Polskie dubbingi w grach nie są złe?
W porządku, przyznajcie się - na co najbardziej lubicie narzekać? Na politykę? Na brzydką pogodę i brak słońca? Na skopany system punktów kontrolnych w jakiejś grze? Na polskie lokalizacje gier? Wszystkie te tematy są dosyć oczywiste, ale okazuje się, że jest ktoś, kto polonizacji zamierza bronić. I ma ku temu argumenty.
Cała awantura zaczęła się od filmiku z cholerą w roli głównej, który mogliście obejrzeć również u nas. Dyskusja na temat lokalizacji, którą rozpoczął, była dla nich dosyć bezlitosna. Polskich wersji postanowił bronić serwis dubscore, poświęcony właśnie dubbingowi w grach.
Jeśli zaś przejdziemy do konkretów, kończy się to najczęściej na zacholerzonym Killzone 2, słabym Shepardzie w drugiej części Mass Effect, zburaczałym Wrexie, wypranej ze wszystkiego EDI i Boberku, którego słychać wszędzie i już się wszystkim przejadł. Tak więc, reasumując, klimat uleciał nam z drugiej części Killzone'a oraz obydwu odsłon Mass Effect. Argument o Boberku zaś, wydaje się być całkowicie oderwany od rzeczywistości, bowiem bez względu na to gdzie pojawią się przesympatyczny Pan Posterunkowy, postacie przez niego dubbingowane ożywają. Gdzie tutaj obraz ogółu polskiego dubbingu jako nie dającego się słuchać wytworu amatorów, nieznających się na swojej pracy? Autor tekstu słusznie zauważył też, że również zagraniczne dubbingi bywają w grach, łagodnie mówiąc, słabe.
Czy angielskie dubbingi trzeba uważać za jedyny wzorzec i bezgranicznie uznawać je za ostateczne kryterium pracy aktora dubbingowego? Nie. Dlaczego? Bo duża ilość oryginalnych dubbingów nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym. (...) Nie ma nic genialnego, absolutnie nic z czym nie poradziliby sobie nasi aktorzy w dubbingach takich gier jak Gears of War, Alan Wake, Demon's Souls i w wielu, wielu innych produkcjach. Ułomności, sztywność, bezpłciowość dialogów w wielu angielskich wersjach językowych zdarzają się często. (...) dlaczego w żadnej opinii dotyczącej Mafii II nie wyczytałem o beznamiętnym głosie Vito Scaletty, zachwyty nad Demon's Souls przesłoniły przeciętność tamtejszego voiceactingu, dlaczego w końcu nikt poza małą grupką pasjonatów nie wie, iż to czego dokonał Tomasz Marzecki w Disciples III: Odrodzenie jest absolutnym mistrzostwem? Swoje ganicie, cudzego nie znacie. Ciężko się nie zgodzić. Czy powinien to być jednak argument broniący polskich wersji?
Dubbing jest ciężką sztuką, którą - zwłaszcza w grach, gdzie jest najtrudniejszy - bardzo łatwo zepsuć. Poza tym w Polsce faktycznie - co zauważa też dubscore - jesteśmy przyzwyczajeni do napisów, a jeszcze bardziej nawet chyba do lektora - ewenementu w skali światowej.
A co Wy o tym sądzicie? Przekonują Was te argumenty? Czy może nadal zamierzacie grać tylko w wersje anglojęzyczne (względnie kinowe lokalizacje)?
Pełny artykuł broniący dubbingu - tutaj.
Tomasz Kutera