Premiera Popiołów Rubieży będzie oznaczała duże zmiany dla karcianki Blizzarda
Hearthstone doczeka się w końcu nowego, dziesiątego bohatera.
18.03.2020 12:04
Mimo sześciu lat na karku karcianka Blizzarda trzyma się zaskakująco dobrze, a deweloperzy nie przestają rozwijać swojego dziecka, choć nie wiem, czy bardziej nie pasuje tutaj określenie “kura znosząca złote jajka”. Przy okazji premiery każdego dużego rozszerzenia, gracze, którzy chcą mieć jakiekolwiek szanse w starciach rankingowych muszą wyciągnąć ze swoich elektronicznych portfeli niemałą sumkę na zestaw 55 lub 90 pakietów startowych.
Tak będzie również w przypadku Popiołów Rubieży, czyli najnowszego dodatku do najpopularniejszej cyfrowej karcianki (choć Legends of Ruterna depcze Hearthstone’owi po piętach), z tym że w końcu nie będziemy skazani na duplikaty. Zarówno w pakietach podstawowych, jak i tych, w których znaleźć można nowe karty, nie znajdziemy już duplikatów, o ile posiadamy już komplet danego kartonika. To naprawdę duża zmiana, która pozwoli na prostsze znalezienie konkretnych kart niezbędnych do budowania danej talii, co będzie miało szczególne znaczenie w meczach rankingowych.
Ten również doczeka się zmian i od premiery Popiołów Rubieży (dodatek pojawi się już 7 kwietnia) osiągnięcie statusu legendy polegać będzie na wygrywaniu trzygwiazdkowych poziomów, których twórcy przewidzieli pięćdziesiąt. Ma to skrócić całą drogę (nierzadko przez mękę) i być jednocześnie ułatwieniem dla nowych graczy. Wraz z zakończeniem danego sezonu ilość zdobytych punkciów przełoży się na startową rangę w kolejnym okresie starć, co nie jest rewolucyjnym rozwiązaniem, ale jakże uczciwym, a jednocześnie dającym graczom poczucie satysfakcji.
Największą nowością będzie jednak nowa klasa postaci, czyli łowca demonów reprezentowany przez znanego (nie przez wszystkich lubianego, choć nie wiem w zasadzie dlaczego) Illidana. Od premiery karcianki na karczemnych stołach walczyli ze sobą paladyni, wojownicy, kapłani, czarnoksiężnicy, magowie, łowcy, szamani, łotrowie i druidzi, a wszelkie nowości dotyczy jedynie klasowych kart lub skórek, jednak w końcu przyszła pora na zmiany.
Nie dziwię się deweloperom, że tak długo zwlekali z wprowadzeniem kogoś nowego, bowiem naruszenie delikatnego ekosystemu, jakim jest karcianka zawsze wiąże się ze znacznymi zmianami w balansie. Rzecz jasna nie podoba się to graczom, a Blizzard, jak wynika z wszelkich zapowiedzi, stawia teraz na bliższe kontakty ze swoją społecznością.
Nasz “demon hunter” będzie wyjątkowo agresywnym zawodnikiem – jego moc specjalna kosztuje jedynie jeden punkt many i pozwoli na zwiększenie siły bohatera o jeden punkt. Niby podobne do tego, co oferuje druid (za dwa punkty many dostajemy jeden punkt siły i pancerza), jednak ten dodatkowy kryształ many może sporo namieszać. Sam Illidan będzie miał też sporo kart, które sprawią, że jego “hero power” będzie jeszcze bardziej śmiercionośne. Piję tutaj do Metamorfozy, która zamienia działanie mocy specjalnej, co pozwala na zadanie aż pięciu punktów obrażeń. Można tym zniszczyć naprawdę silnego stronnika (na przykład takiego z Prowokacją, który blokuje cały stół) lub wykończyć wrogiego bohatera.
Opcji jest naprawdę sporo, a sam łowca demonów ma posługiwać się słabymi stronnikami, jednak ma ich produkować w ilościach hurtowych, by zasypać nimi przeciwnika. Nie spodziewałbym się tutaj powtórki z Szamana na murlokach, choć same demony mają bardzo mocno operować na agoniach i wracać na pole bitwy w zmienionej formie lub zadawać obrażenia obszarowe. Z wczesnych zapowiedzi i dzienników deweloperskich wynika, że najskuteczniejszym remedium na Illidana będzie talia oparta na prowokacjach, czyli coś w sam raz dla wojowników.
Kolejną dużą nowinką będzie dodanie legend Prime. Każda klasa (z wyjątkiem nadchodzącego łowcy demonów) dostanie po jednym legendarnym kartoniku o niskim koszcie werbunku, który będzie przydatny w początkowej faze rozgrywki, jednak po śmierci wraca jako kolos, kosztujący co prawda więcej kryształów many, ale korzyści, jakie można z niego czerpać są niewspółmierne do wydatków.
Wyrzutek, nowa zdolność kart, zadziała jedynie wtedy, gdy zagramy go ze skraju ręki, jednak pozwoli na obniżenie kosztu zaklęć lub zwyczajnie zaoferuje bonusy użyteczne bezpośrednio na stole. Nie jestem pewny, czy w mocno losowym Hearthstonie się to sprawdzi, ale tutaj trzeba będzie poczekać na to, jak cała mechanika wypadnie w akcji.
Sam łowca demonów będzie dostępny całkowicie za darmo, a tuż przed jego pojawieniem się w karczmie, gracze dostaną możliwość przejścia prologu, który przybliży historię Illidana. Warto zainteresować się tym fabularnym wstępem, bo pozwali on na zdobycie aż trzydziestu darmowych kart. Więc warto.
Blizzard nie ma też zamiaru rezygnować z dodawania nowej zawartości – w przyszłości mają pojawić się jeszcze ciekawsze karczemne bójki (te ostatnie były wyjątkowe kiepskie jeśli mam być szczery), choć podstawą w tym temacie ma być dalej tryb Ustawki. Odpowiedź Blizzarda na nowy trend, jakim stał się auto chess była szybka i wprowadziła do skostniałego Hearthstone’a sporo świeżości. Illidan również będzie tam dostępny, a jego umiejętność pasywny sprawi, że stronnicy znajdujący się na skraju pola bitwy pierwsi wykonają swoje działania.
Ufff, całkiem sporo tego wyszło, ale nowości jest na tyle dużo, że ciężko było to zamknąć w trzech akapitach. Dorzucam jeszcze planszę, prezentującą plany na najbliższe miesiące, gdzie można wyczytać, że jeszcze w tym sezonie (Roku Feniksa) ma pojawić się nowy tryb gry.
Zobaczymy, czy to wystarczy do odbudowania zaufania graczy do Blizzarda, który w ciągu kilkunastu ostatnich miesięcy zaliczył ogromny spadek formy – kontrowersje wokół zawieszenia “Blitzchunga” czy fatalna premiera remastera Warcrafta III dały się we znaki firmie. Pytanie tylko, czy dodanie nowości i “wsłuchanie się w głos społeczności” (jak to powiedziała Liv Breeden, game designerka karcianki) wystarczy do odbudowy renomy marki, jaką niegdyś były gry Blizzarda.
Bartek Witoszka