Company of Heroes 3 - recenzja. Czas nie stoi, czas ucieka
Company of Heroes 3 to długo wyczekiwana kontynuacja, która dla wielu graczy była prawdopodobnie "pewniaczkiem", jeśli chodzi o jakość i grywalność. Po sukcesie CoH 2 wystarczyło przecież tylko doszlifować to i owo i czekać na pochwały. Nie tym razem.
Gry strategiczne to gatunek, w którym zbyt duże zamieszanie skutkuje albo rewolucją, która przyciągnie do tytułu rzeszę fanów na lata, albo widowiskową klapą, którą trzeba będzie naprawiać po premierze gry. Company of Heroes 3, następca udanej dwójki, z pewnością nie zaliczy się do tej pierwszej grupy. Ale może uniknie drugiej.
Praca w redakcji poświęconej grom ma kilka plusów. Jednym z nich jest przymusowe sięganie do kupki wstydu. Kiedy zgłaszałem chęć ogrania Company of Heroes 3 motywowałem się w dużej mierze tym, że będę miał w końcu okazję, by odpalić dwójkę, która kisi się na koncie Steam od dawna. Koniec końców CoH 2 ukończyłem w lutym, bezpośrednio przed graniem w trójkę, w związku z czym kontrast między wydanymi na przestrzeni dziesięciu lat grami jest dla mnie więcej niż wyraźny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dla tych, którzy zechcą krytykować lub snuć domysły - nie przeszedłem CoH 3, spędziłem w grze ponad 20 godzin, ale fakt, że jej nie ukończyłem, nie wynika z mojego lenistwa, a z tego, jakie odczucia płyną z rozgrywki. Dłużącej się rozgrywki. Bardzo dłużącej się rozgrywki.
Kampania włoska - czuć Total Warem
Głównym punktem Company of Heroes 3, a przy tym trybem, w którym spędziłem niemal cały czas poświęcony produkcji, jest kampania włoska, w której, co łatwo zgadnąć, walczymy we Włoszech. Jej cechą charakterystyczną jest mapa taktyczna, po której przemieszczamy się kompaniami niczym w serii Total War, podbijając kolejne miasta, niszcząc niemieckie uzbrojenia i tocząc walki z niemieckimi kompaniami, które starają się nam przeszkadzać w odbijaniu miast z rąk nazistów. Mapa taktyczna przy okazji jest jak kamień w bucie.
Ograniczmy porównania do minimum, więc wspomnę tylko, że w serii Total War jest co nieco do zrobienia na mapie świata. W Company of Heroes 3 mamy po prostu odbijać miasta i walczyć, wykorzystując do tego zarówno poruszające się po mapie kompanie, jak i samoloty czy statki, które pomagają w osiąganiu celów. A jeśli nie ma co robić, poza walką to trzeba by postarać się, by walk nie było zbyt dużo, albo żeby nie były monotonne. W CoH 3 to nie wyszło.
Początkowo można być tym zauroczonym. W teorii dostajemy pewną swobodę, kolejne misje, a do tego na mapie natkniemy się co jakiś czas na wrogie jednostki, z którymi stoczymy bój. W praktyce wyszło to bardzo źle.
Bij Niemca, czyli nieskończona fala potyczek
Mapa Włoch jest spora, nie brakuje na niej wrogich kompanii, które nie unikają kontaktu. Przekłada się to na wiele podobnych walk, które rozgrywamy raz za razem. Gra oferuje nam w zasadzie trzy warianty "losowych" starć - odpieranie ataki wroga przez określony czas, przejmowanie i utrzymanie określonych punktów oraz zerowanie licznika biletów wroga wraz z każdą zabitą jednostką. Wszystko to toczy się na ograniczonej liczbie map, przez co po kilku godzinach człowiek ma dość.
Istnieje sposób na pominięcie tych walk - można rozwiązywać je automatycznie. Tylko kto się na to zdecyduje, jeśli pasek przewagi sił wroga wypełniony w stosunku 25 do 75 zwiastuje naszą klęskę, podczas gdy takie starcie można wygrać bez większych problemów, prowadząc armię samodzielnie?
Company of Heroes 3 nie szanuje czasu
Powtarzające się walki to tylko jeden z przykładów braku poszanowania czasu graczy. Kolejnym są piekielnie dłużące się "akcje przeciwnika" na mapie taktycznej. Nie da się ich pominąć ani przyspieszyć, musimy obserwować ruchy wroga, w tym wysyłanie zwiadu lotniczego, który nad obserwowanym miejscem musi wykonać kilka okrążeń. Wydaje się, że są to drobiazgi, ale wraz z kolejnymi godzinami spędzonymi przy CoH 3 stają się nie do zniesienia.
Niemiła odmiana względem wydanej w 2013 r. drugiej części Company of Heroes to też brak autozapisu w misjach kampanii. Człowiek przyzwyczajony do tej mechaniki może się niemile rozczarować, gdy przyjdzie mu przechodzić zadanie od nowa, gdy w jego ostatniej fazie powinie nam się noga.
Rozgrywka też nie jest idealna
Najważniejsze jest jednak to, jak wypadają same walki. A tu wcale nie jest perfekcyjnie. Zacznijmy od niezbyt intuicyjnego interfejsu. Jego elementy są duże, a stosowane rozwiązania wcale nie są logiczne. Wystarczy wspomnieć o sortowaniu jednostek według kolejności rekrutacji, a nie według typu jednostki.
Istotny element rozgrywki stanowi przejmowanie wrogiego uzbrojenia. Darmowy moździerz lub Panzerschreck potrafią odwrócić losy bitwy. Niestety elementy te nie dostały podpisów. Bez wprawnego oka podnosimy elementy uzbrojenia na ślepo, licząc, że to, co znaleźliśmy, akurat się nam przyda.
