Akcja charytatywna Blizzarda jest super, ale mam z nią jeden problem. Nazywa się Bobby Kotick
Grający w "World of Warcraft" mogą "zmienić świat na lepsze" i pomóc w walce z pandemią COVID-19 przekazując datki. Pomysł teoretycznie dobry, ale niefortunnie zbiegło się to w czasie z informacjami na temat olbrzymiej premii Booby'ego Koticka, szefa Activision.
"Wszystkie wpłaty, które zostaną przekazane od dzisiaj do 26 kwietnia (lub po osiągnięciu ostatecznego celu zbiórki j) zasilą fundusz kryzysowy MSF COVID-19 Crisis Fund" - ogłosił Blizzard.
Zespoły Lekarzy bez Granic wspierają lokalne władze w ponad 70 krajach w misji zapewnienia opieki pacjentom z COVID-19 oraz ochrony osób z grup wysokiego ryzyka, a także pomagają w dostarczaniu podstawowych usług medycznych.
Nie tylko chęć czynienia dobra ma skusić grających. Po przekroczeniu pół miliona dolarów wpłat udostępniona zostanie małpka Bananka, wcześniej znana wyłącznie grającym w dodatek "World of Warcraft – The Burning Crusade".
Z kolei po przekroczeniu miliona dolarów Blizzard wręczy grającym leniwca Stokrotkę:
W WoW jeszcze nigdy nie było zwierzaka tak niezwykłego jak Stokrotka! Nie dość, że jest niesamowicie urocza, to jeszcze gracze mogą nosić ją na plecach i wspólnie zwiedzać świat Azeroth.
Zwierzaki trafią do gry zaraz po tym, jak zebrana zostanie kwota. Jeśli ktoś nie odbierze prezentu do 1 sierpnia 2021 roku - lub nie ma teraz środków, by wesprzeć akcję - będzie mógł później nadrobić zaległości i wykupić postaci za 10 dolarów.
Wpłaty można przekazywać za pośrednictwem serwisu DonorDrive.
"Jeśli chcesz zmieniać świat, zacznij od siebie" - śpiewał zespół Dezerter. Szkoda, że polscy punkowcy nie zrobili większej kariery zagranicą, bo być może buntownicze słowa dotarłyby do szefa Activision.
Z jednej strony Activision - rękami społeczności - chce wspomóc walczących z kryzysem, a z drugiej pakuje w kłopoty swoich pracowników.
"Blizzard zwalnia dziś 50 osób, planując zmianę strategii po pandemii. Ta wiadomość pojawia się miesiąc po tym, jak Activision Blizzard po raz kolejny ogłosił rekordowe przychody i podwyższył dywidendy dla akcjonariuszy" – pisze Jason Schreier z Bloomberga. I dodaje, że w ogólnym rozrachunku z biur wyleciało 2 proc. pracowników czyli ok. 190 osób.
Zwolnieni otrzymają 90-dniową odprawę, a ich świadczenia zdrowotne będą wspierane przez rok. Marna to pociecha w sytuacji, kiedy firma kłopotów finansowych nie ma. Wręcz przeciwnie.
Spółce wiedzie się tak dobrze, że Bobby Kotick może liczyć na 200 mln dol. premii. Sytuacja irytuje nie tylko zwolnionych i obecnych pracowników, którzy z niedowierzaniem muszą przyglądać się, jak ich koledzy tracą pracę z powodu pandemii, a jednocześnie szef zgarnia rekordowe nagrody.
Również inwestorom nie podoba się tak duży bonus, na jaki może liczyć Kotick. W komunikacie piszą, że owszem - wzrost kursu akcji spółki cieszy. Poddają jednak w wątpliwość zasługę Koticka. A jeśli takowa istnieje, to niekoniecznie powinna zostać wypłacona aż tak wysoka kwota.
Mamy więc następującą sytuację. Firma, której prezes w trakcie pandemii może liczyć na 200 mln dol. premii, zwalnia pracowników w kryzysowym dla wszystkich momencie, a przy tym jednocześnie chce "zmieniać świat" i zachęca swoich fanów do dobrowolnych datków, by pomóc zwalczać konsekwencje COVID-9. Wszystko po to, aby przekazać milion dolarów.
Moim zdaniem może wystąpić tutaj coś na wzór dysonansu poznawczego.
Teoretycznie moglibyśmy przyczepić się do każdej akcji charytatywnej, w którą ingerują bogaci. I właśnie tak powinniśmy robić. Activision nie jest jedyne. Niedawno podobnymi działaniami chwalił się choćby Amazon.
Mój problem z takimi dobroczynnymi zrywami nie polega wyłącznie na tym, że miliardowe spółki przekazują raptem ułamek z tego, co mogłyby - i przy tym dalej pozostałyby obrzydliwie majętne.
W takich sytuacjach szczególnie uwidacznia się pewna filozofia - indywidualizacji pomocy. Wielcy pokazują, że "moja" wpłata może pomóc, to "ode mnie" zależy powodzenie zbiórki. Jasne - jeśli takich jak ja będą miliony, to wówczas się uda.
To wszystko oparte jest jednak o specyficzne, bo rynkowe zasady - co zauważył swego czasu Hubert Walczyński, pisząc o efektywnym altruizmie.
Tymczasem to właśnie pandemia udowodniła, że problemów świata nie naprawimy indywidualną dobroczynnością. Zrzutki nie załatają systemowych luk, powstających przez lata.
Firmy pokroju Activision czy Amazon za pomocą takich akcji bardzo łatwo mogą odbić piłeczkę w dyskusji np. o wysokich podatkach dla najbogatszych, mówiąc, że "przecież pomagają" i "dzielą się pieniędzmi". Zapewne społeczeństwa miałyby większe korzyści z tego, gdyby bogaci płacili większe podatki.
- Problemów politycznych nie da się rozwiązać, budując narrację indywidualnej odpowiedzialności i propagując transfery finansowe jako główną metodę dokonywania zmiany w świecie - pisał Walczyński.
Tymczasem Activision to kolejna wielka firma, która stara się przekonać, że może być inaczej. Nie, nie może. Oczywiście nie oznacza to, że należy bojkotować takie akcje - wspomóc można, ale musimy pamiętać o domaganiu się prawdziwych, systemowych zmian.