Moons of Madness straszy na nowym filmie
A może nie straszy?
11.07.2019 | aktual.: 11.07.2019 12:01
Poszukałem nieco informacji na temat straszaka, którego poznaliśmy już w 2017 roku. Okazało się, że Adam wystukał nawet małą zapowiedź. Ba! Zauważyłem, że tylko on pisze o Moons of Madness, więc pora, żeby nieco odetchnął - póki jeszcze nie popadł w obłęd. Zacznijmy od tego, że historia tytułu jest całkiem ciekawa. W ubiegłym roku miał się pojawić jako gotowa wersja, ale nastała cisza, która trwała do marca. Dalej już poleciało. Szybka data premiery na najbliższe Hallowen, więcej informacji, kolejne filmy. A wczoraj udostępniono materiał ukazujący dwanaście minut rozgrywki.
Zaczyna się mrocznie i tajemniczo. Bohater przemierza kolejne kosmiczne korytarze, oświetlając ciemne zakamarki. Spacer kończy się nieprzyjemną niespodzianką. Mam tylko nadzieję, że nie cała gra, ponieważ w tej chwili oglądamy przechadzki, w których dzieją się różne dziwy. Nie jest to coś specjalnego, więc dobrze, że straszak oferuje coś w stylu przebitek. W przypadku tego filmu kończymy z czymś zupełnie innym niż miało to miejsce na początku. Wydawać się może, iż nasz bohater w końcu popadnie w obłęd. A to dobrze! Żeby tylko nie przez liczbę kroków.
Moons of Madness - 12 Minutes of Gameplay
Po wyżej wspomnianej niespodziance nasza postać "budzi się" przestraszona. Za chwilę jest już z nią lepiej, ponieważ musi wziąć się do roboty. Podczas wykonywania obowiązków Shane wdał się w pogawędkę z pewnym panem. Orson mówi co powinien robić, nawiązuje do historii. Podoba mi się to, ponieważ w jakimś stopniu stwarza to pozory bezpieczeństwa, przy okazji wypełniając lukę bezmyślnego chodzenia. Wsłuchałem się w ten dialog, który zaliczam na plus.
W międzyczasie podnosimy różnego rodzaju rzeczy i na chwilę się przy nich zatrzymam. W końcu mam nadzieję na lepsze wykorzystanie perspektywy trzymanego przedmiotu. Bohater podniósł ramkę ze zdjęciem, z tyłu znalazł karteczkę. Niby to taki drobiazg, ale mnie cieszy - a na tym wcale się nie kończy. Już teraz widać, iż jednym z głównych przedmiotów będzie łom. Pomaga w dotarciu do nowych, zablokowanych miejsc. Liczę, że podobnych rzeczy będzie znacznie więcej. Brakuje mi w horrorach możliwości, które niósł ze sobą Dead Space. Moons of Madness idzie w dobrym kierunku, ale nadal wiele mu brakuje - przynajmniej w prezentowanych materiałach.
Jestem nieco zmieszany tym pierwszoosobowym horrorem. Z jednej strony interesuje mnie poznanie wszystkich tajemnic, które zaoferuje, z drugiej odpychają mnie spacery. Cieszę się, że przedmioty odgrywają jakieś większe znaczenie. Długo narzekałem na marnowanie ich potencjału. Co do podnoszonej adrenaliny, trudno mówić o jakimś straszeniu przy tym filmie. Horrory oceniam z klawiaturą i myszką, ale gdybym już musiał coś napisać, rewelacji nie ma. Tytuł chce przerażać paranormalnymi sytuacjami i psychologicznymi wątkami, ale czy mu się uda? A jak wypadnie w praktyce opowieść? Zobaczymy w październiku - a będzie na co popatrzeć, ponieważ grafika jest na wysokim poziomie.