Odświeżony Mass Effect wygląda bajecznie. Różnice widać gołym okiem
W zalewie remasterów, remake'ów i ich pochodnych, jedne gry błyszczą, inne zakrawają o szczyt lenistwa. Nadciągające "Mass Effect Legendary Edition" zdaje się zaliczać do tej pierwszej grupy.
To nie będzie zwykłe podbicie rozdzielczości tekstur. Twórcy chwalą się, że każda z odsłon "Mass Effect" została przygotowana pieczołowicie i z odpowiednim namaszczeniem. Największe zmiany dotyczą leciwej "jedynki". Rewolucji można spodziewać się też mechanice walki. Ta ma być bliższa akcyjnym inklinacjom znanym z "Mass Effect" 2 i 3.
Widać to szczególnie przy poruszaniu się postaci w ogniu i korzystania z osłon. Tyczy się to również celowania i samej pracy kamery. Nowością będzie walka wręcz, która pojawiła się dopiero w ME2. Ponadto pojawi się możliwość wydania rozkazu każdemu członkowi naszej drużyny, o czym w "jedynce" mogliśmy jedynie pomarzyć.
Z istotnych zmian warto wymienić poprawę zarządzania ekwipunkiem, w tym oznaczaniem i szybkim sprzedawaniu rzeczy niepotrzebnych. Inaczej nabijane będą również punkty doświadczenia. To o tyle ważne, że w "Legendary Edition" zrezygnowano z ograniczenia maksymalnego poziomu postaci podczas pierwszego podejścia do kampanii. Ale chyba najważniejsza i najbardziej wyczekiwana zmiana to ta dotycząca koszmarnego sterowania transportowca Mako.
Ekipa BioWare postanowiła się pochwalić wizualiami w poniższym klipie.
Jak to wszystko wypadnie w przysłowiowym praniu? Okaże się już niedługo. "Mass Effect: Legendary Edition" trafi na pecety, konsole PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One oraz Xbox Series X|S 14 maja.