Graj utracony: nie ma na co czekać?

Graj utracony: nie ma na co czekać?

Graj utracony: nie ma na co czekać?
marcindmjqtx
02.05.2010 09:49, aktualizacja: 15.07.2016 10:30

Na Heavy Rain czekałem od E3 w 2006 roku. Na Alana Wake'a od E3 w 2005 roku. Przez te lata obie gry obrastały w legendy, narastały wobec nich oczekiwania, na długo przed premierą były punktem odniesienia dla innych produkcji, miały być przełomem, wytyczeniem nowej drogi, rewolucją. Czekaliśmy wszyscy. Miały być inne, wyjątkowe, niezwykłe. Obie zajawiałem w "Newsweeku" przez trzy lata, jako najważniejsze nadchodzące premiery kolejno 2008, 2009 i 2010 roku. Heavy Rain skończyłem na parę sposobów kilka tygodni temu (tu przeczytacie moje wrażenia), przed chwilą odłożyłem pada, którym kierowałem poczynaniami pana Wake'a. Wyjrzałem za okno, jest piękny słoneczny dzień, szykuje się wspaniała majówka. Wygaszone czarne pudełka pleja i klocka leżą obok siebie i tak sobie myślę: cholera, może i jest w co grać, ale nie ma już na co czekać.

Recenzja AW pewnie lada dzień ukaże się na Poly, nie będę szczegółowo opisywał gry, choć rezerwuje sobie prawo do votum separatum - jako pisarz o przygodach pisarza - ale jakoś trzeba ten pojedynek gigantów skomentować. Obie produkcje dostałyby ode mnie bardzo wysokie oceny, w okolicach 5, może 5+ nawet. Za zupełnie różne sprawy. Heavy Rain za odwagę zrobienia czegoś nowego, Alan Wake za mistrzowskie wykorzystanie znanych nam z każdej strony klisz i schematów. Z tego punktu widzenia HR jest ciekawsze, ale AW nieporównywalnie bardziej grywalny. HR to forma, szukanie nowych środków wyrazu, próba połączenia filmowej narracji ze zręcznościowymi elementami i jakąś tam namiastką dokonywania wyborów.

Alan co prawda odgrażał się nowatorską strukturą serialu, ale na pogróżkach się skończyło, nie ma co tego porównywać do np. Alone in the Dark, gdzie menu w stylu DVD było zrobione wzorowo. Alan to po prostu mistrzowski survival horror, nastrojowy, piękny plastycznie, z dobrą fabułą, odpowiednio liczebnymi przeciwnikami wyposażonymi w siekiery i odpowiednio wydumanymi bossami, zwłaszcza [spoiler ocenzurowano - ZM]. Na mojej półce stoi pan Wake obok drugiego Silent Hilla, Dead Space'a i Bioshocka. Bardzo, bardzo wysoko czyli.

Czy jednak są te produkcje jakimś przełomem, pchnięciem gatunku na nowe tory? Nie jestem pewien. Alan to doskonała gra, ale daleko jej do nowatorstwa Assassin's Creed, Arkham Asylum, czy Mass Effect. A wyskakujące zza identycznych krzaków identyczne demony po którejś godzinie boleśnie przypominają nam, czego w grach najbardziej nie lubimy i czego naprawdę już mamy dosyć. Z kolei dzieło Davida Cage'a tak bardzo miało być tak nowatorskie, że zapomniano, że fajnie, gdyby gra była grą. Nie na darmo mistrz Pilch mawia, że "jak ktoś się natęża na nad-gatunek - wychodzi mu pod-gatunek, a i to w najlepszym razie". Jednak, tak zupełnie szczerze, jeśli jakaś gra ma ruszyć bryłę z posad świata, to właśnie Heavy Rain. Ma mnóstwo mniejszych i większych błędów, ale wybobrażam sobie zrobione w tym stylu kryminały, romanse, dramaty obyczajowe. Ciut więcej wyborów, ciut więcej swobody, ciut więcej konsekwencji naszych czynów i to jest dokładnie to, czego oczekuję. Taki Mass Effect, tylko mniej strzelania, a więcej gadania i eksploracji. Istnieje szansa, że developerzy zainteresują się tym kierunkiem, skoro Ethan Mars z kumplami znaleźli ponad milion nabywców. To ciągle nie 5 milionów najlepszego tytułu Sony, czyli MGS4, nie wspominając o MS i 8 milionach kopii Halo 3 - ale jest o co walczyć.

