Graj utracony: Odblokowano osiągnięcie Mistrzowski Samobój
Niech będzie pochwalony Wielki Terabajt. Ostatni raz u elektronicznej spowiedzi byłem w czasach przesiadki z Atari na C64. I chciałbym dziś przed Wielkim Terabajtem wyznać swoje grzechy. Jestem użytkownikiem Xboksa. Czasami, z przyczyn zawodowych, gram na PC swojej mamy albo na pożyczonym PS3. Ale jak mam wybór, gram na Iksie. Tak ojcze, ma ojciec rację, mam duszę skłonną do uzależnień, mieszka we mnie mała, żądna osiągnięć dziwka. Ale to też Mass Effect, Gears of War, Forza, jakoś japońszczyzna z długimi przerywnikami filmowymi mniej do mnie przemawia. Że jak...? Ależ nie, Wielki Terabajcie, zaklinam się, że nie jestem fanbojem. Wręcz przeciwnie, ostatnio... jakby to powiedzieć... doświadczam kryzysu wiary.
08.02.2010 | aktual.: 15.07.2016 10:30
Wszystko przez kampanię społeczną wymierzoną w złodziei, przerabiających konsole. Ja w ogóle słabo wierzę w przemawianie do sumienia i rozsądku. Jeśli ktoś tłucze swoje dziecko, to nie przestanie z dnia na dzień, bo na plakacie Anna Przybylska tego nie robi. Ale jeśli zapuka do niego policja, albo jeśli zobaczy, jak sąsiad dostał kilka lat za hołdowanie tej samej rozrywce - zapewne da mu to do myślenia. Tak samo nie wierzę, żeby choć jeden - słownie: jeden - złodziej przestał ściągać torrenty, bo to nieładnie, albo skruszony wyrzucił swoją przerobioną konsolę i kupił nową, bo nagle sumienie go cholera zaczęło gryźć, jak obejrzał parę filmów propagandowych.
Żeby było jasne: jestem osobą, której dochody w większości pochodzą ze sprzedaży praw autorskich i jestem na punkcie kradzieży własności intelektualnej tak zagorzałym ortodoksem, że znajomi nawet boją się przy mnie poruszać ten temat. Piany dostaje, słuchając tłumaczeń złodziei, że koncerny nie zbiednieją, a w ogóle dobra kultury powinny być tańsze i bardziej dostępne i tak naprawdę złodziejski proceder jest głęboko umotywowanym działaniem na rzecz poprawy stanu świata. Bo łatwo wygłaszać takie tezy, jak się dostaje pensję albo kieszonkowe. Jak się dostaję procent od sprzedaży każdego egzemplarza własnej powieści, której napisanie zajęło rok, a potem sprawdza, ile razy zassano powieść z chomika albo rapidshare'a - to przelatuje przed oczami kasa, z której zostałem okradziony, za którą nie pójdę do knajpy i za którą nie opłacę rachunku za internet. I mam szczerą nadzieję, że znajdzie się bat na tych pieprzonych, bezczelnych złodziei, którzy okradają z konkretnej kasy konkretnych ludzi, bo czują się bezkarni. Tak, mam na myśli także tych przerabiających konsole.
Tyle nadziei, świat jest jednak taki, jaki jest. Można ludzi przekonywać (co ma zerową skuteczność), można straszyć, można dać im marchewkę. Ostatni sposób działa najlepiej i akurat Microsoft wymyślił idealną marchewkę. Nazywa się Xbox Live i jest usługą tak dopracowaną i tak przemyślaną, że trzeba być naprawdę z rozumu obranym, aby się od niej odciąć.
Radzę wszystkim właścicielom Xklocka, którzy nie widzieli, żeby sobie założyli na chwilę konto amerykańskie i zobaczyli jak wygląda za oceanem Rynek - ten bezmiar treści, otwierającej się z każdym ruchem gałki. Dziesiątki seriali, których nowe odcinki w HD dostępne są zaraz po premierze, setki filmów, trailery kinowych nowości, gry na życzenie, gry z pierwszego Xboksa, dema, trailery, terabajty dodatkowej zawartości, naprawdę najwyższej jakości sieciowa usługa. Brytyjska wersja jest uboższa, ale wystarczająco dobra, żeby chcieć być do niej podpiętym.
Każdy przerabiający konsolę złodziej musi liczyć się z tym, że od tego świata będzie odcięty - i to jest bolesne. Bez filmów, bez dem, bez DLC, które coraz częściej stanowią ważny element fabuły gry - nie przez przypadek - i oczywiście bez multiplayera. Halo bez multi? Gears of War bez multi? Forza bez multi? Wolne żarty, akurat z tych xboksowych szlagierów zostaje wtedy ledwie połowa frajdy, jak im się odetnie doświadczenie online.
Podziwiałem Microsoft za tę mądrą strategię walki z piractwem i kiedy u nas zamiast uruchomić Live, zaczęli wydawać kasę na bezsensowną kampanię społeczną, trafił mnie szlag. A jak zbiegło się to z tym, że Ubi wydał okaleczoną wersję AC2 ze względu na brak XBL w Polsce, to chodziłem po ścianach. Dziękując jednocześnie Wielkiemu Terabajtowi, że fanbojostwo na punkcie Asasyna sprawiło, że kupiłem angielską wersję w dniu premiery.
