eSzperacz, wydanie specjalne - wszystkie 50 gier od najgorszej do najlepszej
Myśleliście, że mogłem odpuścić sobie taką topkę..?
PIĘĆDZIESIĄT TYGODNI! eSzperacz to wyjątkowo dziwna sprawa. Bo czytają go nieliczni, pojawia się weekendowo (gdy Polygamia drzemie), mimo żelaznej konsekwencji zachowuje najluźniejszy styl świata, ale... chyba się wrósł już w portal. Moje dziecko, którego najpierw musiałem długo bronić, a potem usilnie je dokarmiać. Dziękuję za te kilkadziesiąt dopingujących całe przedsięwzięcie komentarzy. Dzisiaj niezła uczta - pięćdziesiąt wyszperanych dotychczas gier, pięknie ułożonych w topce, z linkami do wszystkich tekstów. Gigantyczna mapka pełnego cyklu.
Czy eSzperacz zakończył swe szperanie? Oczywiście, że nie. Do końca wakacji na pewno zachowa cotygodniowy format. Jestem już totalnie uzależniony od indyków. Niech to przynajmniej coś daje stronie, skoro i tak zarywam nocki przy tych dziwnych, zazwyczaj nieznanych tytułach. Zatem czytamy się w przyszłym tygodniu jak zawsze. Ale przy "stówce" (daj boziu) już raczej nie spróbuję powtórzyć poniższego szaleństwa.
Ach, pamiętajcie - to moja lista. Do tego mieszająca półki cenowe, gatunki, pory roku, kryzysy i sukcesy. Ale serio uważam, że ułożona jest sensownie.0. West of Loathing
Jedyny Szperacz nie mojego autorstwa (buziaki, Patryk!). Nie zdążyłem dotychczas nadrobić tego tytułu, zatem postanowiłem wyciągnąć go z zestawienia. "Niech nie zwiedzie Was oprawa graficzna czy przygnębiający wręcz brak rozgłosu wokół tej gry – macie do czynienia z cholernie inteligentnym, komediowym RPG na Dzikim Zachodzie" - pisał emerytowany redaktor Fijałkowski. Ja mu ufam.49. Shut Eye
"Przykład złej gry, wzór nędznej kopii. W Shut Eye jedna dziewczynka (o zaskakująco chłopięcym tonie głosu) przetrwać musi… no, przynajmniej siedem nocy w nawiedzonym pokoiku. Nie mam siły próbować dojść dalej, niestety. I tak spore szczęście, że gra łaskawie wręcza punkt zapisu po każdej następnej przetrwanej nocy."48. Pokemon Quest
"Czy każda gra z Pokemonami to medialno-finansowy gigant? Oj, nie. Nie-nie-nie-nie. Ta marka ma tyle dziwnych odszczepów, że nawet nie radzę nadrabiać braków w wiedzy. Zwłaszcza że większość z nich wypada tak sobie. Gdzie wyląduje Quest, łatwo przewidzieć, gdy zauważy się, że to darmowa produkcja, którą wypchnięto „przy okazji”."47. Phantaruk
"To kolejny straszak znad Wisły. Ale przede wszystkim – kolejny niezależny horror „w kosmosie”. Phantaruk łączy w sobie elementy Obcego: Izolacji, Somy, trzeciego Dooma (ta stylistyka i wszechobecna, zbyt eksponowana ciemność) oraz – niestety! – całej fury średnio udanych maluchów z tego gatunku, które regularnie zalewały przed kilku laty Steama"46. Alteric
"Architektura poziomów chociażby, perfekcyjnie dokumentująca nieobeznanie autora (sic, liczba pojedyncza) w prawdopodobnie najbogatszym gatunku po tej stronie Gierkowa. Niekonsekwencja w stopniowaniu poziomu trudności – jedną planszę powtórzycie pięćdziesiąt razy, nim idealnie upchniecie się między wszystkimi piłami tarczowymi, a następna pęknie w mgnieniu oka."45. Gem Crash
