Następne PlayStation VR będzie już raczej bezprzewodowe
Nareszcie!
Niższą jakość grafiki naprawdę da się zdzierżyć przy goglach Sony. To nic, że obłędnie wyglądający Resident Evil VII trochę tracił przy przeskoku do VR, skoro rzeczywiście było się „w środku”. Taką sobie jakość całego sprzętu również. Najgorsze, moi drodzy, były kable. Ta cała misterna konstrukcja, którą trzeba było wyciągać z szafy za każdym razem, gdy ktoś ze znajomych przypominał sobie, że mam u siebie redakcyjne PSVR. Wyciągnij przystawkę, poprzekładaj odpowiednio HDMI, podłącz w końcu gogle, do ich kabli wepnij własne, od słuchawek i voila - zaczynamy zabawę z kręceniem się, przeskakiwaniem, poprawianiem słuchawek. Jasne, można to przełknąć ostatecznie, ale bardzo mnie cieszą dość jawne przecieki, że następny zestaw Japończyków pójdzie w nieco bardziej komfortowym kierunku.
Zwłaszcza że w zeszłym roku wysypało dobrymi pozycjami na tę „platformę”. Firewall Zero Hour, Moss, Astro Bot: Rescue Mission, Beat Saber, Tetris Effect - dodajmy do nich wspomniany już horror Capcomu i początkowy wysyp „doświadczeń” (tylko łaskawie zapomnijmy o Farpoincie), a zakup PlayStation VR przestaje być tylko oznaką dobrych zarobków lub gonienia za wszystkimi technologicznymi nowinkami. Bezprzewodowa wersja gogli w tym roku byłaby idealnym odwróceniem uwagi od dyskusji o nieuchronności narodzin nowej generacji oraz związanych z nią, niechcianych zapewne przecieków. Zatem do dzieła, Sony.