"Po prostu czasami za pierwszym razem nie wychodzi". Według jednego z szefów Sony No Man's Sky jeszcze pokaże, na co je stać
Oby, bo to w gruncie rzeczy fajny pomysł z fatalnym wykonaniem. I jeszcze gorszym marketingiem.
Chciałbym współczuć Seanowi Murrayowi i ekipie Hello Games. Goście mieli wizję, chcieli stworzyć ambitną grę. Wbrew przeciwnościom porwali się na coś, z czym duża ekipa z praktycznie nieograniczonym budżetem i olbrzymim doświadczeniem nie potrafi sobie poradzić od ponad czterech lat. Jasne, nie wyszło, bo zamiast ciekawej, wciągającej gry dostaliśmy co najwyżej wypasiony silnik z kilkoma próbkami jego możliwości.
No Man’s Sky - Launch Trailer | PS4
Zrobić grę, która okazała się słaba to jeszcze nic strasznego, a na pewno nie powód do wylewania na twórców wiader pomyj w Internecie. Szczególnie, że No Man's Sky miało być naprawdę wielką produkcją z olbrzymim, żyjącym, proceduralnie generowanym wszechświatem, nieskończonymi możliwościami i wielką tajemnicą na samym końcu. I normalnie byłoby mi szkoda sympatycznego brodacza w kraciastej koszuli, dla którego fala krytyki musiała być bardzo bolesnym doznaniem.
Ale nie jest. Wydanie słabej gry to jedno, kłamanie w żywe oczy o rzeczach, które będą w niej dostępne, a następnie próby wmawiania nam, że czegoś nie zrozumieliśmy, to już zupełnie osobna kwestia. A właśnie tak postąpił Murray, bo niemal w każdym materiale przed premierą obiecywał wszystko to, czego w No Man's Sky zabrakło. No i te śliczne bullshoty, którym postanowiła przyjrzeć się odpowiednia komisja w Wielkiej Brytanii.
No Man's Sky Release Trailer
Patrząc na aktywność Hello Games po premierze gry można powiedzieć, że jest ona odwrotnie proporcjonalna do tego, co działo się przed wypuszczeniem No Man's Sky. Ostatnia informacja o aktualizacji pojawiła się zarówno na Steamie, jak i stronie gry 2 września. Facebookowe profile NMS i Hello Games milczą od miesięcy, a czytając notatki dotyczące patchy widzimy jedynie poprawki usuwające błędy. Natomiast ostatnią informacją na Twitterze jest ta, że domniemany post o treści "No Man's Sky było błędem" to efekt włamania się na konto firmy.
Samo Sony też nie jest zbyt chętne do udzielania komentarzy. We wrześniu Shuhei Yoshida z jednej strony rozumiał niezadowolenie z gry, a z drugiej próbował bronić Murraya mówiąc, że to przecież niezależny deweloper, niezatrudniający PR-owca z prawdziwego zdarzenia. Teraz głos postanowił zabrać Shawn Layden, szef Sony Interactive Entertainment Worldwide Studios.
Podczas ostatniego odcinka Live with Youtube Gaming powiedział, że nie powinniśmy stawiać krzyżyka na No Man's Sky i Hello Games, bo studio cały czas pracuje nad dostarczeniem nam produktu zbliżonego do tego, jakim był zapowiadany. Wspomina też, że to był bardzo ambitny projekt, a Sony nie chce "dusić kreatywności".
A może jednak powinni? Wtedy przynajmniej nad danymi tytułami pracowaliby ludzie w miarę się na tym znający. Dalej dodaje:
By potem usprawiedliwiać Murraya i ekipę Hello Games:
No nie wychodzi, nie da się ukryć. Tylko wydaje mi się, że Layden nie do końca rozumie, o co cała afera. Ludzie nie są wściekli, że No Man's Sky jest grą słabą. Jak już pisałem, to duży, ambitny projekt, z którym małe studio bez doświadczenia sobie nie poradziło. Bardziej chodzi tu o fakt, że przez cały okres przed premierą kłamano nam w żywe oczy. I tłumaczenie, że "Murray nie ma PR-owca" jest nie tyle słabe, co głupie. W końcu Sony objęło tę grę swoją "opieką" i gigant powinien jeśli nie zapewnić ludzi znających się na marketingu, to chociaż nieco przyhamować Seana z obietnicami.
Live with YouTube Gaming Episode 6: Blizzcon, PS4 Pro, iJustine, Boogie2988
Cóż, niech łatają, dodadzą przynajmniej część obiecanej zawartości i najważniejsze - niech w końcu sprawią, że warto w ten tytuł zagrać. Zanim jednak to nastąpi możemy ratować się modami. Albo w ogóle innymi grami.
Bartosz Stodolny