Hogwarts Legacy - recenzja na PS5. Wymiata!
Fani czarodzieja z rozbitym czołem od wielu lat wypatrują jakiejś dobrej gry o Hogwarcie. I chyba już mogą przestać. Avalanche Software wyczarowało produkcję, która najpewniej spełni ich oczekiwania z nawiązką.
06.02.2023 | aktual.: 13.02.2023 16:05
Z cyklem powieści od J.K. Rowling miałam do czynienia dość dawno temu. Pamiętam, jaka to była magia – dopiero człowiek zaczął czytać, a już skończył. Ten świat miał w sobie coś wyjątkowego. Ogłoszenie prac nad Hogwarts Legacy ucieszyło mnie, choć z drugiej strony zaczęłam się zastanawiać, czy te klimaty to aby jeszcze moja bajka.
Ostatecznie zignorowałam wątpliwości i przestąpiłam progi magicznej szkoły. A teraz mam problem, bo wyjść stamtąd nie mogę.
Uroczyście przysięgam...
Zaczynamy od tworzenia postaci. Opcji jest sporo: dostosowujemy takie elementy jak karnacja, kształt twarzy, zarys brwi i tak dalej. Warto tu trochę posiedzieć, bo w dalszej części rozgrywki nie możemy już zmieniać bohatera. Jedyne, na co mamy wpływ, to elementy garderoby.
Ubrania kupujemy w sklepie, korzystając z wirtualnej waluty – lub otrzymujemy je w nagrodę za kompletowanie wyzwań. Poza tym różne szaliki, kapelusze i rękawiczki możemy wygrzebać w skrzynkach porozmieszczanych po świecie. Niektóre rzeczy wyglądają elegancko, inne groteskowo – ale generalnie jest tego sporo i można dzięki temu łatwo odświeżać wygląd postaci.
Naszą przygodę z Hogwartem rozpoczynamy nietypowo od piątego roku. Oczywiście bohater jest całkiem bystry, więc szybko nadrabia zaległości. Zanim jednak do tego przystąpimy, bierzemy udział w Ceremonii Przydziału. Wybieramy cechę, która ma charakteryzować naszą postać, a na tej podstawie Tiara Przydziału sugeruje nam jeden z czterech domów. Możemy się z tym zgodzić lub nie.
W moim przypadku był to – raczej nieoryginalnie – Gryffindor. Od wyboru domu zależy między innymi wygląd szat. W przypadku Gryfonów są to czerwono-złote elementy. Co ciekawe, barwy wyświetlają się nam na DualSense. Moim zdaniem jest to fajny szczegół.
Literackie inspiracje
Tytuł całkiem konkretnie nawiązuje do twórczości J.K. Rowling. Oprócz samej szkoły pojawiają się tu też niektóre postacie z cyklu. Harry’ego nie spotkamy, ale jeśli już koniecznie chcemy nim grać, to nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy stworzyli podobną do niego postać w kreatorze. Oprócz tego mamy tu te same zaklęcia, przedmioty lekcyjne oraz tuziny wynalazków wykreowanych przez pisarkę: świstokliki, myślodlewnie i takie tam.
Także w wątku fabularnym wyraźnie czuć ducha opowieści o Harrym Potterze. Historia zdaje się opierać na podobnym schemacie: podobnie jak młody człowiek z blizną, nasza postać również jest wyjątkowa i zostaje uwikłana w tajemnicę związaną z ciemną stroną mocy. I dużo tu charakterystycznego dla cyklu humoru.
Ten świat to arcydzieło
Hogwarts Legacy oferuje otwarty świat, w centrum którego stoi oczywiście monumentalna szkoła. Twórcy zrobili, jak obiecali, to znaczy oddali do naszej dyspozycji wszystkie najważniejsze pomieszczenia i sale. Ale co innego o nich czytać w powieściach lub oglądać je na filmach, a co innego w nich być. Hogwart w produkcji od Avalanche Software jest po prostu fenomenalny.
Już od pierwszych minut spędzonych w szkole widzimy, że to miejsce robił ktoś, kto kocha gry – i do tego darzy szacunkiem powieściowy cykl. Zimne mury stwarzają wrażenie dystyngowanych i niedostępnych, a jednocześnie trudno o bardziej przyjazną atmosferę. Ze ścian mrugają do nas obrazy z ludźmi i zwierzętami, a gdy przechodzimy wąskimi korytarzami, salutują nam duchy w zbrojach. Tu i ówdzie napotykamy grupki uczniów, którzy prowadzą zabawne pogawędki. W zaprojektowanie tego miejsca włożono dużo serca. I to widać na każdym metrze kwadratowym.
Nie gorzej jest z innymi lokacjami w grze. Jednym z pierwszych rejonów poza szkołą, jakie odwiedzamy, jest Hogsmeade, czyli zamieszkała wyłącznie przez czarodziejów wioska ze sklepami. To wielka przyjemność eksplorować to miejsce w deszczu lub o porze nocnej. A wszędzie roztaczają się malownicze widoczki. Naprawdę ładnie to zrobiono.