"Ten „zręcznościowy” bąbel wpada w pułapkę wielu tytułów mobilnych – zmusza do bierności. Wrażenie progresu istnieje, a nawet może chwilę trzymać przy ekranie, ale zaangażowanie pryska po kilku partiach, by później Gem Crash nerwowo przypominał o sobie z menu konsoli, bo „przecież dopiero po siedemdziesiątym poziomie odblokujesz nowego perka”."44. Neverout
"Czasem warto przemyśleć, ile traci takie doświadczenie, gdy wyrzucimy je z gogli na ekran telewizora. Tutaj mamy pozycję logiczną, gdzie najważniejsze jest… rozglądanie się oraz powolne przemieszczanie. Jeśli w grze rytmicznej wirtualna rzeczywistość służy narkotycznej imersji, dla takiego Neverouta była po prostu fundamentem"43. North
"Autorzy przygotowują nas na początku na dziwne doświadczenie. Ostrzegają, że nie ma tutaj pauzy, żadnego menu, że listy, w których znajdują się okruszki fabularne czy delikatne podpowiedzi, trzeba wysyłać samodzielnie, bo gra tego nie zrobi, a także proszą o zaliczenie North na jednym podejściu, bo nie powinno zająć dłużej niż godzinę. Ja do tego dołożę oprawę wizualną godną 2001 roku i trochę niejasne szyfry, jakimi zapisane są tutejsze zagadki logiczne."42. Rock’n Racing Off Road DX
"Model jazdy. Fatalny – jeśli wybierzesz cokolwiek innego niż startowy pojazd, czeka Cię nierówna walka z poślizgami, beczkami, wywrotkami. Startowym zaś wygrywasz wszystko, o ile rozróżniasz lewą od prawej. Dwadzieścia tras – brzydkie wizualnie, ale sprawdzające się wystarczająco, by móc przejść wszystkie w trybie Championship. Potrwa to – uwaga – czterdzieści pięć minut. I tyle."41. Soulblight
"Inspiracje pecetowymi erpegami budzą moją skrywaną tabelkofobię, ale przynależność do roguelike’ów… No, to potrafi skopać człowiekowi cztery litery. Pierwsze kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt podejść nie zajmie Wam dłużej niż 20 minut i nigdy nie będziecie w stanie idealnie zaplanować całej próby."40. Goetia
"Goetia ma wyjątkowo ślamazarny klimat, tak czy inaczej zawiesicie się na większości kodów czy szyfrów, będziecie latać sobie w tę i z powrotem, czekając na olśnienie (lub walcząc z pokusą sprawdzenia poradnika). Większym problemem – choć to coraz częstsze we wszystkich grach – jest rozmiar tekstu, który wymaga ode mnie silnego skupienia, nawet jeśli dopiero co wymieniłem okulary."39. Deep Ones
"Deep Ones to prosta zręcznościówka, trwająca ze dwie i pół godzina oraz imitująca „głębiny oceanu” oprawą rodem ze ZX Spectrum. To zdanie było testem. Jeżeli nie pomyślałeś: „o, to fajna sprawa, potrzeba mi więcej ZX-pstrokatości w życiu!”, możesz sobie odpuścić już tutaj. Jeśli zaś należysz do „tego” obozu, i tak czeka Cię przedziwna przygoda."38. No Thing
"Polaka może tutaj poruszyć… no, polskość. Bo skoro deweloperzy “nasi” i mówimy o państwie z czuwającym Wielkim Bratem, to robi się nieco swojsko. Dodatkowo mijamy typowo “nasze” blokowiska, “nasze” przedmieścia, “naszą” Syrenkę. W ogóle No Thing przypomina coś, co mogłoby powstać w którymś warszawskim garażu w latach dziewięćdziesiątych."37. Swap This!