Dziwnie pisać o tych dwóch tytułach w czasie przeszłym. Na tyle dziwnie, że zacząłem grzebać w głowie i notatkach, na co teraz czekam. Jaka wiekopomna gra już została zapowiedziana, jakaż to niezwykła nowość ukaże się za parę lat i pozamiata, dokona wielkiego przełomu i w ogóle padniemy na kolana? Cholera, nie ma takiej gry.

Same sequele i powtórzenia, dalsze ciągi dalszych ciągów. Rzecz jasna zagram w kolejne części Wiedźmina, Fable, Mafii, Dead Space, PoPa i Tomb Raidera, będę kupował wszystkie Medale i CoDy, a sequele z udziałem Desmonda, Batmana i Sheparda chętnie zobaczyłbym na swojej półce jak najszybciej. Ale trochę to tak wygląda, jakby w czasie ubiegłorocznego kryzysu developerzy pozamykali wszystkie projekty, które nie były pewniakami. Nie słychać o produkcjach typu Mirror's Edge, czy właśnie HR albo Alana. Nawet The Last Guardian, po którym wiele sobie obiecuję, jest zapowiedziany jako formalny i stylistyczny sequel poprzednich gier Ico. A L.A. Noire? Cóż, chciałbym się mylić, ale biorąc pod uwagę, że robią to spece z Rockstara, dostaniemy pewnie GTAIV w innych dekoracjach, fantastycznie dopracowany świat Los Angeles lat 40., gdzie trzeba będzie w kółko dawać komuś po gębie albo wsadzać kulkę w łeb, żeby popychać do przodu fabułę, a każda kolejna misja będzie wymagała przejechania coraz większych kawałków miasta.

Czyli jak? Nie szykuje się żadna rewolucja? Nawet sztucznie napompowana? Był czas, kiedy bardzo podniecałem się Natalem , ale o ile Microsoft nie pokaże czegoś mistrzowskiego na E3,  będę musiał to odszczekać, bo coraz bardziej wygląda Natal na przystawkę, dająca xboksowi funkcjonalności Wii. I tyle.

Może to oznaka normalności i dojrzewania gier? W końcu w świecie literatury i filmu poza nielicznymi przypadkami ("Avatar") nie oczekuje się przełomów - oczekuję się sprawnych produkcji, zaskakujących fabuł, zakręconych historii. A czego byśmy nie mówili, to gry są - to zdanie piszę bardzo, bardzo ostrożnie - coraz lepsze. To ciągle niestety stara, dobra krwawa jatka, na dodatek coraz prostsza, wymagająca coraz mniej cierpliwości i umiejętności, nieomalże samosięprzechodząca - trudno. Ale też chyba jatka dojrzalsza, bardziej angażująca, ciekawsza. Ciągle scenariuszowe wysiłki producentów są rozkosznie nieporadne, ale trzeba docenić, że dziś byle shooter - to głównie zasługa Bioshocka - stara się mieć bohaterów, fabułę i zwroty akcji. Co nie zmiania faktu, że po półtorej godzinie odpadłem na przykład od Bad Company 2, bo nie byłem w stanie wytrzymać z tą fabułą i tymi bohaterami.

Napiszcie, co myślicie. Szykuje się jakaś gra, która wszystko przewartościuje? Sprawi, że padniemy na kolana i nic już nie będzie takie jak wcześniej? Czy po prostu będziemy grali w znane produkcje z coraz to nowymi numerkami - niby to samo, ale za każdym razem ciut lepiej.

Zygmunt Miłoszewski

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)