Najlepsza część Age of Empires to... Ja nie mam wątpliwości, że trzecia
Seria, która odcisnęła piętno na grach strategicznych i branży growej jako takiej. Age of Empires II widnieje w niemal każdym rankingu gier z lat 90. Najlepsza część serii? Zapraszam do typowania.
Na "Age of Empires IV" czekamy od 2005 roku. W 2017 potwierdzono, że faktycznie powstaje, ale dopiero w teraz w pełni wiemy, jak to będzie wyglądać w praniu. Jedni są zachwyceni (jak ja), inni w komentarzach wyrażają rozczarowanie. I nic dziwnego. Mamy aż trzy części gry, a więc trzy kierunki, którymi mogłaby podążać "czwórka" - i multum istotnych RTS-ów, które powstały pomiędzy.
Przy całym swoim entuzjazmie wątpię, żeby "AoE IV" mogła sięgnąć po laury tej najlepszej. Jednocześnie to dobry moment, żeby powspominać, która odsłona była królem.
Age of Empires II - najlepsza część serii?
"Wydaje mi się, że dwójka" - pisze mi Kuba Krawczyński. "Dwójka. Bezapelacyjnie i bez chwili namysłu" - pisze mi Paweł Hekman. "2" - wysyła mi cyfrę na Messengerze Arek Stando. "Dwójka, ale to też jedyna, w którą trochę grałam" - pisze mi Klaudia Stawska. Dominik nie polubił serii, ale też miał styczność z jedną odsłoną - drugą.
Nie mam wątpliwości, że "Age of Empires II" było wydarzeniem epokowym. Strategią, która robiła bardzo duży krok pod kątem całej masy mniejszych i większych rozwiązań. Która trochę zamykała poprzednią epokę i otwierała nową - dynamiczniejszą i przystępniejszą.
Łatwiejsza rekrutacja dużych ilości wojska. Wskazywanie "bezczynnych wieśniaków". Automatyczne odnawiania się pól uprawnych. Artefakty na mapie. Miejskie bramy, które pozwalały całkowicie zamknąć swoje miasto za fortyfikacjami. To pierwsze rzeczy, które przychodzą mi do głowy, jeśli myślę o innowacyjności "Age of Empires II".
Nie oznacza to, że nie było wcześniej gry, która któregoś z tych aspektów nie miała. Ale przecież rzadko kiedy poznawało się je "symultanicznie". Po prostu odpalając "AoE II" dostawaliśmy strategię kompletną, w której aż przytłaczała nas nowoczesność rozwiązań.
Drugi "ejdż" był też zdecydowanie mniej ślamazarny od jedynki, a podniesienie limitu jednostek z 50 do 200 pozwalał zamienić niewielkie starcia na naprawdę spore bitwy. Mam też poczucie, że w "jedynkę" mało kto grał. Dopiero średniowieczny klimat i dynamika "Age of Empires II" przyniosły jej sławę - wówczas powrót do poprzedniczki był dosłownie powrotem do antyku.
Oczywiście, że najlepsza część to Age of Empires III!
Miałem szczęście, posiadałem pierwsze "Age of Empires" i kupiłem dodatek do "Rise of Rome" niedługo po tym, jak wyszedł. Później przez pół 1999 roku z wypiekami na twarzy biegałem do Empików w Warszawie, żeby sprawdzić, czy już jest "dwójka" - bo w pismach nie podawali daty premiery. Pojawiła się tuż przed Bożym Narodzeniem.
Mogę powiedzieć, że dorastałem z serią. I w każdej z części spędziłem setki godzin. Kochałem "jedynkę" za bajkową grafikę i to, jak bardzo wyróżniała się swoją "historycznością". Niewiele znałem podobnych gier w latach 90.
"Age of Empires II" oczywiście przejęło chorągiewkę lidera, z wcześniej wymienionych względów, ale... po czasie coś mi przestało pasować. Nie podobało mi się choćby tępe AI mojej armii, która niezależnie od rozkazów - zawsze rozłaziła się na boki.
