Wo Long: Fallen Dynasty. Ta gra spuściła mi łomot [PIERWSZE WRAŻENIA]
Mieliśmy okazję sprawdzić, jak prezentuje się najnowsze dzieło Team Ninja. Wo Long: Fallen Dynasty to przede wszystkich wymagająca walka, jednak twórcy zadbali o ciekawe udogodnienie. Nie lubisz gier typu soulslike? Daj szansę tej produkcji.
17.01.2023 | aktual.: 25.01.2023 16:00
Redakcja testowała grę Wo Long: Fallen Dynasty na laptopie ROG Zephyrus Duo 16 z procesorem Ryzen™ 9 6900H oraz kartą graficzną GeForce RTX™ 3080 Ti w ramach współpracy promocyjnej z marką ASUS Republic of Gamers.
Na brak przedpremierowych materiałów z Wo Long: Fallen Dynasty nie możemy narzekać. Team Ninja ochoczo ujawnia tajniki swojego najnowszego dzieła, co pozwala utrwalić obraz gry. Daniem głównym jest bez wątpienia walka: tak wymagająca, jak i satysfakcjonująca.
Nie grywam regularnie w gry typu soulslike. Od święta przypomnę sobie jakiś klasyk gatunku albo zapoznam się z nowościami (nie, nie używam bananów do grania w Elden Ring). Mój brak systematyczności rodził pewne obawy natury gamingowej: czy Wo Long: Fallen Dynasty nie będzie grą zbyt trudną dla mnie?
Rozgrywka najlepszym nauczycielem
I tak i nie, ale od początku. Spędziłem 5 godzin z Wo Long: Fallen Dynasty i żałuję, że tylko tyle. Początek rozgrywki rzuca nas w objęcia wioski trawionej wojenną pożogą. Zanim przystąpimy do tutorialowej ceremonii, musimy wykreować swojego bohatera. Chyba pół godziny spędziłem w edytorze postaci – jest to godne, sprawiedliwe (i tak dalej), a przy tym bardzo rozbudowane narzędzie. Plusik.
Samouczek jak to samouczek – wyjaśnia zasady rządzące rozgrywką Wo Long: Fallen Dynasty. Jednak najlepszym treningiem i tak pozostaje walka, czyli rdzeń rozgrywki. Eliminacja wrogo nastawionej "drobnicy" w pierwszej części, kończy się starciem z bossem. Idealny materiał szkoleniowy.
Tutaj kłania się mały paradoks: najwięcej czasu zabrał mi pierwszy boss. Z kolejnymi nie miałem już tylu problemów, a wynika to z tego, że trzeba zrozumieć prawidła rządzące walką. Liczy się wyczucie czasu i parowanie ciosów, które otwierają furtkę do prawdziwej rzeźni. Uniki również są, ale w mojej ocenie nie zawsze dają pożądany efekt. Niekiedy okienko czasowe jest krótkie (skąd my to znamy?), więc często uczyłem się na własnych błędach. Tak, niektórych ataków trzeba się wyuczyć. Jeśli nie popełniamy zbyt wielu błędów, to walka odwdzięczy się przyjemnym wyrzutem adrenaliny oraz satysfakcją.
System oparty na morale
Okej, a co zrobić, jeśli okaże się, że dany przeciwnik jest zbyt trudny? Kłania się ciekawe rozwiązanie, czyli system morale. Współczynnik (posiadają go również wrogowie) "nabijamy" eliminując przeciwników, a każdy kolejny poziom sprawia, że stajemy się silniejsi. Najlepiej atakować takich, którzy mają znacznie wyższy poziom morale. Innym sposobem na awansowanie w tym systemie jest wbijanie specjalnych sztandarów w miejscach strzeżonych przez grupy silniejszych wrogów.
I faktycznie to działa. Miałem problem z mini-bossem, więc wróciłem do żerowania na słabszych przeciwnikach, co w tym przypadku bardzo mi pomogło. System morale działa też w drugą stronę: nasz współczynnik maleje, gdy zostaniemy zabici. Kolejny plusik. To właśnie dlatego napisałem, by "dać szansę tej produkcji", nawet jeśli nie przepadamy za grami soulslike.
Tego systemu nie należy jednak mylić z klasycznym RPG'owym rozwojem postaci. Tutaj dzieją się dobrze znane czary i dziwy. Fundamenty swojego buildu stawiamy na drzewkach rozwoju postaci (Wood, Fire, Earth, Metal, Water), do których przypisane są unikalne dla danej klasy zaklęcia.
Takim sprzętem można zabić
Zaklęcia to jedynie dodatek, zresztą tak samo jak broń dystansowa (łuk, bomby, noże do rzucania). Czasami pomaga, jednak powierzanie im w pełni swojego bezpieczeństwa jest ryzykowne, gdyż liczy się nasz oręż główny oraz w pewnym stopniu nasz kompan. Jest bystry, nie trzeba go zachęcać do szatkowania wrogów, ale też wymagania niańczenia –musimy go leczyć. Przydatne są również eliksiry wzmacniające i leczące.
Kreacja świata
Ogrywałem jedynie fragment Wo Long: Fallen Dynasty, więc muszę podkreślić, że nie wiem, jak prezentuje się cała gra. Po pięciu godzinach stwierdzam, że nie czuć tutaj mroku Dark Souls czy Bloodborne. Owszem, towarzyszą nam nieumarłe szkarady i bestie, ale jakieś to wszystkie takie... malownicze? I nie, nie jest to zarzut. Zdaje się, że twórcy uwzględnili dociekliwość gracza i poukrywali nagrody w różnych, niekoniecznie oczywistych miejscach. To zachęca do eksploracji. A i graficznie jest całkiem przyjemnie.
Błędy? A co to jest?
Ogrywany przeze mnie fragment nie zawierał jakichkolwiek błędów. Wszystko śmiga jak należy, optymalizacja wykonana w stopniu "eleganckim". To dobry prognostyk. Przypomnijmy, że produkcja zmierza na PC, PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One oraz Xbox Series X|S (premiera 3 marca).
Czuć ducha Nioh
Jeśli przypadły Tobie do gusty gry z serii Nioh, to Wo Long: Fallen Dynasty jest pozycją totalnie obowiązkową. I owszem, w nowej produkcji Team Ninja można wyczuć ducha poprzednich dzieł, ale wszystko wskazuje na to, że nie zabraknie tu nowych rozwiązań. Z chęcią poznam kolejne.
Sebastian Barysz, dziennikarz Polygamii