Overwatch dołącza do Call of Duty czy World of Warcraft - to ósma gra Activision Blizzard, która zgarnęła miliard dolarów
To ile tych skrzynek kupiliście, hm?
05.05.2017 15:23
Jak wielkim hitem jest Overwatch? Co może nas ostatecznie przekonać? Wojny o orientację seksualną Tracer? Setki gigabajtów fanowskiej pornografii? Phi, to dziecinne igraszki. Fakt, że gra ani na chwilę nie traci rozpędu i powraca w Rozchodniaczkach regularnie jak Humble Bundle? To także byłoby możliwe poza Blizzardem, gdyż każdy poprawnie działający tytuł sieciowy może doczekać się działającej i czekającej na więcej społeczności. Nie, ostatecznym dowodem są zawsze dolary. Miliony dolarów nawet. A najlepiej - miliard.
Activision Blizzard podsumowało ostatnio swoje zarobki i miało okazję pochwalić się, że Overwatch przekroczył magiczną barierę miliarda, dołączając tym samym do największych marek firmy (to ósmy tytuł w portfolio wydawcy, który może tym się poszczycić). Tak, jest obecnie już takim gigantem jak Call of Duty czy World of Warcraft. A przecież od premiery nie minął nawet pełny rok. Cóż w tym dziwnego, skoro na serwerach już od jakiegoś czasu zarejestrowanych jest trzydzieści milionów graczy.
Tak się podbija nowe podgatunki. Sieknąć jedną grę, zgarnąć do domu dziesiątki wyróżnień oraz nagród, pielęgnować ją intensywnie i... liczyć zyski. Czasem wydaje mi się, że Overwatch osiągnie wszystko to, o czym marzyło przy pierwszym Destiny Bungie (choć jasne, to zgoła odmienne pod względem rozgrywki pozycje). No i dobrze. Wszak Blizzard psychologię konsumenta ma w małym palcu. Nadal marzy mi się tylko wersja na Nintendo Switch, choć wiadomo, jak tego typu marzenia się kończą.
Wydawcy należą się zatem gratulacje. A czytelnikom, którym zbiera się na wymioty na widok kolejnych fotek D.Vy, ostrzeżenie - minie jeszcze mnóstwo czasu, zanim popularność Strażników zacznie gasnąć. Może lepiej samemu spróbować, skąd to szaleństwo? Zapewniam, że zajawka zaczyna się szybko.
Adam Piechota