Znowu ktoś coś napisał, a gracze burzą się nie wiadomo o co
To, że ktoś wrzuca do Internetu, czy mediów w ogóle, bzdury naprawdę nie jest powodem do zdenerwowania. Wręcz przeciwnie – na swój sposób powinno nas to cieszyć.
W przyszłym miesiącu Brytyjczycy zagłosują w referendum nad wyjściem z Unii Europejskiej. Jak to zwykle bywa, „Brexit” ma nie tylko swoich zwolenników, ale też przeciwników. Tekst będzie trochę o tych drugich, ale też o tym, jak bardzo przewrażliwieni jesteśmy.
Konkretnie chodzi o inicjatywę InForBritain, która na swoim Twitterze może poszczycić się liczbą „followersów” tylko trochę większą od liczby pasażerów odprawionych do tej pory w pewnym polskim porcie lotniczym (co wcale nie jest wielkim osiągnięciem). Osoby odpowiedzialne tam za social media wrzuciły na rzeczonego Twittera taki post:
Wpis mówi: STUDENCI: Nie grajcie całymi dniami w Dooma jak kretyni. Wyjdźcie na ulice i powiedzcie ludziom, że czeka ich zagłada [Doom – zagłada. See what they did there?], jeśli nie będą w UE.
Oczywiście pod Tweetem pojawiła się masa głosów oburzonych graczy. Przecież tak nie można, obrażacie nas, posługujecie się stereotypami i tak dalej. Całą sytuację zaognia fakt, że autorzy niespecjalnie chcą kogokolwiek przepraszać, a nawet dodatkowo podsycają atmosferę.
Zresztą po co mieliby przepraszać, czy usuwać felerny wpis? Odkąd się pojawił ma najwięcej komentarzy i udostępnień ze wszystkiego, co wrzucane jest na profil InForBritain. Innymi słowy – zadanie wykonane. Ruch jest, tekst powoli rozlewa się po sieci, przy okazji niosąc przesłanie jego autorów. Już widzę te wpisy na gamingowych blogach, czy zagranicznych stronach: „Gracze znowu sprowadzeni do roli głupich nastolatków!”. Zgodnie ze starą zasadą: Nie ważne jak, ważne żeby o nas mówili. Od razu też dodam, że wcale nie uważam, żebyśmy przyczyniali się do rozgłosu. W końcu Polacy nie głosują w referendum, a choć ewentualne wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej będzie też miało konsekwencje dla nas, koniec końców nie mamy na to wpływu.
Ilekroć w szeroko rozumianych mediach niezwiązanych z grami wideo pojawia się coś, co przedstawia nas w niekorzystnym świetle albo próbuje ośmieszać nasze hobby sprowadzając je do „zabawy dla głupich dzieciaków” reagujemy fekalioburzą i obrażaniem się. Działając w ten sposób nie tylko dajemy drugiej stronie kolejne argumenty, ale też udowadniamy, że „adwersarze” po części mają rację.
TVN twierdzi, że nastolatek zabił swoją babcię, bo grał w gry? No i co z tego (że TVN tak twierdzi, nie że chłopak zabił)? Jakaś gwiazdeczka powiedziała, że obsesyjne granie jest dobre tylko w przypadku ratowania świata w kiepskim filmie? A niech sobie twierdzi. Naprawdę zależy nam na zdaniu takich osób? Nie mamy poważniejszych problemów?
Okej, ktoś powie, że w ten sposób ogół społeczeństwa negatywnie postrzega graczy. Ale czy naprawdę tak jest? Kiedy ostatni raz nie-gracz źle się o was wyraził, bo gracie? Ja sobie takiej sytuacji nie przypominam. Wręcz przeciwnie – wielu moich niegrających znajomych coraz częściej skłania się ku tej formie rozrywki.
Nie ogranicza się to tylko do tego, bo gry stają się coraz bardziej doceniane w „normalnym” świecie. W Stanach Zjednoczonych Riot Games współpracuje z uniwersytetami w kwestii organizacji międzyuczelnianych rozgrywek League of Legends i stoją za tym naprawdę spore pieniądze. Esportowcy z innych krajów dostają specjalne, dużo łatwiejsze do uzyskania wizy przeznaczone między innymi dla sportowców przylatujących na zawody do Stanów. Grecki rząd odracza obowiązkową służbę wojskową profesjonalnemu graczowi traktując go tym samym jak każdego innego sportowca. Gry będą też miały swój udział w Igrzyskach Olimpijskich.
Nawet w Polsce zmianie ulega sposób, w jaki patrzy się na gry wideo. Poczynając od słynnego wręczenia przez Donalda Tuska Barackowi Obamie Wiedźmina, przez otwieranie w kolejnych szkołach klas o profilach esportowych, a kończąc na IEM-ie, z którego ogólnopolskie stacje przeprowadzają relacje w kontekście innym, niż zawody w paleniu cygar. Nawet nasz rząd zamierza wspierać powstawanie polskich tytułów.
Paradoksalnie to, że pojawiają się głosy takie jak ten z początku tekstu świadczy tylko o tym, że gry na dobre zagościły w dzisiejszej kulturze. Ktoś zauważył, że warto wykorzystywać cały szum towarzyszący tej branży i wbrew pozorom nie jest to zły znak. Komiksy i kreskówki przechodziły przez dokładnie to samo i co? Stało się z nimi coś złego? Może poza ogólną jakością niektórych, ale to samo mamy obecnie w naszym przypadku.