Pad DualSense do PlayStation 5 z problemami
Dryfujące gałki padów były do tej pory zmorą konsoli Nintendo Switch. Problem okazuje się być zaraźliwy i dotknął również PS5.
Nie mam wątpliwości, że pad DualSense jest technicznym majstersztykiem. Pisałem o tym w osobnym tekście tuż po premierze PlayStation 5. I swoje zdanie podtrzymuje. Czekam natomiast na więcej zastosowań haptycznych i adaptacyjnych cudeniek w kolejnych grach. I pewnie się doczekam dopiero przy okazji premiery nowej odsłony serii "Ratchet & Clank".
Martwi mnie natomiast rosnąca liczba zgłoszeń awaryjności kontrolera. A dokładniej dryfujących analogów. Internauci piszą o nich na reddicie, publikują filmiki na YouTube, a Kotaku ostrzega, że z oficjalnym serwisem problem jest nie mniejszy, jak z dostępnością PS5.
Odpukać, sam jeszcze z problem się nie zetknąłem. Być może to przesadne dbanie o elektronikę, być może łut szczęścia. Ale z każdą kolejna informacją, zerkam w kierunku DualSense z coraz większą obawą.
Czym są dryfujące analogi wie chyba każdy. Jeśli nie – tłumaczymy w żołnierskich słowach: kontroler rejestruje delikatny ruch, nawet leżąc w spokoju na stole. Usterkę znają aż zbyt dobrze właściciele Switcha. Im dryfujące Joy-Cony dały się we znaki na tyle mocno, że mówi się o zbiorowym pozwie w Europie, a dwa czekają na rozpatrzenie w USA.
Wróćmy jednak do Sony. DualSense objęty jest rzecz jasna gwarancją. Najpierw zgłaszamy awarię, najlepiej za pomocą strony "PlayStation Fix & Replace", potem dzwonimy pod wskazany numer i po przebrnięciu przez kilka minut komunikatów, możemy zgłosić problem. Producent powinien wysłać do nas specjalną paczkę, do której włożymy uszkodzonego pada i odsyłamy. Przesyłkę musimy niestety opłacić z własnej kieszeni, ale Sony ma zwrócić koszty po naprawie pada.
Można też spróbować naprawić usterkę samodzielnie (w sieci znajdziecie zatrzęsienie filmików, jak to zrobić), ale nie jest to rozwiązanie, które polecamy. Skoro jest gwarancja, lepiej z niej skorzystać.