Nie podobało mi się oszukujące AI przeciwnika, który atakował z każdej strony i którego łucznicy sprawnie wywabiali moją kawalerię ze zwartego szeregu. Nie podobało mi się, że wszystko trwało tak strasznie, strasznie długo. Kampanie niemiłosiernie się ciągnęły. W scenariuszach i mapach losowych nie znałem taktyk, na rushowanie, prędki rozwój czy proste wycinanie przeciwników z gry, jak przez postawienie wieżyczki strzelniczej przy wrogim Lumber Campie.
Ideał odnalazłem dopiero w "trójce". W odsłonie, która też odniosła wielki sukces, ale wyszła już chyba w czasach, gdy klasyczne RTS-y schodziły z afiszy. Gdy mnie już się grało "we wszystko". A szkoda, bo to prawdziwe ukoronowanie serii. Czemu?
To pierwsza gra, która dorasta do swojej nazwy. W "Age of Empires III" cywilizacje się potężnie różniły między sobą, a te różnice były zauważalne od samego startu, aż po walkę w erze post-imperialnej.
Jeszcze bardziej podkręcono tempo rozwoju, pozwalając sprawnie awansować do drugiej ery w kilka minut, i to bez uszczerbku dla naszej ekonomii. A za tym szły zdecydowanie fajniejsze możliwości grania kompetytywnego.
Znakomicie przemyślano system kart i decków, a przynajmniej w grze przeciwko komputerowi. Dobieramy zestaw kart do użycia w różnych erach, które odpalamy po zebraniu odpowiedniej ilości punktów za postępy w grze. Efekt? Darmowa technologia, dostawa jednostek, armaty czy skrzyń z jedzeniem. Kolejny booster dla całego tempa gry, zwłaszcza na jej późniejszym etapie.
Kontrowersyjna może wydawać się kampania, bo pierwszy raz porzucono w miarę historyczne realia na rzecz historical fiction spod znaku wyprawy do Ameryk (różnych), walki z piratami, złowrogim zakonem i szukania tajemniczego artefaktu. Z drugiej strony w końcu ktoś wpuścił w to wszystko trochę życia i zabawy, a - powiedzmy to sobie wprost - większość misji z "Age of Empires II" była przeraźliwie nudna.
Mam jeszcze niesamowity sentyment do całej warstwy muzycznej i graficznej. W "dwójce" od zawsze irytowało mnie to przemieszanie muzyki filmowej ze współczesnym bitem, zresztą krzywda, którą zrobiono wielu grom w tamtym okresie. Takie "Ameno" grupy Era. Dopiero w "trójce" postawiono na klasyczny "score" i żywe instrumenty.
A grafika? Nie mogłem wyjść z podziwu, gdy oglądałem prezentację zmian przed premierą. To był skok w przyszłość, o jakim marzyłem, a takie detale jak falowanie wody, kołysanie się statków, odpadające kawałki okrętów, które z pluskiem wpadają do wody - to była jakość, której RTS-y po prostu nie znały.
Wisienką na torcie były dwa dodatki - jeden o plemionach Ameryki Północnej i Środkowej, drugi o cywilizacjach Dalekiego Wschodu. Oba bardzo soczyste, ze świetnymi kampaniami i nowymi cywilizacjami, które nie odstawały od reszty. Balans był tak dobry, że plemiona Indian jak najbardziej dawały radę w starciu z technologicznie zaawansowanymi imperiami Europy.
Próbowałem wracać po latach do "Age of Empires II". Wersję HD okrutnie zjechałem. Wersja "Definitive Edition" była piękna, ale nie miałem ochoty spędzić tam więcej niż symboliczne kilka godzin na wejście w świat wspomnień z młodości. Przy wersji "DE" do części trzeciej przepadłem na pół kampanii.
A waszym zdaniem?
No właśnie, chętnie posłucham wasze opinie i wspomnienia związane z serią. A jeśli "nasz wspaniały system komentarzy" (który ma niedługo, jak zeznaje IT, przejść pewien remont) nie pozwoli zamieścić wpisu, zapraszamy też do komentowania na Facebooku albo pisania na kontakt [at] Polygamia.pl.