W Iratus: Lord of the Dead możemy już zagrać za sprawą wczesnego dostępu
To taki klon Darkest Dungeon, w którym wcielamy się w tego złego.
Przychodzę do Was z kolejną grą inspirującą się turowym erpegiem od zespołu z Red Hook Studios. I nie, nie będzie to kolejna wiadomość o polskiej produkcji. Za Iratus: Lord of the Dead odpowiedzialne jest studio Unfrozen, które swoją siedzibę posiada w Sankt Petesburgu. Niezależny i mały deweloper udostępnił wczoraj tytuł we wczesnym dostępie. Chętni mogą kupić grę na Steamie, aby wcielić się w złego gościa, który walczy z tymi dobrymi.
Iratus jest nekromantą więzionym przez tysiące lat. Nic nie może przecież wiecznie trwać, jak śpiewała Anna Jantar, więc (nie)bohater doczeka się upragnionej chwili uwolnienia. Na lepszy moment nie mógł trafić, gdyż bohaterowie przez minione czasy po prostu się rozleniwili. W ten sposób rozpoczynamy czas krwawych żniw za sprawą armii ciemności składającej się ze szkieletów, zombie czy banshee.
Iratus: Lord of the Dead - Feature Trailer
Fabuła prosta jak budowa cepa, więc przejdźmy do samej rozgrywki. Wygląda ona podobnie do tej z Darkest Dungeon, więc zamiast powtarzać te same elementy skupię się na tych, które wyróżniają produkcję. Zacznijmy od tego, iż ciała pokonanych przeciwników posłużą nam do tworzenia jednostek. W tej chwili mamy dostęp do 16 rodzajów sojuszników. Każdy z nich wyróżnia się sześcioma umiejętnościami. W walkach wiedza na temat naszych jednostek ma odgrywać spore znaczenie, ponieważ każda boryka się ze swoimi wadami i wyróżnia własnymi cechami. To samo tyczy się przeciwników.
Nie samą armią Iratus wojuje. (Nie)bohater może zabijać przeciwników nie tylko magią czy pazurami, lecz także doprowadzaniem przeciwników do szaleństwa. Oczywiście, to gracz wybiera preferowany styl walki, przy którym do dyspozycji ma cztery drzewka umiejętności: alchemia, magia, gniew i zniszczenie. Jesteśmy także odpowiedzialni za ulepszanie i rozwijanie naszej kryjówki, która służy nam za bazę.
Iratus: Lord of the Dead jest rogalikiem, więc o ręcznym stanie zapisu można zapomnieć. To samo tyczy się poległych sprzymierzeńców, którzy giną bezpowrotnie. Mimo wszystko poziomy trudności zostały zróżnicowane, więc weterani powinni bawić się podobnie do laików. Grę cechuję także grafika 2D. Moim zdaniem także wyjątkowo ponura atmosfera, którą zawdzięczamy dosyć mrocznej stylistyce.
Tytuł we wczesnym dostępie wyceniono na 89.99 złotych, ale w tej chwili objęty jest promocją (Steam). Do końca miesiąca grę można kupić z dziesięcioprocentowym rabatem. Recenzje graczy są mieszane, ale wciąż pojawiają się kolejne. Najczęściej średnie opinie są podyktowane kiepskim balansem, np. przeciwnicy mają tendencje do zadawania olbrzymich trafień krytycznych. Problemem jest także błąd z wrzucaniem graczy na pulpit. Mogę to podsumować tak, typowy wczesny dostęp, ale z potencjałem.