Mass Effect: Edycja Legendarna - tak samo (nie)doskonały [Pierwsze wrażenia]
Remaster, na który czekali wszyscy. BioWare obiecał sporo i w większości przypadków dotrzymał słowa, chociaż kilka starych "błędów" nie daje o sobie zapomnieć. Jednak po kilku godzinach w grze "Mass Effect: Edycja Legendarna" muszę powiedzieć jedno: chcę więcej.
Oryginalną trylogię "Mass Effect" ukończyłam chyba kilkanaście razy. Ale kto kocha tę serię, ten dobrze wie, że do rozpoczęcia zabawy ponownie nie trzeba długo namawiać. Tym bardziej, gdy taka "Mass Effect: Edycja Legendarna" ma pozwolić mi spojrzeć na ukochany świat w odświeżonej graficznie wersji. I bez pięciominutowej jazdy windą.
Pierwszy rzut oka
Udało mi się pograć przez kilka godzin, ale podzieliłam ten czas pomiędzy wszystkie trzy części, aby móc powiedzieć co nieco o każdej z nich i tym, jak prezentuje się po "odświeżeniu". Największe zmiany (zgodnie z oczekiwaniami) przeszła pierwsza odsłona "Mass Effecta".
Już na pierwszy rzut oka widać ogromne różnice, gdy porównamy tylko warstwę wizualną. Oświetlenie i wysokiej jakości tekstury wyglądają pięknie, chociaż cały czas brakuje porządnego wygładzania krawędzi. Nadal widać, że nie jest to "nowa" gra, ale trzyma poziom solidnego remake’a.
O ile otoczenie i efekty wyglądają genialnie, to twarze czy ruch ust wciąż pozostawiają wiele do życzenia. Cóż, taki urok BioWare - motion capture nigdy nie było ich mocną stroną, więc nie udało się tego elementu odratować w odświeżonej trylogii.
Dwie pozostałe części "Mass Effect" również wyglądają znacznie lepiej niż pierwotnie, a trzecia może nawet konkurować z niektórymi dziś wydawanymi tytułami. Jednak poza tym, że wszystkie gry wyglądają znakomicie, to również bardzo płynnie działają.
Nie mam bardzo mocnego komputera, ale każdą grę udało mi się odpalić w rozdzielczości 4K i cieszyć się płynną rozgrywką. Pojawił się za to taki problem, że wraz z wczytaniem nowego poziomu, zmieniała się rozdzielczość w grze i obraz się rozciągał. Miejmy nadzieję, że uda się to naprawić premierową łatką.
Duży plus za wsparcie obsługi pada na PC, bo wcześniej nie miałam okazji zagrać na konsoli, a ku mojemu zdziwieniu gra się bardzo dobrze. Rozgrywka przywodzi na myśl "Gears of War", ale jest znacznie płynniej. W każdym momencie możemy się też przełączyć pomiędzy myszą i klawiaturą - co brzmi jak oczywistość, ale w tytułach BioWare to raczej rzadkość.
(Nie)doskonały "Mass Effect"
Mimo że "Mass Effect" zajmuje szczególne miejsce w moim sercu, to staram się nie być ślepa na jego wady. A chyba każdy, kto zagrał kiedykolwiek w grę BioWare, miał poczucie, że zawsze jest tu jakieś wyraźne pole do poprawy. Remaster był świetną okazją, by załatać to i owo, ale wydaje się, że momentami można było zrobić trochę więcej.
Poza odświeżeniem grafiki, paru zmian doczekały się również inne elementy gry, co widać przede wszystkim w pierwszej części. "Paru" to właściwe słowo, ponieważ najbardziej zauważalne jest jednak ujednolicenie interfejsu i skrócenie czasu ładowania poszczególnych map.
Miałam nadzieję, że BioWare nieco bardziej "upodobni" pierwszą część serii do dwójki i trójki pod kątem rozgrywki czy rozwoju postaci. Niestety, to wciąż ten sam "stary" "Mass Effect" i obawiam się, że przez to dużo osób może się odbić od całej trylogii.
Kilka starych błędów pozostało, a wystarczyło włożyć tylko trochę więcej energii, by je naprawić. Najlepszym przykładem jest brak możliwości zagrania z angielskim dubbingiem i polskimi napisami. A wystarczyło dodać jeden suwaczek do menu gry, by nie trzeba było grzebać w plikach.
Jeżeli zaś zagramy z polskim dubbingiem, to wyskoczy nam komunikat, że część treści (głównie z dodatków) będzie wyświetlana i tak po angielsku. Przypomnę również, że "ME3" nie ma polskiego dubbingu, a "ME" i "ME2" ma inną polską obsadę, więc ogólne wrażenie pozostawia niesmak.
A jeśli zastanawiacie się jak wypada jazda Mako to… nie będziecie zachwyceni. Jest lepiej, ale nadal darzę szczerą nienawiścią wszystkie sekwencje gry, kiedy muszę wsiąść w ten pojazd. Dobrze chociaż, że mniej czasu spędzamy w windach, które (jak pamiętają starzy wyjadacze serii) również były zmorą "ME".
Stara miłość nie rdzewieje
"Mass Effect Edycja Legendarna" to solidne remastery oryginalnej trylogii. BioWare odwalił kawał dobrej roboty, by poprawić tekstury, oświetlenie i płynność gry. Dużym plusem jest możliwość zagrania we wszystkie dodatki, w tym w te, które wcześniej nie były w Polsce dostępne. Remaster wychodzi również taniej, niż gdybyśmy chcieli kupować "oryginalne" gry i dodatki osobno.
Znane z oryginalnej trylogii niedociągnięcia nie przeszkadzały mi, by wtedy pokochać tę grę i tak samo nie przeszkadzają mi teraz. Gra prezentuje się świetnie, działa bardzo dobrze, nawet na średnim sprzęcie. Jeżeli do tej pory nie mieliście okazji zagrać, a kusił was "Mass Effect", to teraz jest najlepsza okazja, by poznać pełną historię Sheparda.
Dla fanów serii "ME: Edycja Legendarna" to pozycja obowiązkowa, bo i tak kochamy ją mimo jej wad. Odświeżony "Mass Effect" przywrócił wszystkie pozytywne wspomnienia i wrażenia, jakie towarzyszyły mi przy każdym przejściu oryginalnej trylogii. Zacieram też ręce, by przysiąść do serii na Xboksie Series X i zobaczyć, jak prezentuje się na nowej generacji konsol.
Platforma: PC, PlayStation4, PlayStation5, Xbox One, Xbox Series X|S
Producent i wydawca: BioWare, EA
Data premiery: 14.05.2021
Wersja PL: dubbing + napisy
Kod na grę otrzymaliśmy od wydawcy. Grę testowaliśmy na PC.