No Man's Sky było umarłe, a znowu ożyło
I tak powraca Sean marnotrawny.
Dzieje się. Gdy pisałem w recenzji, żeby z zakupem No Man's Sky cierpliwie poczekać, nie robiłem tego dla żartów. Jak wyszło - wszyscy mniej więcej wiedzą. Projekt został nazwany ściemą wszech czasów, przy której nawet oryginalne Watch Dogs i jego zwiastuny były dziecinną zabawą. Hejt (ogólnie całkiem zrozumiały) wywalił jak szambo, a Sean Murray zniknął z publicznej części sieci. Na szczęście, nie w rytm zasady "zgarniam hajs i już mnie nie ma". Bo na początku weekendu czytaliśmy taką wiadomość na oficjalnej stronce gry. Pierwszą "normalną" i komunikatywną od momentu premiery:
No Man's Sky: Foundation Update (version 1.1)
Foundation Update, bo taką nazwę nosi wersja 1.1, trafiło do sieci niedługi czas później. Oczywiście, że łatka jest darmowa. Po takiej burzy, jaką widzieliśmy przez ostatnie dwa miesiące, nikt o zdrowych zmysłach nie kazałby za swoje rozszerzenia płacić. Następne, które - miejmy nadzieję - przybliżą No Man's Sky do pierwotnie wymarzonego tworu, również wpadną na nasze dyski bez żadnych opłat.
A co w środku? No cóż - bardzo dużo. Trzy oddzielne tryby "nowej gry": normalny (znaczy taki, jak do tej pory), survival, w którym podkręcony zostaje wiadomy aspekt rozgrywki, oraz creative, gdzie nareszcie gracz może eksplorować wszechświat do woli, a także zbudować własną bazę. No właśnie. Prywatna dziupla w kosmosie to całkiem poważny krok w nowym(/obiecanym) kierunku. Możemy tam zatrudnić pracowników, skorzystamy z teleportu, rozbudujemy ją wedle uznania, przechowamy tam wszystkie znalezione surowce lub przedmioty. Pamiętacie chyba, jak nieznośne było dotychczas zarządzanie inwentarzem.
To nie koniec! Ale gdybym próbował zrobić listę wszystkich nowinek, potrzebowałbym pewnie kilku godzin testów i trochę większego tekstu. Rzućcie okiem na filmik i zobaczcie, jak wiele "normalniejszych" twistów zaliczył gameplay. Podręczne menusy, maszyny wydobywcze, graficzna korekta, świeże elementy w maszynce generującej napotkane światy, nowe materiały czy surowce, statki handlowe, które wynajmujemy z każdego zakątka kosmosu, możliwość budowania punktów zapisu, planety całkowicie pozbawione życia, tryb fotograficzny - to tylko wierzchołek góry lodowej.
W głowie od razu kotłuje się jedno pytanie: czy naprawdę warto było tę grę wydawać, zwłaszcza w tak horrendalnej cenie, przed Foundation Update? Czy rzeczywiście za wcześniejszy stan No Man's Sky powinniśmy winić wyłącznie ekipę Murraya? Czy może to ktoś z zewnątrz, ktoś, kto zainwestował górę gotówki w ten projekt, powiedział "dość, wydajecie ją taką, jaka jest; czas na was zarobić"? Odpowiedzi nie poznam pewnie nigdy. Ale przynajmniej widzę, że Hello Games nie próżnowało. Jeżeli w takim tempie będą przebudowywać swoje kontrowersyjne opus magnum, być może Sean kiedyś zedrze z siebie etykietkę kanciarza wszech czasów. O ile, rzecz jasna, nadal gracze są zainteresowani tą grą i dadzą aktualizacji w ogóle szansę.
Sezon jeszcze trwa, więc zakładam, że trudno byłoby komuś w Polygamii łatę porządnie przetestować. Ale kto wie - przed świętami lubimy nadrabiać mniejsze i większe zaległości.
Adam Piechota