"Swap This (wykrzyknik odpuszczam, gdyż nienawidzę tytułów z wykrzyknikiem) bierze podstawową ideę z Candy Crushy i setek innych gier mobilnych, by trochę kreatywnie z nim zaszaleć. Jasne, kupiłem to w zasadzie przypadkowo, na którejś wyprzedaży, żeby „dobić do okrągłej sumy”. Ale nie rozczarowałem się – to już jakiś wyczyn."36. Mom Hid My Game
"Mom Hid My Game (z wykrzyknikiem!) czerpie pomysł na siebie z przygodówek point-and-click. Rozwadnia go, potem dosypuje kilka garści „ciekawych pomysłów po grzybkach”, znowu dolewa trochę wody i mocno miesza. Przez pięćdziesiąt pigułkowatych poziomów gracz będzie miał identyczne zadanie – odnaleźć schowaną przez surową rodzicielkę konsolkę, jak żywo przypominającą klasycznego DS-a."35. Spiral Splatter
"To pozycja dla influencerów. Żeby wściekać się przy setkach porażek i zarabiać na tym pieniądze. Czyli dla zupełnego przeciwieństwa growego pismaka. Ale swoim banalnym systemem spełnia swe zadanie akurat na tyle odpowiednio, by utrzymać uwagę odbiorcy. A jeśli, podobnie jak ja, mieliście zaszczyt dorastać na przełomie wieków – to pełna wersja tej nieznośnej pułapki na komputerach w sali informatycznej, w której obiecano Wam rozebrane zdjęcie Britney Spears."34. Semispheres
"Bo nawet jeśli finalnie okazuje się niedługą, trzygodzinną walkę ze sprytnie zaprojektowanymi zagadkami, pozostawia bardzo aromatyczny posmak. Co mam zrobić – lubię takie gry. W ogóle uwielbiam logicznościówki, a na scenie niezależnej mogły właśnie tak minimalistycznie rozkwitnąć."33. Super One More Jump
"Pozycja czysto na refleks lub wykuwanie poziomów. Nie żadne tam „endless”, tylko z przemyślanymi, krótkimi planszami, które w drugiej połowie „kampanii” zaczynają przypominać elektroniczne maszyny tortur. Ale satysfakcja z wyuczenia się kolejności przeszkód i zaliczenia planszy z trzema opcjonalnymi diamencikami jest… no, milutka jest."32. Golf Peaks
"Urok Peaksów polega na ślicznej prezentacji, relaksującej melodii oraz idealnie przemyślanym poziomie wyzwania. Idąc głównym tokiem „przygody”, poznajemy nowe rodzaje przeszkód oraz skoncentrowane wokół nich „światy”, ale nigdy nie trafiamy na coś blokującego postęp dłużej niż kilkanaście minut."31. Old Man's Journey
"Old Man’s Journey najpierw cały koncept przedstawia bardzo luźno, później w jego granice wplata kilka nietrudnych wyzwań logicznych. Nie zamierza nikomu stawać na przeszkodzie. Ma potrwać tyle, co ładny film. I wzbudzić podobne wrażenia."30. Not Not - A Brain-Buster
"Wspaniałe kreatywny pomysł i wystarczająco wiele jego wariantów, by zadowolić nawet weteranów łamigłówek. Presja czasu działa tutaj cuda i gdy po czterdziestu świetnych posunięciach, wymijających wszelkie pułapki deweloperów, popełnicie najbardziej banalny błąd rodem z pierwszych minut zabawy, sami pacniecie się ręką w czoło. Podziwiając przebiegłość Not Not."29. Framed Collection
"Wygląda pięknie, brzmi powalająco. Jak kilkugodzinny, mistrzowski hołd całemu gatunkowi. Opowiada historię zdrad, przypadków, podniesionych kołnierzyków, zagaszanych w połowie papierosów (co za strata!), wiecznej, depresyjnej nocy wiszącej nad posępną metropolią i jakiegoś wielkiego przekrętu, z obowiązkowo zmieniającą co chwilę właściciela czarną walizką."28. Reigns: Kings & Queens
"Gdy groteskową karciankę studia Nerial odpalam na konsoli, poświęcam jej pełnię uwagi przez całą godzinę, zachwyt szybko ustępuje miejsca irytacji. Oczywiście, pewna losowość to sól rozgrywki. Jednak chcąc przygodę popychać do „przodu” – odblokowywać nowe „boosterki” do posiadanej talii, a zatem wykonywać określone zadania, całość za bardzo zaczyna przypominać zakuwanie na sprawdzian z fizyki. Oby tylko rozumieć, co z czym i z jakim efektem."27. Bulb Boy