To, co może irytować, to przeciągające się w nieskończoność starcia. Żołnierze stali się gąbkami na pociski, ustawienie naprzeciwko siebie dwóch oddziałów schowanych za workami z piaskiem może zamienić się w niekończącą się opowieść. Chyba że mamy do dyspozycji granaty, które są bardzo skuteczne, albo jeden z oddziałów to saperzy z miotaczami ognia. Im nie potrzeba wiele czasu, by rozgromić wroga. Krótko mówiąc - w grze trzeba poprawić balans.
Z rzeczy, za które warto pochwalić Company of Heroes 3, warto wymienić aktywną pauzę. W poprzedniej części cyklu pauzę można było uruchomić przyciskiem Pause Break na klawiaturze i wydać pojedynczy rozkaz naszym żołnierzom. W CoH 3 możemy kolejkować ich działania, co jednak nie zawsze jest dobrym pomysłem. Żołnierze lubią pokonywać trasę w mało oczywisty sposób, wbiegając po drodze na terytorium wroga lub na własne życzenie urządzając sobie biegi przełajowe przez kolejne umocnienia na polu bitwy. Ale za samą pauzę oczywiście plus.
Misje ciekawe, ale od skryptów bolą zęby
Grając w Company of Heroes 2 dalo się odczuć, że mamy do czynienia z produkcją oskryptowaną. Nie było to jednak dużym problemem. Grając w standardowy sposób, dało się ukończyć kolejne misje bez większych problemów. Twórcy sugerowali nam, na co powinniśmy być gotowi i przynosiło to efekty. W Company of Heroes 3 można się rozczarować.
Już w pierwszej misji możemy poczuć siłę skryptów, kiedy ostatnim poleceniem jest zniszczenie dwóch mostów. Jeden z nich da się zniszczyć przy wsparciu ostrzału z okrętu morskiego, a do zniszczenia drugiego potrzeba ostrzału z co najmniej trzech jednostek pozwalających na realizację tzw. ognia zaporowego (moździerze nie dają rady).
Jeśli nie będziemy odpowiednio przygotowani, tj. nie ustawimy swoich wyrzutni odpowiednio blisko celu i nie będziemy posiadać ich w dostatecznej ilości, nie uda nam się zniszczyć mostu na czas, wrogie jednostki w ilościach hurtowych przełamią nasze linie i możemy wczytać ostatni zapis. A tak, nie ma autozapisu, więc zaczynamy zabawę od nowa.
Zobacz także
Nie jest aż tak źle
Mam wrażenie, że trochę znęcam się nad najnowszą produkcją Relic Entertainment, więc może pora wspomnieć o paru plusach. Warte odnotowania są na przykład możliwości ulepszania naszych kompanii, przez odblokowywanie nowych jednostek oraz umiejętności aktywnych i pasywnych. Każda z kompanii daje nam unikatowe możliwości - możemy korzystać ze wsparcia spadochroniarzy, Gurkhów czy dostawy brytyjskiego czołgu na pole bitwy. Utrata kompanii podczas walki może boleć przede wszystkim ze względu na to, jak czasochłonne (znów ten czas) jest wykupowanie kolejnych ich ulepszeń.
Pomijając fakt, że na mapie taktycznej skupiamy się wyłącznie na odbijaniu miast i walkach z wrogiem, warto odnotować, że twórcy zadbali o wprowadzanie elementów odwracających sytuację na mapie. Co kilka tur otrzymamy informację o opcjonalnej misji pobocznej, która pozwoli nam na zyskanie przychylności jednego z trzech dowódców, która to przekłada się na bonusy w trakcie walk, a maksymalne poparcie u określonych dowódców ma wiązać się ze wsparciem w finałowym starciu.
Minęło 10 lat, a gra jakby gorsza
Choć nie byłem wieloletnim fanem Company of Heroes 2, po trójce spodziewałem się o wiele więcej. Relic musi poświęcić sporo czasu na to, by poprawić ogólne wrażenia płynące z gry, być może wtedy nawet kumulacja powtarzających się walk na mapie taktycznej nie będzie zniechęcająca. W tej chwili w grze niemal wszystko jest trochę nijakie, trochę nudne, a przede wszystkim męczące. O ile podstawową kampanię w CoH 2 przeszedłem w ciągu kilku kolejnych sesji, tak w przypadku Company of Heroes 3 musiałem robić sobie jedno lub dwudniowe przerwy od gry, bo jest ona wykańczająca, jeśli ktoś nie toleruje monotonii.
Recenzja utrzymana jest w tonie raczej negatywnym, ale wynika to w dużej mierze z bezpośredniego porównania CoH 3 do poprzednika. Spotkałem się z opiniami, że próg wejścia do trzeciej odsłony cyklu jest niższy niż w przypadku dwójki. Być może. Ja jednak uważam, że fani serii mogą czuć się rozczarowani, czego wyrazem są opinie w sieci - 63 proc. pozytywnych recenzji na Steam i średnia ocen graczy na Metacritic na poziomie 5.0 mówią aż nadto.
- Rozbudowana kampania
- Dodano aktywną pauzę
- Zróżnicowane kompanie i możliwość dostosowania ich pod własny styl gry
- Monotonne i powtarzalne starcia
- Średnia oprawa graficzna
- Interfejs do poprawy
- Czasochłonność rozgrywki na wielu płaszczyznach
Egzemplarz recenzencki Company of Heroes 3 dostarczył wydawca.
Karol Kołtowski, dziennikarz Polygamii