swoją osobą, niż można by spodziewać się po zwykłej grze wideo. Jasne, wszystko zostało opakowane w dziwaczną historię o zamienionych w owce mężczyznach, którzy próbują wspiąć się po sześciennych blokach, aby uratować swoje życie, ale ta niezwykłość jeszcze uwydatnia ludzką, przyziemną część fabuły.

Catherine nie spodoba się wszystkim, to prawda. Ale w erze coraz większego strachu deweloperów przed tworzeniem czegokolwiek, co nie jest bezpieczne i nie sprzeda się co najmniej w milionie kopii, chęć Atlusa do stworzenia i wydania czegoś tak unikalnego jak to jest naprawdę godna pochwały. Co najlepsze, to nie tylko dziwna gra - to również świetna gra. Conrad Zimmerman z Destructoida również nie żałował Catherine komplementów, oceniając ją w dziesięciostopniowej skali na 9:

Catherine stanowi fantastyczne doświadczenie i tym samym nieskomplikowaną, dającą dużo frajdy i pełną wyzwań grę zręcznościową. Nie powinien przegapić jej nikt, kto chciałby przeżyć świetną, dorosłą historię z emocjonalną głębią, wieloma zakończeniami i wątkami pobocznymi do rozwiązania, które zachęcają do ponownego przejścia gry. Etapy polegające na wspinaniu się na wieże są znakomite. Choć z pewnością nie przypadną one do gustu każdemu, zostały zrobione na tyle prosto, by pozwolić osobom zainteresowanym jedynie fabułą zobaczyć zakończenie gry. Z kolei gracze lubiący przesuwać klocki znajdą tu długie godziny zabawy. Wiele osób chwali Catherine za warstwę fabularną, ale o czym tak właściwie opowiada dzieło studia Atlus? Oddajmy głos recenzentowi magazynu Edge:

Catherine jest w swej istocie grą o naturze miłości, oddaniu i o tym, co znaczy "wieczność" w momencie, gdy minął już czas na dorośnięcie. Na pierwszy rzut oka jednak, to gra o wybieraniu między dwoma pięknymi kobietami jako podły protagonista, który zawsze zdaje się rozwiązywać ten właśnie dylemat.

Vincent [główny bohater gry - przyp. A.P.] to niezdarny, kudłaty i nieustannie otumaniony 32-latek, którego głównym zainteresowaniem wydaje się picie z przyjaciółmi. Nigdy nie oglądamy jego pracy, ale dowiadujemy się, że jest projektantem systemów komputerowych, bez większych perspektyw awansu. Mieszka samotnie w zaśmieconej kawalerce, a jego dziewczyna, Katherine, jest opanowana, ambitna i spełnia się jako sukiennik. Zaczyna sugerować, że jest gotowa na małżeństwo z Vincentem, ten z kolei zastanawia się, dlaczego wszystko nie może pozostać bez zmian.

Podczas gdy Vincent zapija swój niepokój wywołany nowymi planami Katherine, w jego życiu pojawia się młoda atrakcyjna kobieta, niejako przyzwana przez jego niezdecydowanie. Nazywa się Catherine i bardzo szybko staje się kłopotem dla zdecydowanie nieheroicznego bohatera gry po tym, jak wypija on za dużo i budzi się obok dziewczyny w łóżku. Rozgrywka w Catherine składa się z dwóch części: fabularnej, w której poruszamy się po barze i prowadzimy rozmaite rozmowy, oraz zręcznościowo-logicznej, polegającej na wspinaniu się w koszmarach Vincenta na wieżę poprzez odpowiednie przesuwanie klocków. Druga z nich budziła przed premierą sporo kontrowersji, ale z recenzji, chociażby tej opublikowanej przez Games Radar, wynika, że gra się w nią naprawdę przyjemnie:

Etapy z ustawianiem sześcianów, stanowiących koszmary Vincenta, są w większości szalone i dają masę frajdy. W każdym z nich trzeba dotrzeć na szczyt wieży poprzez pchanie, ciągnięcie i wspinanie się na liczne bloki i uciekać przed zapadającą się podłogą. Liczne rozwiązania pozwalają na różne podejście do każdej sytuacji, choć nieprawidłowe przesunięcie kilku bloków może prowadzić do śmierci - na szczęście opcja przewijania pozwala wyzerować parę ostatnich ruchów i spróbować ponownie. Nawet na niskim poziomie trudności poziomy te mogą okazać się całkiem wymagające.

Koszmary wypełnione są różnymi dziwactwami i przeszkodami. Antropomorficzne owce (motyw przewijający się przez całą grę) często uczą gracza nowych technik wspinania, ale próbują również zrzucić Cię z półek. Specjalne kostki, takie jak ciemne bloki (które są ciężkie i wymagają więcej czasu, by nimi manipulować), urozmaicają etapy. W trakcie zabawy znajdujemy też wiele przedmiotów, które pomagają się nam wspiąć, chociażby power-upy pozwalające zmaterializować sześcian z powietrza. Wszystkie etapy kończą się wymagającą walką z bossem, w której Vincent musi uciec uosobieniom niektórych fobii ze swojego prawdziwego życia. Ogólnie recenzje Catherine są bardzo pozytywne, a wytykane jej wady, takie jak okazjonalne problemy z pracą kamery, lekkie frustracje wynikające z rozgrywki czy niewłaściwy balans poziomu trudności, nie wpływają raczej znacząco na jakość gry. Na ich tle wyróżnia się jedynie Giant Bomb, który uznał, że Catherine zasługuje zaledwie na 2 w 5-stopniowej skali. Jeff Gerstmann tak uzasadnia swoją surową ocenę:

Nie jest to gra okropna, lecz zdecydowanie za dużo jej elementów sprawia wrażenie, jakby chciało mnie odepchnąć. Pomogłoby większe zróżnicowanie rozgrywki i więcej znaczących interakcji z postaciami. W swym obecnym kształcie najlepszą rzeczą w Catherine jest to, że na rynku nie ma tak naprawdę żadnej podobnej gry. Jeśli to Ci wystarczy, prawdopodobnie spędzisz z nią czas lepiej niż ja. Jak dowodzi recenzja portalu Giant Bomb, z pewnością nie jest to gra dla każdego i znajdą się osoby, które się na niej zawiodą - tak duża liczba ciepłych słów na jej temat nie może być jednak przypadkiem i niewątpliwie ma ona w sobie coś wyjątkowego. Ja bardzo chętnie poznam Catherine i choć mam świadomość, że mogę nie przetrawić jej specyfiki, cieszę się, że będę mógł spotkać się z nią jeszcze w tym roku. A Wy, również czujecie się zaintrygowani Catherine?

Adrian Palma

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)