"Bulb Boy ma być odjechaną przygodą na jeden dłuższy wieczór. Chce zapaść w pamięć swoim pogrzanym stylem, a nie rozpoczynać dyskurs o nowych kierunkach w gatunku. Niedoświadczonym nie będzie to przeszkadzać. Niemniej weteranów uczciwie ostrzegam."26. Xeodrifter
"Wszystko jest odpowiednio przytemperowane, bossowie – wzorem Return of Samus – od początku do końca męczą tymi samymi sztuczkami, zaś sekrety kolorowych planet rozpykać idzie z palcem w nosie, 98% całości zrobiłem w sumie bez żadnego spięcia. Takie… Symphony of the Night dla Twojej drugiej połówki. „Baby’s first metroidvania”, jak rzekliby potomkowie Anglosasów."25. Picross S
"Picross S to dokładnie taki Picross, który zazwyczaj nam się z tym tytułem kojarzy, bez intrygujących systemów choćby wersji pokemonowej. Za to… wzbogacony o dziwną opcję „gry” w kooperacji, wspólnego zamalowywania tabelek, każdy na osobnym Joy-Conie."24. Hexologic
"Przez kilka dni był moim czołowym wyborem „pod krótką partyjkę”, obok nieśmiertelnego Picrossa. Właśnie – tylko kilka dni. Hexologic, choć szalenie kreatywny, ma przynajmniej o jakieś sto zagadek za mało, bym od zabawy odchodził w pełni usatysfakcjonowany, najedzony do syta."23. Atomine
"Atomine jest zarówno przyzwoitą grą akcji, z wielkimi bossami od czasu do czasu oraz tysiącami pocisków na ekranie, jak i umiejętnie generowanym roguelikiem, dającym raz maksymalne fory, a potem “ulepszenia”, z których wolelibyśmy nie korzystać. Działa również sam styl, bo symbolizujące kolejne warstwy systemu operacyjnego („jesteś turbohakerem!”) plansze pięknie rozmywają się w cyfrowej przestrzeni."22. De Mambo
"De Mambo działa, ponieważ multiplayer na Switchu przypomina czasy utracone, multitapy czy ekran dzielony na cztery. Działa też dlatego, że świeżaka uczy się go dwie minuty, a o zwycięstwie i tak często zadecyduje zupełny przypadek. Finalnie zaś reprezentuje bardzo narkotyczną wizję i w połączeniu z odpowiednimi wspomagaczami wkręca się spiralą w głowę."21. Mutant Mudds Collection
"A jednak w Collection znajdziecie jeszcze sporo ponad to powyżej. Na styku zawartości z Deluxe (kompletna „jedynka”) oraz Super Challenge (powiedzmy, że to pecetowo rozumiane rozszerzenie) „jeszcze jedna hycanka” zamieni się w istnego demona gatunku. Będzie wymagać krwi, bluzgów, zatrutych w gniewie płuc, dziur w ścianie albo pierwszego pęknięcia na trzymanym sprzęcie."20. Tumblestone
"To klocuszki. Waszym zadaniem będzie ściągnięcie z ekranu wszystkich klocków. Haczyk? Jeden. Musicie zabrać trzy kostki tego samego koloru z rzędu, zanim będziecie mogli przerzucić się na inną barwę. Ta formuła już na początku uderza w mózg z nieznanego kierunku. A gdy Tumblestone dorzuca do miksu kolejne kreatywne przeszkadzajki, potem nawet zaczyna je ze sobą łączyć, to naprawdę można się zaciąć. Miałem poziom, który zajął mi… dwa dni."19. ICEY
"W pewnym momencie zabawa w nieposłuszeństwo zaczyna zamieniać się w dziwaczny dialog czynów milczącej protagonistki i boga-stwórcy, świadomego, że nie jesteśmy wymarzonymi przez niego graczami. A może to nie w fabule gry należałoby szukać prawdziwej fabuły? Może za kulisami jej produkcji kryje się ta rzeczywista intryga?"18. Shu
"Shu proponuje banalne, ale zaskakująco emocjonalne chwilami podłoże fabularne, oraz rozgrywkę niemal żywcem wyciągniętą z ostatnich dwóch Raymanów. Pod względem ogólnego smaku, płynności zabawy i prędkości osiąganych przez kaczkodziobego bohatera. Ta gra, która „leci”. Gdzie można w jednym, przemyślanym biegu, po kilkunastu nieudanych podejściach, zaliczyć perfekcyjny czas."17. Steredenn
