Szef Telltale Games opowiada o crunchu i przyczynach upadku studia
Jego zdaniem początkiem końca był gigantyczny sukces The Walking Dead.
Crunche to w branży gier zjawisko dość powszechne, przez długi czas mówiło się jednak o nim niewiele. Ostatnio jednak temat coraz częściej pojawia się w mediach. Crunch miał miejsce przy każdej odsłonie Wiedźmina, ostatnio dowiedzieliśmy się, jak wyglądała sytuacja w przypadku Metro Exodus, niemal nieustanną walką z czasem były prace nad Anthemem, a wcześniej Dan Hauser tłumaczył się ze 100 godzinnych tygodni pracy poprzedzających premierę Red Dead Redemption 2. Tym razem temat poruszył Kevin Bruner były dyrektor generalny nieistniejącego już Telltale Games.
Zobrazował crunche jako przykrą konieczność, niezbędną do utrzymania studia przy życiu jak najdłużej się dało. Szefostwo zdawało sobie sprawę, że to równia pochyła, a najmniejsze opóźnienie może wpędzić będącą w nieciekawej sytuacji finansowej firmę do grobu. Tygodnie pracy w firmie trwać miały 80 godzin. Co zdaniem Kevina zabiło studio? W wywiadzie dla Game Informera wskazał między innymi... popularność egranizacji The Walking Dead.
Komentuje. Rzeczywiście coś w tym jest, bo kolejne gry od czasu sukcesu tej o zombie stały się schematyczne. Nie tylko pod względem rozgrywki, ale nawet operowania różnymi sztuczkami narracyjnymi. To jednak jak zaintrygował graczy pierwszy sezon The Walking Dead było też przyczyną tego, że udało się trafić z formułą. W przypadku kolejnych gier nie była już jednak niczym unikatowym.
Ostatecznie firma padła więc ofiarą własnego sukcesu i ślepej polityki odcinania kuponów i prób powtórzenia go tymi samymi środkami. Najbardziej dobijające dla pracowników miało być z kolei patrzenie na to, że ich długa praca po godzinach i chęć ratowania sytuacji przynosiła coraz gorsze skutki. Firma przeszła jednak już tyle kroków po złej drodze, że nie dało się z niej zawrócić.
Krzysztof Kempski