WW2 Rebuilder: można ze wszystkiego zrobić symulator. Ale czy naprawdę trzeba?
Suchy opis "WW2 Rebuilder" nastroił mnie optymistycznie. Kiedy jednak zobaczyłem zwiastun, autentycznie pozazdrościłem Rosjanom, którzy mają na tyle dumy, by głośno powiedzieć: "Pewnych spraw nie powinno się ruszać". A na pewno nie tak.
Zadaniem graczy w "WW2 Rebuilder" są odwiedziny zrujnowanej Warszawy oraz Londynu i odbudowa zniszczonych przez nazistów stolic Polski oraz Anglii.
"II wojna światowa odcisnęła swoje piętno na miastach Europy, a z ruin musieli je podnieść nowi bohaterowie: zwykli mieszkańcy, którzy połączyli swoje wysiłki, aby odbudować zniszczone domy, ulice i fabryki" - czytamy w opisie gry na Steamie.
I gdybym tyle wiedział o grze, naprawdę nie mógłbym doczekać się produkcji.
Pierwsze miesiące po wojnie to niezwykle ważna historia. Bardzo ciekawie opisała je Magdalena Grzebałkowska w książce "1945. Wojna i pokój". Polacy wracali do starych albo nowych miast (bo ich dawne nie należały już do Polski), które bardzo często były w ruinie. Nie istniało nic, a mimo to rodziło się nowe życie.
Mimo że na odbudowę np. stolicy patrzy się dzisiaj przez pryzmat historii i oceny są różne, aspekt ludzki był niezwykle ważny. Grzegorz Piątek, autor książki "Najlepsze miasto świata", tak mówił w jednym z wywiadów o powojennej rzeczywistości w stolicy:
Historycy podkreślają, że hasło "Cały naród buduje swoją stolicę" nie było przenośnią, a rzeczywistością. Dla niektórych niesprawiedliwą, bo cegły z rozbieranych kamienic wywożono do stolicy np. z Ziem Zachodnich. Jan Mencwel mówił, że potrzeby Warszawy były ogromne: "do wywiezienia lub utylizacji było ok. 20 milionów metrów sześciennych gruzu i ruin".
Jaką moc miało zdjęcie, które wygrało w Plebiscycie na najbardziej budujące zdjęcie Warszawy. Zwycięska fotografia przedstawiała rodzinny posiłek w ruinach kamienicy przy ul. Puławskiej.
- To zdjęcie jest ikoną odbudowującej się Warszawy i odradzającego się w niej życia. Mimo wszechobecnych ruin jest w tym obrazie energia, determinacja, fantazja. Bez tego nie byłoby dzisiaj naszej stolicy – mówiła Katarzyna Madoń-Mitzner, kuratorka wystawy.
Zapał architektów, polityczne tło i naciski ZSRR, wielkie zaangażowanie Polaków, którzy wrócili na gruzy i w nich próbowali uwierzyć, że możliwe jest zbudowanie nowego życia. To niezwykle ciekawy, inspirujący temat nadający się do gry strategicznej. Oparty na faktach city builder, w którym potrzebą mieszkańców nie jest nowa obwodnica czy szybszy autobus, a kamienica z toaletą w mieszkaniu lub szkoła, w której mogą uczyć się dzieci ocalałe z wojennej zawieruchy.
Symulator... ogrodnika
Tymczasem "WW2 Rebuilder" bardziej przypomina symulator ogrodnika. Czyszczenie kamienicy z kurzu czy przejażdżka koparką wygląda komicznie. Owszem, sceny przedstawiają Londyn, ale w życiu nikt nie domyśliłby się, że to konsekwencje wojny światowej. Bardziej przypomina to pozostałości po przemarszu kiboli. Tymczasem w trakcie nalotów w 1941 roku zginęło 20 tys. Londyńczyków!
W Polsce bardzo dużo mówi się o pamięci historycznej. I o tym, jak rzekomo przekłamują ją inne narody. A to właśnie u nas powstaje gra, która pokazuje, że wielka odbudowa po II wojnie światowej wygląda jak wiosenny remont. Tu szlauchem po ścianie, tam kamienie za płot i proszę, wszystko się świeci jak nowe.
W ostatnich miesiącach furorę robią odrestaurowane filmy pokazujące właśnie pierwsze lata życia w powojennej stolicy. Pokazują one wręcz niewyobrażalną skalę zniszczeń.
Być może za wcześnie grillować twórców, ale przyznacie sami, że to zastanawiające, gdy na pierwszym materiale z rozgrywki widzimy wręcz sielankę w Londynie, a nie zniszczoną, ale dźwigającą się z kolan polską stolicę.
Nie chodzi o to, że studio wybrało Londyn zamiast Warszawy. Po prostu w pierwszym gameplay'u spodziewałbym się tego, do czego twórcy dążą. Jeśli właśnie to zobaczyliśmy, przesłanie układa się samo: odbudowa powojennych miast to była pestka, kilka kamieni, zniszczonych rur, jakaś bomba na drodze. Trudno o większe przekłamanie, trudno o większe zlekceważenie tysięcy osób, które stawiały nowe miasta po wojnie.
Delikatne komentarze w stylu "poczekajmy na pełną wersję" do niczego nas nie zaprowadziły - wystarczy przypomnieć, jak skończyło się "Uprising 44".
Przykład Rosji może wydawać się skrajny, ale tamtejsi gracze z oburzeniem patrzyli choćby na takie produkcje jak "Kursk" czy wcześniej "Company of Heroes 2". Można debatować, czy słusznie, ale przynajmniej była dyskusja. I my musimy zacząć dyskutować o grach, które próbują powiedzieć coś nam i innym o naszej historii. Tym bardziej, gdy robią to coraz częściej po prostu pod publiczkę, wykorzystując nośny temat.