Dzięki czemu teraz mogę normalnie przechodzić całkiem fajne DLC (Battle for Fiorli), które ukazało się przed paroma dniami. I teraz najlepsze: jako brytyjski użytkownik, zamieszkały w pubie "Ape and Apple" w Manchesterze zapłaciłem za to DLC 320 punktów. Ostatnio wydałem też 800 punktów na Portal i 1200 na Cerberus Network do Mass Effect 2. W sumie to będzie niecałe sto złotych. Dziwnym trafem, jakoś nikt nie przysłał mi maila, że jestem nielegalnym użytkownikiem z Polski i w Redmond nie mogą przyjąć moich pieniędzy.
Z tego, co wiem, a mam mnóstwo grających znajomych, większość na Iksach, wszyscy są zarejestrowani w jakimś pubie w UK, płacą regularnie abonament Gold i wydają furę punktów na DLC, bzdurne ubranka do awatarów i nowe piosenki do Lipsów. Mniemam, że w skali roku są to jakieś konkretne pieniądze. Plus wszystko to, co zostawiamy w sklepach kupując legalne gry.
I mimo całej tej kasy wszystko na co zasługujemy, to nawet nie jest, do kury w Drwęcy, podstawowa użyteczność Live, żeby można było sobie kupić w empiku zdrapkę na abonament Gold i grać normalnie w multi. Tylko tyle! Chrzanić filmy, seriale, dodatki, ubranka do wirtualnych ludków. Naprawdę, zacząć chociaż od zwykłego dostępu do multiplayera. Ale nie, za tę kasę, którą wszyscy wpłaciliśmy do Redmond, bawiąc się Xboksem, dostaliśmy kampanię społeczną i zapewnienie, że Live to jest naprawdę dla nich ważna sprawa i starają się jak najszybciej udostępnić usługę polskiemu użytkownikowi.
Błagam: to już lepiej nic nie mówcie. Powiedzcie, że nie ma i pewnie nie będzie i niech to będzie jasne. Tylko nie przekazujcie co pół roku informacji, że już za chwilę, bo kłamstwo to jest bardzo brzydka cecha. A kłamstwo, które ma na celu uspokojenie potencjalnych nabywców, że wkrótce dostaną w pełni funkcjonalny produkt, to jest wyłudzenie. To trochę tak, jakbym komuś sprzedał samochód, mówiąc "w cenie są opony zimowe, ale to jesienią panu dowiozę z działki". Po czym przez kilka lat bym mu powtarzał tę samą obietnicę. Przecież to jest jakaś kpina.
Dlatego w pełni rozumiem oburzenie ludzi z wewantlive.com, w stu procentach podzielam i obiema rękami się podpisuje.
I nie jestem w stanie pojąć, dlaczego Microsoft strzela sobie tego samobója, jakby nie odrobili pierwszego semestru w szkole biznesu i nie potrafili sobie wyobrazić, że niechęć do załatwienia sprawy Live - albo przynajmniej powiedzenia SZCZERZE, czego możemy się spodziewać - oznacza też inne dolegliwości, poza masowym przerabianiem konsol. Na przykład utratę rynku na rzecz konkurencji.
Firma deklaruje, że zależy jej na graczach casualowych. Rozumiem, że gracz casualowy to jest taki, którego nie przerasta pociągnięcie kabla z routera do konsoli. Ale już rejestrowanie się na burdel w Brighton, grzebanie przy rejestracji w ustawieniach językowych, kupowanie zdrapek na allegro i kombinowanie z VPN w niektórych kwestiach - to może być wyzwanie. Poza tym oficjalnie - co bardzo boleśnie pokazał ostatnio Ubisoft - tej usługi w Polsce nie ma.
Nie ma to nie ma. Może w takim razie trzeba to podkreślać przy każdej okazji. W każdej recenzji gry na 360 obniżać ocenę za brak multi. Nadmieniać przy każdym opisie gier multiplatformowych, że na PC i PS3 można dodatkowo zabawić się z przyjaciółmi. A na Xboksie nie, co w grach takich jak Army of Two czy Borderlands sprowadza się do tego, że na PS3 kupujemy seks, a na X360 możliwość radosnej masturbacji.
Jesteśmy 40-milionowym krajem w Unii Europejskiej, który jako jedyny oparł się kryzysowi. Ludzie wydają i będą wydawać na rozrywkę coraz więcej. Nerdy konsole już mają, wielu niestety ją przerobiło. Zostali ojcowie rodzin z klasy średniej, którzy wyjdą z konsolą ze sklepu, na pewno jej nie przerobią i będą kupować oryginalne gry raz w miesiącu. To klient, na którym najbardziej zależy i Sony i Microsoftowi.
I ten klient musi wiedzieć, że obecnie w Polsce naturalnym wyborem przy wyborze konsoli jest PlayStation 3. Bo w świecie, który coraz bardziej idzie online i który bez internetu nie istnieje, Microsoft polskiemu ojcu dwóch synów, który chce się zabawić na swoim LCD TV pokazuje palec. Palec owinięty w brudny bandaż z napisem "spokojnie, pracujemy nad tym".
Ok, to pracujcie. Dopóki nie skończycie pracy, ja będę wiedział co mówić wszystkim, którzy do mnie dzwonią raz w miesiącu z prośbą o radę, jaką konsolę kupić.
Zygmunt Miłoszewski