Pokémony zaczynają się ziomkować z graczami - wyczekiwana aktualizacja trafia do sklepów
Komu więcej cukierków za codzienne spacery?
12.09.2016 13:12
Kilka dni temu wspominaliśmy, że do Pokémon Go zmierza pierwsza aktualizacja, która coś rzeczywiście dodaje, zamiast wycinać, dziś łatka trafia do sklepów na całym świecie. W App Storze - przynajmniej o godzinie, gdy piszę te słowa - jeszcze jej nie widać, niemniej kumple na Androidzie dali mi możliwość sprawdzenia systemu Buddy Pokémon jeszcze wczoraj. Sam Pokéziomek to, rzecz jasna, nie jedyne usprawnienie, a obok obowiązkowych (i w sumie dość kultowych) poprawek tekstu czy wsparcia dla opasek Pokémon Go Plus, Niantic uporało się z glitchem, który od czasu do czasu psuł animację wykluwania jajek, oraz ułatwiło trafianie paluchem w mniejsze stworki na ekranie. Czyli pierdu-pierdu.
Nas interesuje Buddy Pokémon. Jakie korzyści daje śmigający z nami Snorlax czy Magikarp (szkoda, że nie widzimy tego na ekranie - drugi przykład byłby całkiem zabawny)? Odpowiedź jest jedna i teoretycznie tylko błaha - cukierki. Za przejście określonej dla gatunku liczby kilometrów (na przykład trzy kilometry dla Charmandera) dostaniemy bonusowo jedną poképrzekąskę. Zmiana Buddy Poksa automatycznie wymazuje dotychczasowy postęp, trzeba zatem zacisnąć zęby i wygrindować maluchowi kolejny poziom.
Ktoś zauważy, że to przecież słabo opłacalny motyw, niemniej nauczony małomiejskim doświadczeniem wiem, że możliwość złapania następnego stworka z danego gatunku często graniczy z cudem. Dlatego te kilka cukierków, które wpadnie zupełnie dodatkowo podczas codziennego spaceru, nareszcie umożliwi jedyną rzecz, jaką byłem od początku zainteresowany w tej aplikacji - wymaksowanie Pokédexu. A zatem nie muszę czekać na gwiazdki z nieba, by swojego Squirtle'a wyewoluować w Blastoise'a. I z perspektywy osoby, która poświęciła Pokémon Go dobrych pięćset kilometrów, uważam tę aktualizację za celny strzał. Pierwszy krok w kierunku naprawdę fajnej gry.
Niantic nie ustaje także w misji banowania wszystkich chodzących na skróty, więc zapowiada na swoim blogu dalsze tłuczenie młotem domowych obieżyświatów, botów i przeróżnych dziwactw, o jakich nie mam większego pojęcia. Gracze, których dotknął gniew Pokébogów, muszą próbować oczyścić swoje imię poprzez oficjalne kanały kontaktu z firmą. Życzymy powodzenia - szybciej poszłoby już chyba odnalezienie Dragonite'a.
Ja w każdym razie odkurzam aplikację po trzech tygodniach przerwy. System Buddy to rzecz, którą pragnę solidnie przetestować. Oby tylko łatka pojawiła się w sklepiku Apple przed wieczornym spadkiem temperatury do poziomu "można wyjść z domu bez obawy o własne życie". I hej - polecam przejść się dziesięć kilometrów z Pikachu - zobaczycie fajnego easter egga.
Adam Piechota