Cyberpunk 2077 Online powstanie czy jednak nie? Tłumaczymy i sprawdzamy
"Elementy online", "komponenty rozszerzające doświadczenie singleplayer", "rewidowanie planów" - to tylko niektóre z dziwnych określeń, których użyli przedstawiciele CDPR w kontekście sieciowego trybu do "Cyberpunka 2077". I rodzą one więcej pytań niż odpowiedzi.
31.03.2021 12:39
Znajdź trzy różnice.
Michał Nowakowski, członek zarządu CD Projekt, styczeń roku 2020: "Wersja multiplayer gry 'Cyberpunk 2077' jest kolejną planowaną przez nas grą AAA".
Adam Kiciński, wiceprezes spółki, końcówka marca 2021: "Zmieniamy nasze podejście do trybu multiplayer. Zamierzamy wprowadzać elementy online do naszych przyszłych tytułów stopniowo".
Zatem koniec z sieciową grą o randze AAA? Zmiana narracji jest drastyczna i nie nastraja pozytywnie. Nie musi jednak oznaczać przekreślenia sieciowych zapędów. A czytając nagłówki, można odnieść właśnie takie wrażenie.
Z drugiej strony trudno się im dziwić. Nie znoszę porównywania "Cyberpunk 2077" do "GTA V", ale pewnie nie byłem jedynym, który tryb sieciowy w Night City wyobrażał sobie na wzór "GTA Online". Wtorkowe zapowiedzi Redów definitywnie wybijają taki obraz z głowy.
Być online albo nie być - oto jest pytanie
CD Projekt Red oznajmił, że nie spodziewał się, iż tworzenie poprawek do "Cyberpunka 2077" potrwa tak długo. To z kolei wpłynęło na przedłużające się prace nad rozszerzeniami i aktualizacjami na konsole nowej generacji. I to, logicznie patrząc, w dalszej perspektywie musiało wpłynąć na sieciową odsłonę gry.
- Wersja multiplayer gry "Cyberpunk 2077" jest kolejną planowaną przez nas grą AAA. Biorąc pod uwagę, że premiera gry będzie miała miejsce we wrześniu, wydaje się, że wydanie trybu multiplayer w 2021 roku wydaje się mało prawdopodobne - mówił Michał Nowakowski, członek zarządu CD Projekt cytowany przez PAP Biznes, jeszcze w styczniu 2020 roku.
Zapowiedź buńczuczna, ale zupełnie zrozumiała. Kierunek pokazał Rockstar, który na takim pomyśle zbudował potęgę "GTA Online", a potem powtórzył przy okazji "Red Dead Redemption 2". Teraz patent powtórzyło Ubisoft, wydając w 2020 roku "Watch Dogs Legion", a w marcu 2021 dodając tryb online.
Te porównania nijak się mają do wtorkowych ogłoszeń CD Projekt Red. Wiceprezesi zgodnym chórem powtarzają, że spółka chce "rozbudowywać swoje gry o rozgrywki online" i "budować wokół nich społeczność na platformie GOG Galaxy". A to komunikat zgoła odmienny.
W dodatku niewiele mówiący i przeczący innej wypowiedzi z 2019 r. "Nie zamierzamy wyłącznie dodać jakąś funkcję dla wielu graczy i na tym koniec" – mówił wówczas Adam Badowski w rozmowie z Eurogamerem.
Popłoch na giełdzie
Zdezorientowany jestem nie tylko ja, ale również inwestorzy. Podczas wtorkowej telekonferencji najczęściej zadawanym pytaniem było: "co z trybem multiplayer?". W odpowiedzi padały hasła o "elementach online" wymiennie z "komponentami online". O ewentualnej monetyzacji Redzi nie chcieli jeszcze nic mówić. Ale jeżeli spółka myśli o ekspansji, a przecież mówi wprost, że nie myśli, tylko działa w tym kierunku, to pieniądze skądś brać musi.
"Zmieniamy nasze podejście. Zdecydowanie chcemy mieć online w naszych przyszłych grach, ale zamierzamy wprowadzać je krok po kroku. Tak więc pracujemy nad określonymi funkcjami, które ulepszają doświadczenie dla jednego gracza, ale nie pracujemy nad wydaniem wielkiej gry online" – mówił podczas wtorkowej telekonferencji Kiciński.
Z drugiej strony tłumaczył też, że prace nad "sieciowymi komponentami" (znów to dziwne słowo) zaczęły się dwa lata temu. Co dokładnie mogą oznaczać wspomniane komponenty?
Kiciński wspominał o tym, że mogą one działać w "określonych strefach" gry. Czyli może chodzić o np. areny PvP albo jakiegoś rodzaju społeczny hub, w którym gracze mogliby się spotykać. Nie wykluczałbym również grupowych wydarzeń i rankingów.
Nie wykluczam też innej kwestii. Być może CD Projekt nie zmienia samego projektu ewentualnej gry "Cyberpunk 2077 Online", a w taki sposób wdraża nową politykę, która ma zapobiec nadmiernemu pompowania balonika. Bo gdyby się nad tym dłużej zastanowić to, po co Redom kandyjskie Digital Scapes, specjalizujące się przecież w trybach sieciowych. Na swoim koncie mają m.in. "Destiny" czy tryb multiplayer dla "Dying Light" oraz grę battle royale "Dying Light: Bad Blood".
Nie zapominajmy również, że poszukiwacze i przetrząsacze plików "Cyberpunka 2077" doszukali się tam informacji dotyczących klas postaci (nieobecnych przecież w samej grze), "napadów" i trybu deathmatch. Inna sprawa, że mogą to być zapomniane pozostałości z kodu gry, które podzielą losy dwóch broni, biegania po ścianach czy jazdy metrem, które z gry finalnie wyleciały.
Jest jeszcze jeden aspekt, który nie pozwala mi do końca wierzyć w całkowity brak trybu online - giełda. Niejasny przekaz i zamieszanie już teraz wprowadziło sporą nerwowość i ceny akcji CD Projekt Red po raz pierwszy od marca 2019 r. spadły poniżej 200 zł. Tuż po godzinie 9:00 kurs pokazywał 182 zł, ale z czasem odbił na poziom 190 zł. Trzeba napisać to wprost - tak źle nie było od dawna, nawet przy kanonadzie negatywnych opinii po premierze "Cyberpunka 2077".
Tu też trzeba jednak dodać, że akcjonariusze Redów to w dużej części kapitał spekulacyjny czy inwestorzy nie do końca rozumiejący rynek gier wideo. I jeżeli producent wycofuje się z czegoś, co miało ciągnąć sprzedaż, powstaje panika, a w rezultacie wyprzedaż.Ta z kolei powoduje nerwowe ruchy drobnych inwestorów i reakcja giełdy jest czasami bardziej negatywna niż wskazywałyby na to fakty. Dlatego z czasem może przyjść odbicie.
Gracze nie mają jasnego obrazu, co dalej. Nikt nie wie, co właściwie z trybem multiplayer, o czym donoszą w nagłówkach media. Inwestorów za nic nie przekonał entuzjazm prezesa Kicińskiego i otwarcie studia w Vancouver. Czy taki efekt był na pewno zamierzonym planem?