Wierzę, że nowy AC będzie to miał. Inaczej nie będzie powrotu do korzeni
Z wielkim entuzjazmem przyjąłem wiadomość, że Assassin’s Creed Mirage chce w swoim założeniach wrócić do korzeni serii i zaoferować graczom swego rodzaju odtrutkę na przytłaczające otwarte światy. Byłoby idealnie, gdyby Ubisoft nie zapomniał o jednej rzeczy.
W Assassin’s Creed Mirage czuć ducha dawnych odsłon serii, co wielu graczom przypadło do gustu. Odpowiedź na zmęczenie open worldami – z takiego założenia wychodzi Ubisoft i najprawdopodobniej gigantowi branży uda się tego dokonać.
Osobiście kupuję to i jednocześnie chcę być źle zrozumiany. Valhalla, Odyssey i Origins to solidne, udane produkcje, jednak problem pojawia się wtedy, gdy ogrywamy je pod rząd, bez chwili wytchnienia i przerwy. Wtedy szybko pojawia się zmęczenie, bo natłok aktywności oraz "przewlekła znacznikoza" dają nam popalić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mirage jak Brotherhood? Biorę w ciemno
Jednak to dawne odsłony Assassin’s Creed bardziej zapadły mi w pamięć, na czele z Assassin's Creed: Brotherhood. Składa się na to wiele czynników: wciągająca fabuła, mnogość ulepszeń względem poprzedniej odsłony czy znakomita ścieżka dźwiękowa. To, co zrobił Jesper Kyd, zasługuje na brawa, zresztą posłuchajcie sami i zanurzcie się w świecie rzymskich ruin – ciarki na plecach!
Byłoby rewelacyjnie, gdyby Assassin’s Creed Mirage otrzymał tryb sieciowy
Jest jeszcze coś. Assassin's Creed: Brotherhood posiadał fenomenalny tryb multiplayer, gdzie liczyły się tylko umiejętności. Spędziłem w nim setki godzin, grając jeszcze na PlayStation 3. Jak już wspomniałem, tryb sieciowy wymagał umiejętności, chociaż zasady były dziecinnie proste; może właśnie w tym tkwił cały urok?
Kolejne odsłony Assassin’s Creed również miały tryb multiplayer, ale po drodze, moim zdaniem, coś się popsuło, więc to właśnie Brotherhood stawiam na piedestale. W toku rywalizacji gracze wspinali się na wyżyny skrytobójczych umiejętności. W zależności od trybu zmieniała się formuła.
Wspomnień czar, pomarzyć można
"Ścigany" był zdaje się najpopularniejszym trybem. Gracze otrzymywali zlecenie eliminacji kogoś innego, samemu będąc celem. Wysoko punktowane zabójstwa potrafiły wywindować nas na sam szczyt rankingu, a im wyżej byliśmy, tym więcej graczy nas ścigało.
Mnogość NPC sprawiała, że musieliśmy bacznie obserwować otoczenie, samemu próbując zachowywać się tak, by nie zdradzić swojej tożsamości. Graczy, którzy dokonywali mało finezyjnych zabójstw, nie zdobywali wielu punktów. Zdarzało się tak, że mając na koncie 8 zabójstw, byliśmy na dole rankingu, a gracz, który wykonał 2 zlecenia – prowadził, bo spełniał takie warunki jak atak z wysokości, z ukrycia, co dawało olbrzymie premie.
Plany Ubisoftu
Nie liczyłbym jednak na to, że Assassin’s Creed Mirage jakimś cudem otrzyma taki tryb. Chociaż trzeba zauważyć, że Ubisoft widzi w tej marce szansę na ratunek. W fazie rozwoju/finalizacji jest kilka tytułów z tej serii, a w planach wydawniczych nie brakuje samodzielnej gry multiplayer – Assassin's Creed Invictus. Czy w tym przypadku również wrócimy do korzeni? Czas pokaże.
Sebastian Barysz, dziennikarz Polygamii