Nintendo na celowniku Komisji Europejskiej. Wpłynęło 25 tys. skarg
Wszystkie dotyczą jednej rzeczy: dryfujących analogach w Joy-Conach. Zdaniem wnioskodawców Nintendo mogło celowo projektować je tak, by psuły się po dwóch latach.
Dryfujące Joy-Cony są zmorą Nintendo Switcha - co do tego nikt nie ma chyba wątpliwości. A już na pewno nie Europejska Organizacja Konsumentów, która 27 stycznia złożyła oficjalną skargę do Komisji Europejskiej. Ich zdaniem Nintendo intencjonalnie zaprojektowało kontrolery tak, by psuły się po określonym czasie. Na dowód zebrali prawie 25 tysięcy skarg. Te przyszły z Belgii, Grecji, Holandii, Francji, Norwegii, Polski czy Włoch.
Do skarg zdążył się odnieść już rzecznik prasowy Komisji Europejskiej: "KE jest zdeterminowana by działać w takich sprawach i wzmacniać pozycję konsumentów. Szykujemy nową inicjatywę prawną, zapewniającą lepsze informacje o nabywanych produktach, o ich wytrzymałości".
Co proponuje organizacja? Przeprojektowanie sprzętu i wymianę wadliwych elementów. Oczywiście bezpłatnie. Warto przy tym dodać, że na darmową naprawę joy-conów mogą liczyć tylko użytkownicy z Belgii i Francji.
Początkowo Nintendo zapewniało roczną gwarancję, potem naprawa wynosiła 45 euro. Żeby było ciekawiej, jeśli usterka nie została przez producenta uznana, klienci musieli płacić 15 euro kosztów administracyjnych. Zestaw nowych joy-conów to w Polsce wydatek rzędu ok. 300 złotych.
To nie jestyny problem Nintendo. W USA powstały już dwa pozwy zbiorowe: jeden w 2019 r., drugi w październiku ubiegłego roku. Oba dotyczą dryfujących joy-conów.