W kalejdoskopie: Syndicate
Syndicate wzbudzało spore kontrowersje już w chwili zapowiedzi. Liczni fani pierwowzoru zastanawiali się, jak z kultowej strategii można zrobić "bezmyślną strzelaninę", i uważali, że to profanacja marki, żerowanie na jej sławie. Czy te wątpliwości były słuszne? Przekonajmy się.
24.02.2012 | aktual.: 15.01.2016 15:43
Jak to często w takich przypadkach bywa, obawy okazały się przedwczesne. Jasne, ortodoksyjni fani oryginału nie będą zachwyceni nowym „Syndicate”, bo to gry o zgoła odmiennych typach rozgrywki, w każdym razie z zagranicznych recenzji wynika, że mamy do czynienia z bardzo dobrą produkcją:
- Metacritic - PS3: 75% (15 recenzji); 360: 74% (29 recenzji); PC: 79% (3 recenzje) - GameRankings - PS3: 77,75% (8 recenzji); 360: 74,9% (20 recenzji)
Oceny z przedziału 7-8 to bardzo dobry wynik, ale warto zaznaczyć, że produkcja Starbreeze została uhonorowana także jedną maksymalną oceną, od portalu Giant Bomb. Jak czytamy w recenzji:
Wspaniale bawiłem się z „Syndicate”, a tryb kooperacji niesamowicie mnie wciągnął, czego bym się nigdy nie spodziewał. [...] Kampania przedstawia interesujący świat - z jednej strony brutalny, a z drugiej, pod względem wyglądu lokacji, aż nadto czysty. To ekscytująca przygoda, która wyznacza własny, znakomity i dający masę frajdy kierunek gatunkowi strzelanin. Podobnie jak genialny „Deus Ex: Bunt ludzkości”, „Syndicate” rozgrywa się w futurystycznym świecie opanowanym przez kilka ogromnych korporacji, które walczą ze sobą o władzę. Scenarzystom nowego DE udało się napisać w tych realiach naprawdę znakomitą opowieść - czy fabuła w grze Starbreeze jest równie dobra? Oddajmy głos dziennikarzowi Joystiqa:
Historia w „Syndicate” jest dokładnie tym, czego można się spodziewać po grze o dystopijnej tematyce. Jej słabości nie leżą jednak w zużytej formule, ale raczej w samym wykonaniu. Fabularne zwroty akcji nie są zbyt wyrafinowane. „Syndicate” pokazuje, że ma spory potencjał, ale nie czyni zbyt wiele, by odróżnić się od innych historii bazujących na podobnym schemacie. Gra kończy się tak gwałtownie i szybko, że zastanawiasz się, czy przypadkiem nie przeoczyłeś czegoś interesującego. W kwestii narracji „Syndicate” zwyczajnie zawodzi. Opowieść, stosunkowo wierna oryginałowi, zawodzi, i to nie tylko w opinii Joystiqa. Rozgrywka zaś, element, który chyba najbardziej odróżnia nowe „Syndicate” od pierwowzoru, jak na ironię dostarcza masy pozytywnych wrażeń. Takiego zdania jest m.in. Ryan McCaffrey z Official Xbox Magazine, który wystawił grze notę 8,5:
Jako że prawie każdy w świecie „Syndicate” ma umieszczony w mózgu chip, możliwość hakowania umysłów przeciwnika przy pomocy układu DART jest naprawdę niezłym pomysłem na rozgrywkę. Możesz go użyć, by powalić przeciwników na ziemię, skłonić ich do samobójstwa, albo sprawić, by przez pewien czas walczyli po Twojej stronie. Dzięki chipowi możesz uruchomić także specjalny tryb wizji termicznej, której towarzyszy spowolnienie czasu. Chciałoby się tylko, by te pomysły na rozgrywkę były częściej wykorzystywane; w trakcie gry odkryłem zaledwie połowę ze wszystkich dostępnych ulepszeń.
Hakowanie także nie zapada w pamięć, ale to dlatego, że strzelanie wypada tak cholernie dobrze. „Syndicate” jest przepełnione efektownymi wymianami ognia. Różnorodne i świetne rodzaje broni idealnie dopełniają świetną sztuczną inteligencję przeciwników i oryginalne, angażujące pojedynki z bossami. Tylko ostatnie starcie z bossem obniża poziom, bo jest nie tylko trudne, ale też nie pozostawia żadnego marginesu błędu. Walczyłem z nim jakieś 50 razy, zanim wreszcie zdołałem go pokonać. Jak na nastawionego na akcję FPS-a przystało, strzelania w grze jest bardzo dużo - część osób narzeka na powtarzalność i liniowość rozgrywki. Wymiany ognia prowadzi się zarówno w kampanii, jak i w trybie współpracy, wraz z maksymalnie trzema znajomymi. Misje kooperacyjne zdają się stać na podobnym poziomie co kampania, acz niektórzy, jak np. recenzent GameSpotu, stawiają je znacznie wyżej:
Tryb kooperacji jest wymagający, daje sporo emocji i stanowi fantastyczny miks strzelania ze specjalnymi umiejętnościami, które wymagają faktycznej współpracy oraz komunikacji. Zamiast rozlazłego tempa akcji i słabej narracji z jednoosobowej kampanii dostajesz prawdziwy wir walki, w którym z każdej strony lecą kule wystrzeliwane przez chmary twardych i agresywnych wrogów. Różnorodne etapy wymagają też czujności - musisz być świadomy tego, co znajduje się nad, pod i za Tobą. Ciężkozbrojni żołnierze zbliżają się do Ciebie ze swoimi minigunami, snajperzy mają Cię na celowniku, a Ty musisz pędzić do pokoju bezpieczeństwa, by rozbroić irytującą wieżyczkę, zanim rozerwie ona na strzępy cały Twój zespół. Opinie na temat poszczególnych elementów gry są bardzo podzielone, dlatego też trudno wskazać jednoznacznie zalety i wady „Syndicate”. Jedynym aspektem, który chwalą w zasadzie wszyscy recenzenci, jest oprawa graficzna, a szczególnie jej wyszukany styl artystyczny i imponujące oświetlenie. Ciepłe słowa pod adresem warstwy wizualnej padają nawet w tekstach z najniższymi notami (na poziomie 6/10), m.in. w recenzji brytyjskiego OXM:
Patrząc na screenshoty, będziesz się zastanawiał, jak coś tak pięknego może rozczarowywać pod tak wieloma względami. Na zwiastunach „Syndicate” przyciągało mnie do siebie przede wszystkim wyglądem świata przedstawionego, efektownymi, często oskryptowanymi akcjami oraz ciekawym wykorzystaniem chipa zamontowanego w głowie głównego bohatera. Wygląda na to, że żaden z tych aspektów nie zawodzi, dlatego z chęcią w nowe „Syndicate” zagram. Piszę to jako osoba, która nie miała styczności z pierwowzorem - może gdyby oryginalny „Syndicate” zachwycił mnie kilkanaście lat temu, mój pogląd byłby bardziej krytyczny. A Wy, wstąpicie do Syndykatu?
Adrian Palma