Szef Activision idzie pod prąd. Spółka robi zwolnienia grupowe, a on sam wypłaca sobie miliony
Konkretniej rzecz ujmując: 200 mln dol. Taką właśnie premię przyznał sobie dyrektor generalny Activision Blizzard, Bobby Kotick. Tuż po tym, jak blisko 200 osób trafiło na bruk wskutek prowadzonej restrukturyzacji.
Kotick wykorzystał spec zapis w swojej umowie, który pozwala uzyskać mu nadzwyczajną premię w przypadku, gdy będzie w stanie udokumentować wzrost wartości spółki.
Nie musiał zbytnio się gimnastykować. Na przełomie minionego roku średnia cena za akcję Activision Blizzard podskoczyła z blisko 50 do ponad 92 dol.
Zachowanie to spotkało się jednakowoż z negatywnym odbiorem inwestorów. "Chociaż wzrost akcji Activision Blizzard jest w pewnym sensie godny pochwały, nie uzasadnia to tak znacznej wypłaty dla prezesa", komentuje Michael Varner, rzecznik CtW Investment Group, jednego z największych udziałowców Activision Blizzard.
"Istnieje wiele czynników wpływających na wzrost kursu, które nie są bezpośrednio powiązane z rolą Bobby'ego Koticka w zarządzaniu firmą. Przykładowo, gry wideo stały się jedną z nielicznych opcji rozrywki dostępnych dla ludzi podczas pandemii", wyjaśnia Varner. Wskazuje tym samym na korzystną koniunkturę, dewaluując rolę CEO w odniesionym sukcesie.
Co więcej, w sprawie pojawia się także wątek moralno-etyczny. Activision Blizzard od dłuższego czasu prowadzi bowiem kampanię cięcia wakatów, racjonalizowaną - o ironio - trudnościami finansowymi.
W 2019 roku w ramach redukcji etatów pracę w firmie straciło około 800 osób, w październiku 2020 roku zamknięto zaś filie francuską i holenderską. Ostatnio z kolei pozbyto się jeszcze 190 osób, w tym dużej części działów związanych z relacjonowaniem turniejów e-sportowych.
Słowem, sytuacja w firmie wygląda nie najlepiej, ale najwyraźniej nie jest na tyle kiepska, aby dyrektor generalny nie mógł sobie napchać kieszeni.