No proszę, w Resident Evil 7 mieliśmy zobaczyć zombiaki
I pieska też, ale wyłącznie jednego.
23.03.2017 12:48
Siódmy Resident zdominował obecny krajobraz horrorów. Capcom robi, co może, by o grze nadal się mówiło - wszak do Biohazard trafią jeszcze dwie kampanie DLC, jedna darmowa, jedna płatna (nadal nie polecam dokupywać pozostałych dodatków), a za rogiem czai się już ultrabrutalny Outlast 2, który też ma chrapkę, by na całym tym "odrodzeniu" horrorów jakoś skorzystać. Udało mi się trafić, gdy w grudniu przewidywałem taki rozwój sytuacji.
Making Of Part One: Beginning Hours
"Siódemka" była super. Bardzo ryzykowna, wyraźna, w perspektywie całej serii cholernie nowatorska. A jaka jeszcze mogła być? Pierwszy z dokumentów, którymi firma przygotowuje publiczność do następnej kampanii fabularnej (o jakiej nie mogę napisać nic, bo spoilery) sugeruje jeszcze większy hardkor. Rodzina Bakerów na początkowych etapach produkcji posiadała jeszcze zmutowaną suczkę Diane - ta miała odegrać ważną rolę w kultowej kolacji przy stole. Znając już wyobraźnię twórców (scena z piłą, uch!), pozostaje mi delikatnie zakląć. Tak samo jak nad brakiem... zombiaków.
Filmik warto także zobaczyć dla kilku sekund pierwszego konceptu, który Japończycy pokazali amerykańskiemu oddziałowi Capcomu oraz szefostwu - sugerującego dużo większe podobieństwo z P.T. - albo ciekawostki, że najważniejszą inspiracją dla gry było pierwsze "Martwe Zło". To takie oczywiste, gdyby się dłużej zastanowić. Odizolowana, podupadła lokacja. Mała obsada. Nagłe przemiany bohaterów. Kurczę.
No i zdecydowanie za rzadko Capcom chwali się buźką Koshiego Nakanishiego, który odpowiada za zmartwychwstanie marki. To dzięki niemu dostaliśmy Revelations, to on kierował "siódemką". Dobrze wiedzieć, że na pokładzie jest "nowy" Shinji Mikami. Ale bym już zagrał w to DLC.
Adam Piechota