Pierwsze wrażenia: EyePet, czyli Tamagotchi 2.0
EyePet pozornie przedstawiał się jak proste demo, które powinno nam się znudzić w ciągu kilku minut, jak każda gra wykorzystująca PS Eye. Jednak po około 20 minutach zabawy z tym śmiesznym zwierzakiem wiem już, że jest to coś znacznie większego.
22.08.2009 | aktual.: 11.01.2016 18:03
Początkowo poświęcamy czas na stworzenie naszego wirtualnego połączenia małpki z kotem czy czymkolwiek innym. To użytkownik decyduje, jakie imię będzie nosił jego milusiński, jaki będzie kolor futra, ubrania itd. Opcji z tego, co widziałem jest całe multum i żałuję jedynie, że nie dano nam kilku okazów do wyboru podobnie jak w Nintendogs. Warto również wspomnieć, że EyePet nie ma jako takiej płci, co oznacza, że nie da się powiedzieć czy to on czy ona, chociaż obraża się jak ona.
Podobnie jak we wszystkich Tamagotchi i tego typu grach, naszym zadaniem jest nie tylko dobra zabawa, ale również opieka nad EyePetem. Przyjdzie nam na przykład go myć, co oznacza, że podnosimy specjalną kartę (w zestawie z grą) i przesuwamy ją do ikony wody. Dzięki temu zmienia się ona w prysznic, który trzymamy, a naszym zadaniem jest umycie futerka naszego kompana. Ciekawie rozwiązane jest to, że ekran nam zaparowuje od ciepłej wody i możemy go zetrzeć ręką (jak na pierwszym EyeToyu na PS2). Następny krok to namydlenie futrzaka (dalej przy wykorzystaniu karty). Na chwilę odkładamy kartę i ręką mydlimy naszego milusińskiego, by potem wykorzystując suszarkę w końce zakończyć proces mycia. Dlaczego o tym się tak rozpisuję? Przede wszystkim dlatego, że podczas całego tego procesu EyePet to żywe stworzenie, które reaguje na to co robimy nie tylko minami, ale również ciesząc się na wodę czy próbując uniknąć mydła.
EyePet umie również rysować, co widzieliśmy wielokrotnie na trailerach. Oprócz znanego dema z samolocikiem małe stworzenie potrafi również stworzyć baloniki, po których maluch będzie skakał, czy które będzie gonił, gdy będziemy je przesuwać po ekranie. Wszystko to jest całkowicie słodkie i zabawne i niesamowicie trudno się do zwierzęcia nie przywiązać. W kwestii technicznej niestety deweloper nie chciał zdradzić ile z tych elementów będzie potrafił EyePet narysować, ale obiecano nam, że przed premierą poznamy szczegóły.
Wspomniałem o tym, że zwierzak potrafi być obrażalski. Otóż okazuje się, że najwięcej czasu poświęcono stworzeniu sztucznego systemu wartości stworzenia, który pozwala zachowywać mu się w sposób ciekawy i zrozumiały dla człowieka. Jest to zdecydowanie na wyższym poziomie niż zwykłe Tamagotchi, ale nie będzie mógł on umrzeć. Co nie znaczy, że nie może się obrazić i uciec poza ekran. Tak było przy minigrze, w której miałem podstawiać mu trampolinę, tak by nabijał punkty. Niestety, gdy kilka razy odsunąłem ją w ostatniej chwili EyePet wyczuł jakiś spisek i stał się dużo bardziej podejrzliwy. Podchodząc dużo bardziej ostrożnie, aż w końcu uciekając na chwilę poza ekran. Tak, wtedy naprawdę zrobiło mi się go szkoda, ale chciałem sprawdzić jak bardzo naturalne są jego zachowania. Przyznam, że nie złapałem go na żadnym dziwnym działaniu, ale prezentacja była zbyt krótka, by stwierdzić czy sporo z tego nie było skryptowane, czyli czy on naprawdę myślał na swój sposób. W sytuacji, gdy jest on niezadowolony możemy wziąć do ręki kartę i zamienić ją w rentgen, który podaje informacje o stanie zdrowia i usposobieniu stworka. Podobnie jak w Tamagotchi karmimy go, dając mu jedzenie.
Interakcja z futrzakiem jest bardzo przyjemna i odbywa się raczej bez opóźnień, a on reaguje na nasze zaczepki czy też głaskanie. Jeśli jednak przesuniemy rękę zbyt szybko to może uciec przestraszony, co naprawdę dodaje mu realności. Na pokazie miałem do czynienia z wersją beta i niestety z tego powodu kilka rzeczy nie było jeszcze ukończonych, stąd też deweloper nie mógł mi pokazać sporo więcej z rozgrywki. To, co jednak mnie niesamowicie zaskoczyło to fakt, że EyePet jest naprawdę słodki i zachowuje się jak przystało na zwierzaka. Radość z obcowania z nim była wielka i aż chciałoby się go zabrać ze sobą, za każdą świetną minę, jaką robił. Tamagotchi 2.0 to może nie jest całkiem trafne określenie, ale zapowiada się świetny prezent pod choinkę, dla kogoś młodszego w rodzinie.
Autorzy przewidują, że do gry zostanie wydane DLC, jeśli sprzedaż osiągnie odpowiedni poziom. Prawdopodobnie będą to nowe stroje, kostiumy i przedmioty, ale jak zapewnia deweloper będą myśleć również nad samym rozbudowaniem gry.
Od strony technicznej warto dodać, że gra była prezentowana przy dość słabym oświetleniu, ale dobrze ukierunkowanym, a sam stół był biały, więc wszystko działało perfekcyjnie. Zapewniono mnie, że podobnie powinno być w warunkach domowych, ale na razie nie mieliśmy okazji tego potwierdzić.