Grałem w Wild West Online. Ani to Dziki, ani Zachód
Taki z tego pecetowy Red Dead Redemption, jak z Fannie Porter cnotliwa kobieta.
Niewiele jest rzeczy, a już tym bardziej gier, których jako pecetowiec zazdroszczę konsolowcom. Jasne, bardzo lubię Halo, w Forzę też miło się grało (zanim pojawiła się też na Windowsie 10), podobnie jak w Horizon: Zero Dawn, ale spokojnie mógłbym się bez tych gier obejść i zresztą długo tak było. Jest jednak jeden tytuł, którego brak na PC bardzo mi doskwiera - Red Dead Redemption. Dla jedynki specjalnie trzymałem Xboksa 360, w dwójkę mam cichą nadzieję zagrać, siedząc wygodnie przed komputerem, a nie mrużyć oczy do telewizora z padem w ręku. Na razie jednak docelowymi platformami są Xbox One i PS4, więc wszystko zostaje w sferze marzeń.Aż tu nagle w maju pojawia się zapowiedź Wild West Online, a wraz z nią obietnica stworzenia ogromnego, żyjącego i pełnego ciekawych rzeczy do roboty Dzikiego Zachodu. A że w formie MMO? Jeśli zrobionoby to z głową, to czemu nie. Nie wiem, może ekipa, niczym Bret Maverick, trzyma jakiegoś asa w rękawie i czeka na właściwy moment, by zaskoczyć wszystkich malkontentów i zgarnąć główną wygraną. Tylko że tych kilka godzin w alphie pokazuje, że potrzebny będzie nie jeden as, a cała ich talia. Uświadcza też w przekonaniu, że Sergey Titov podzielił się czymś więcej niż tylko silnikiem graficznym.Miał być otwarty, żyjący świat pełen rzeczy do roboty i ciekawych historii. No i faktycznie - świat jest otwarty i pełen NPC-ów chętnych do zlecenia nam przeróżnych zadań. Weź butelkę burbona z jednego miasta i zawieź do drugiego. Przynieś mi 10 kwiatków leczniczych. Znajdź moje narzędzia. Napraw cieknący kran. Przejdź dosłownie 10 metrów i przytargaj beczkę z czymś tam. Jeśli PlayWay kiedykolwiek postanowi odejść od symulatorów mechaników czy innych poszukiwaczy złota, to powinno zwrócić się do 612 Games z prośbą o kilka rad odnośnie zrobienia symulatora kuriera. Ja rozumiem, że to MMO i czymś trzeba zapełnić czas gracza, ale to, co widziałem, jest nie tyle proste, co prostackie.
Z tym żyjącym światem to też bym się nie zapędzał, bo poza NPC-ami w miastach czy na farmach nie uświadczymy nikogo innego. Żadnych bandytów, żadnych indian, nawet zwierząt nie ma (choć dostajemy zlecenie na ubicie kilku bobrów). Nic. Zero. Widać tu chęć zapełnienia świata graczami, ale tych jest tak mało, że czasem można spędzić dobrą godzinę, zanim na jakiegoś się trafi. Godzinę na pustej, nudnej, kompletnie nijakiej i wcale nie tak dużej mapie.Zresztą nawet jeśli znajdziemy kogoś do wspólnej zabawy, to okazuje się, że... nie bardzo jest co robić. Można sobie pozwiedzać, ale poza miastami zbudowanymi z tych samych, mizernych modeli budynków, równie mizernymi farmami i okazjonalnymi obozowiskami z wiecznie opróżnioną skrzynią, nie bardzo jest co oglądać. Można też do siebie postrzelać i widać, że gra silnie będzie się na tym elemencie opierać.
Ale znowu - nie ma w tym za wiele przyjemności. Dostępne są cztery rewolwery, w tym słynny karabin rewolwerowy Colta, ale różnic między nimi nie ma wcale. To znaczy mają inne statystyki, ale każdym strzela się tak samo, czyli nijako, a walka pozbawiona jest jakiejkolwiek dynamiki - ot, biegamy w kółko, próbując się trafić, co dodatkowo utrudniają fatalne hitboksy. O pościgach konnych i strzelaniu z siodła możecie zapomnieć.Skoro strzelanie jest słabe, mobów nie ma, a na dyliżans nie napadniemy, to może jest coś innego, dzięki czemu gra się przyjemnie? Obecna wersja umożliwia jeszcze poszukiwanie złota (nudne) i zrywanie roślinek (jeszcze nudniejsze). Czasem na mapie pojawi się też skarb i wtedy jakaś część graczy rzuca się w kierunku znacznika. Reszta ma to gdzieś, podobnie jak całą grę, bo z każdym dniem miałem wrażenie, że trudniej spotkać kogoś żywego.Najbardziej jednak boli fakt, że gram od 15 listopada i specjalnie poczekałem z wrażeniami, bo może studio będzie stopniowo dodawało kolejne elementy. Po prawej stronie widzicie ogłoszenie wczesnego dostępu i to, co będzie można w nim robić. Z 20 pistoletów, karabinów i strzelb dostępne są 4. Sto questów spokojnie jest, może być ich nawet 300, ale co z tego, skoro każdy jest taki sam i żaden nie wymaga choćby minimum wysiłku. Wielka mapa? Nie ma. NPC-e? Nie ma. Rozwój postaci? Nie ma. Customizacja? No, jakaś tam jest. Obecna faza trwa już dwa tygodnie i jedyne, co dostajemy, to drobne poprawki. Jeszcze raz, tym razem pogrubionymi literami: Wild West Online ma ukazać się jeszcze w tym roku. Czyli w przeciągu miesiąca. O ile gdzieś tam nie kryje się właściwa wersja, tylko czekająca na aktywację, to nie dostaniemy nawet ułamka tego, co obiecuje się od pół roku.Bo na razie Wild West Online zapowiada się nie na Red Dead Redemption, tylko The War Z na Dzikim Zachodzie - zrzynkę żerującą na popularności tytułu, na który czekają wszyscy.