For Honor #nikogo? To skąd te 15 milionów graczy?
Ubisoft lubi chwalić się takimi rekordami.
Gdy Rainbow Six: Siege już dawno przekroczył 30 milionów zarejestrowanych graczy, Far Cry 5 będzie pewnie jednym z najpopularniejszych tytułów roku, a Assassin’s Creed: Odyssey… cóż, chwilowo jeszcze chyba nabiera rozpędu, kolejna „zapomniana” produkcja nagle wychyla się z domniemanego niebytu, by powalić publiczność przeskoczoną poprzeczką. 15 milionów graczy. Fenomenalny wynik, z której strony byśmy nie patrzyli. Wliczają się w to na pewno wszystkie darmowe weekendy, wielokrotne odsprzedawanie pudełek na rynku wtórnym oraz pozostałe czynniki, które zazwyczaj decydują o tym, iż wydawca chwali się „graczami”, a nie rzeczywiście opchniętymi egzemplarzami, jednak i tak byłbym w stanie skinąć głową w geście respektu.
For Honor: Marching Fire Free Update & Expansion Editions | Trailer | Ubisoft [NA]
Nie lubię jednak nagłej amnezji, która opanowuje całe medium podczas duplikowania samej informacji. For Honor było głośną premierą z przeróżnych powodów. Wyciągało łapę w mikrotransakcjach, miało problemy z połączeniem sieciowym, irytowało graczy, powodowało jeden bojkot za drugim, powracało regularnie w paśmie raczej pejoratywnych artykułów, a teraz - NAGLE - nikt nie ma z nim problemu. Nie, nie grałem w ciągu tego roku, by sprawdzić, czy i jak naprawiono wszelkie początkowe bolączki (co jest całkowicie możliwe, popatrzmy na The Division, popatrzmy na Rainbow Six). I jak zawsze w takich sytuacjach, włącza mi się nagła potrzeba zainstalowania wszystkich łatek i przepadnięcia na tydzień lub dwa. Tylko Bartek by mnie wtedy zabił. Ale na pewno mamy czytelników, którzy zrobili to za mnie (może przemówią?).
Oczywiście, ta informacja pojawiła się, by przypomnieć wszystkim o samej marce na kilka dni przed premierą darmowego rozszerzenia Marching Fire, które wprowadzi nową frakcję (Wu Lin), tryb czterech na czterech, tryb Arcade oraz „ileśdziesiąt” małych usprawnień. Można by nawet napisać, że informacja pojawiła się „specjalnie”. Bo sami gracze za mało ćwierkają na Twitterze o ekscytującej wizji powrotu na pola bitwy. Niemniej jestem ciekaw dalszej części tej historii. Lubię długie opowieści o „rozczarowujących” grach Francuzów, które po dwóch latach stają się czymś wielokrotnie doskonalszym.