Recenzja Immortals: Fenyx Rising. Mamo, czy możemy mieć Zeldę w domu?

Recenzja Immortals: Fenyx Rising. Mamo, czy możemy mieć Zeldę w domu?

Recenzja Immortals: Fenyx Rising. Mamo, czy możemy mieć Zeldę w domu?
Adam Bednarek
04.12.2020 12:26

Gdyby Krzysztof Stanowski oceniał gry, spojrzałby pewnie na Immortals: Fenyx Rising jak na książkę Tomasza Hajty. I porównał ją do piwa bezalkoholowego i burgerów wege z frytkami z marchewki, mówiąc, że nowa produkcja Ubisoftu jest "totalnie bez sensu".

Nie jestem jak Krzysztof Stanowski. Uważam, że piwa bezalkoholowe mogą z powodzeniem zastąpić te z procentami, a burgery wege mają więcej sensu niż mięsne. Ale z "Immortals: Fenix Rising" mam poważny problem. Mianowicie taki:

Obraz

O podobieństwach do "The Legend of Zelda: Breath of the Wild" już pisałem. Jest ich jednak tak wiele, że zaskakiwały mnie z każdą kolejną godziną, którą spędzałem w grze Ubisoftu. "Tak wiele", czyli ile?

Zabawmy się w grę. Myślicie o fajnym elemencie z ostatniej "Zeldy", a ja wam mówię, czy jest w "Immortals: Fenyx Rising". Zaczynamy.

Wspinaczka? 

Owszem, nawet z identycznym paskiem staminy i jej rozwoju. 

Walka? 

No pewnie. Niby można powiedzieć, że każda gra akcji ma podobny system, z szybkim oraz potężnym uderzeniem i unikami, ale jednak bardziej niż "Asasyna" czuć znowu "Zeldę". 

Gotowanie?

A jakżeby inaczej. Jest uproszczone, ale chodzi mniej więcej o to samo. Zbieramy surowce, które potem w wielkim garze możemy przerobić na mikstury dodające życie, energię lub siłę. 

Ale skradania się, by okiełznać zwierzaka i na nim jechać, to chyba nie skopiowali? 

No cóż, jakby to powiedzieć: oczywiście, że to skopiowali. 

Zlepek cudzych pomysłów

Na tym mój cały problem z "Immortals: Fenyx Rising" polega. Nie dość, że inspiracje (żeby nie użyć innego słowa) widać gołym okiem, to te wszystkie rzeczy nie ekscytują. Chociaż powinny, bo przecież pamiętam, jak wiele czasu spędziłem w "BotW" na gotowaniu czy jeździe wierzchowcami. 

Immortals: Fenix Rising
Immortals: Fenix Rising

Ale skojarzenia czy to z serią "Assassin's Creed", czy ostatnią "Zeldą" są oczywiste. Najgorsze jest to, że "Immortals" mało daje od siebie. Oglądamy rzeczy i zastanawiamy się, gdzie to już widzieliśmy. 

I kiedy już chciałem pochwalić twórców, że dodali od siebie takie smaczki, jak sterowanie wystrzeloną strzałą, to dowiaduję się, że to patent świetnie znany już z "Assassins Creed Origins". Wszystko jest po prostu albo parafrazą, albo wręcz zbyt wiernym naśladownictwem.

Rzadkim przykładem autorskiego wkładu mogą być elementy logiczne, które wykorzystują specjalne moce bohaterki - jak przenoszenie przedmiotów. Zabawa fizyką bawi, ale nie są to jednak tak wymagające łamigłówki jak w "Zeldzie". 

Niby tak samo, ale nie do końca

Kluczem do sukcesu Nintendo była właśnie bezkompromisowość. Wypuszczenie gracza w otwarty świat i pozwolenie mu go odkrywać. "Immortals: Fenyx Rising" tak odważne nie jest. Twórcy biorą wiele od innych, próbują to skleić w całość i choć można przyjemnie w tym świecie spędzić czas, to jednak jest to zabawa z poczuciem, że odtwarzamy dobre schematy, które wypadają gorzej niż w oryginale. 

Niby nie można odmówić twórcom tego, że teoretycznie całość do siebie pasuje. Ok, ma to sens, że skaczemy w otchłań, by zdobyć nowe przedmioty lub umiejętności, albo że świat opanowały potwory. Osadzona w świecie greckich mitów fabuła jest zabawna, choć znowu to przemodelowana wersja historii z Zeldy - włącznie z patentem "odgrzebywania" bogów. 

Immortals: Fenix Rising
Immortals: Fenix Rising

W "Immortals: Fenyx Rising" pojawia się cała plejada mitologicznych gwiazd, ale bardzo szybko można dojść do wniosku, że to też droga na skróty. Autorzy scenariusza wielokrotnie puszczają oko, czyniąc z całej narracji kreskówkową opowieść, ale sam motyw boski jest już przecież dość wyświechtany.

Pogawędki z Odynem są w "Valhalli", swoje przez lata zrobił "God of War", ostatnio "Hades" opisał rodzinne relacje na motywie mitologii. Znowu "Immortals: Fenyx Rising" próbuje dołączyć do zabawy, naśladując innych, zamiast zaproponować coś od siebie. Bo zabawne potyczki słowne Zeusa z Prometeuszem to nie jest szczyt kreatywności. 

W niektórych recenzjach pojawia się hasło, że "Immortals: Fenyx Rising" to najlepsza gra Ubisoftu z otwartym światem od dawna. Zakładając, że tak faktycznie jest, bardzo niekorzystnie świadczy to o innych produkcjach studia. 

Jest zabawnie, kolorowo, momentami różnorodnie pod względem krajobrazu. Ale "Immortals: Fenix Rising" jest bardzo ubogim krewnym gier, które stara się naśladować lub do nich nawiązać. Zagrać można, ale lepiej poczekać na promocję. I to taką w stylu "-60 proc.". 

Ocena: 2.5/5

Producent: Ubisoft

Wydawca: Ubisoft

Platforma: PC, PS4, PS5, XONE, XSX, Nintendo Switch

Data premiery: 3 grudnia 2020

Graliśmy na PC. Grę udostępniło nam Ubisoft Polska.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (18)