W okolicach szkoły natykamy się na barany (chodzi o zwierzaki, żeby nie było) i – zgadnijcie, co? – przesympatyczne kotki. Te ostatnie można głaskać, a wtedy z DualSense dobiega mruczenie. Uwielbiam takie detale.
Alleluja i do przodu
Obszar, jaki przychodzi nam przemierzać, jest dość rozległy. Oczywiście gubienie się w magicznym świecie, który skrywa tak wiele niespodzianek, jest ciekawym doświadczeniem, ale zadania same się nie zrobią. Aby dotrzeć we wskazane miejsce szybciej, możemy skorzystać z Sieci Fiuu. To po prostu punkty szybkiego transportu porozmieszczane na mapie. Punkty te trzeba najpierw odkryć, żeby pojawiły się na planie świata.
Z czasem dostajemy też dostęp do miotły czy nawet magicznego zwierza. Jeśli natomiast zawieruszymy się gdzieś w pobliżu miejsca, gdzie mamy przybyć, to dokładną jego lokalizację wskaże nam nasza magiczna księga – wystarczy podążać za jej szybującymi stronami. To bardzo przydatna mechanika, która w praktyce sprawdza się znakomicie.
Lecimy w kulki
W Hogwarts Legacy znajdziemy mnóstwo zadań głównych i pobocznych. Pod tym względem tytuł nie cierpi na brak różnorodności. Raz przywracamy w obejściu porządek po ataku niebezpiecznego stwora, innym razem zakradamy się do biblioteki i bierzemy z niej to, co jest nam potrzebne – a jeszcze innym nurkujemy w wodzie w poszukiwaniu astrolabium.
Zadania otrzymujemy od indywiduów, których jest w świecie gry pełno. Na przykład na początku gry w jednej z misji pobocznych trzeba odszukać kulki-smrodulki należące do młodszej uczennicy. Starszaki poukrywali je w górnych zakamarkach zamku, bo mieli dość zasmradzania pokoju gościnnego. I tak chodzimy po szkole i ściągamy te kulki za pomocą odpowiedniego zaklęcia.
Zaklęcia to centralny element rozgrywki. Uczymy się ich od profesorów. Na początku mamy dostęp jedynie do kilku magicznych sztuczek, a z czasem odblokowujemy kolejne. Tutaj także jest ciekawie i różnorodnie. Na przykład za pomocą jednego z zaklęć możemy coś lub kogoś do siebie przyciągać (na przykład wspomniane kulki), inne pozwala nam odbudowywać zniszczone przedmioty, a jeszcze inne sprawia, że stajemy się niewidoczni.
Niektóre zaklęcia przydają się szczególnie w czasie walki, która jest, moim skromnym zdaniem, całkiem satysfakcjonująca i widowiskowa. System oparty na wykonywaniu kombinacji na przeciwniku unieruchomionym w powietrzu sprawdza się znakomicie.
Idzie gładko
Tytuł od Avalanche Software ma ładną i szczegółową grafikę. Gdzie nie pójdziemy, tam jest na czym zawiesić oko. Znaczna część dużych produkcji – zwłaszcza tych z otwartym światem –
pozostaje na premierę niedokończona. W takim przypadku mamy albo dużo błędów, albo wydajność godną pożałowania – albo i to, i to. Natomiast jeśli chodzi o Hogwarts Legacy, jestem pozytywnie zaskoczona: produkcja działa płynnie; rażących niedociągnięć graficznych nie uświadczyłam.
Oczywiście nie oznacza to, że mamy do czynienia z technicznym cudem – co to, to nie. I tak na przykład animacje twarzy postaci są niezłe, ale mogłyby być trochę lepsze. Ponadto sporadycznie w tytule można zaobserwować przenikanie się tekstur. Czasem na przykład noga wyjdzie komuś przez środek płaszcza albo jeden z uczniów przeniknie przez drugiego – i w tych przypadkach raczej nie mamy do czynienia z czarami.
Okazjonalnie zdarza się też tak, że w scenie dialogowej podczas przełączania widoku pomiędzy jedną postacią a drugą widoczna jest różnica w nasyceniu kolorów – jedno ujęcie jest wyraźniejsze, a drugie bledsze. Być może w tym przypadku następuje jakiś problem z wczytywaniem tekstur. Niemniej podkreślam, że te kwestie są raczej wyjątkami niż regułami.
GoTY?
Sympatycy Harry’ego Pottera i jego świty nareszcie doczekali się przyzwoitej gry o Hogwarcie, która powinna spełnić ich oczekiwania. Moje spełnia. Tytuł oferuje genialnie zaprojektowany świat, interesujące zadania i możliwość rzucania efektownych zaklęć po kątach. Do tego całość działa i wygląda porządnie. Prawdę mówiąc wątpię, by w tym roku wyszła jeszcze jakaś produkcja, która dorówna temu dziełu.
- świat!
- oprawa wizualna
- ciekawe zadania
- różnorodne zaklęcia
- parę usterek graficznych
Klucz recenzencki otrzymaliśmy od wydawcy gry, firmy Cenega.