"Banalna sprawa. Lecimy w prawo, strzelamy we wszystko, a szansę na przetrwanie w losowych warunkach (z losowymi, choć wizualnie bardzo jednostrzałowymi bossami) zwiększają przypadkowo wręczane dopałki. Stuprocentowy „rogalik”, ale jak wszystkie lepsze produkcje z tej półki – świadomie żeniący całą poetykę z innym, równie satysfakcjonującym gatunkiem."16. Donut County
"To naprawdę jest hołd dla Katamari. Chociaż rozsądnie mniejszy w skali oraz, oczywiście, modyfikujący całą zabawę. Łatwiej jest ślizgać się coraz większą dziurą i szukać kolejnych przedmiotów/zwierząt/bohaterów/budowli do „wciągnięcia” niż mierzyć z dziwnym sterowaniem zza superprzylepnej kulki. Nie ma różnorodnych celów misji, nie ma spiny z powodu kurczącego się licznika czasu."15. Forma.8
"Rzadko kiedy metroidvanie aż tak dobrze kumają, że o sukcesie marki Nintendo (a potem Konami) zadecydował nie tylko wciągający schemat przygody, ale również tajemniczy świat. Forma.8 bierze stylistykę Another World (za co od razu plus), ambientowe melodie, a z wielkich połaci terenu konstruuje przyprawiający o dreszcze labirynt. W każdym momencie czujemy, że trafiliśmy gdzieś bardzo daleko od świata, który rozumiemy."14. Graceful Explosion Machine
"Doskonale wiecie, czy spędzilibyście z Graceful Explosion Machine przyjemne kilka wieczorów. Znam ludzi tak antypatycznych w stosunku do latających stateczków, że nawet za darmo by tego nie zainstalowali. Nie ufam im. Jak wszystkim, którzy nie potrafią wyciągać satysfakcji z prostych rzeczy. A reszta, ci fajniejsi – niech atakują śmiało. Biorąc pod uwagę cenę bąbla od studia Vertex Pop, rozczarowania nie będzie."13. Butcher
"A dalej mamy niesamowity design, który niemalże wchodzi człowiekowi pod skórę. Opuszczona stacja orbitująca wokół rozpikselowanej planety rodem z filmów sci-fi z lat osiemdziesiątych. Pyszna ścieżka dźwiękowa Macieja Niedzielskiego (jest na Spotify, właśnie sobie słucham) wzbogacona krzykami cierpiących z naszych rąk ludzików. No i przemoc. Ultraprzemoc."12. Overcooked 2
"Zielonym w temacie pragnę uzmysłowić największą wadę Overcooked (obu wersji) – singiel. Granie samemu. Jest możliwe, lecz nie ma w zasadzie niczego wspólnego z prawdziwym charakterem zabawy. Trzeba przeskakiwać z jednej postaci w drugą i być absolutnym specem multitaskingu. Ale przede wszystkim – na nikogo się nie krzyczy."11. Lumines Remastered
"Lumines nie jest „zwykłą gierką”. Nie jest też taką elektroniczną medytacją, jak najnowsze dzieło nucącego Japończyka. Fajnie dryfuje sobie gdzieś pomiędzy. I bez różnicy, czy zainstalujecie je na Switchu, czy na pececie/PS4/Xboksie, zrobicie sobie bardzo fajną przysługę (czyt. zmarnujecie mnóstwo czasu z uśmiechem na ustach)."10. Slime-San
"Gra jest i niedorzeczna – wszak bohater zostaje połknięty przez gigantycznego robala, a sto poziomów naszpikowanych złośliwostkami to jego obleśne wnętrzności – i maksymalnie kreatywna. Nowymi pomysłami/mechanikami/rodzajami przeszkód rzuca dosłownie co chwilę. Dokonuje dzięki temu właściwie niemożliwego: sprawia, iż przy podobnej pozycji będziecie mogli – a jeśli wszelkie hycanki generalnie lubicie, to nawet nie będziecie chcieli zrobić nic innego niż – spędzić do dwudziestu odjechanych godzin."9. GoNNER
"To, co w Gonner klika najmocniej, to osobliwy design. Muzyka przypomina narkotyczną domówkę u Akiry Yamaokiego, neonowe barwy pulsują na ekranie, gdy trzymacie spektakularnego kombosa (esencja zabawy!), poziomy dorysowują się przed postacią niczym senne widziadła, a Waszymi najlepszymi kumplami są sympatyczna kostucha oraz olbrzymi wieloryb Sally. Czy muszę w ogóle tłumaczyć, jak psychodeliczne jest połączenie tego wszystkiego?"8. Subsurface Circular
"Minimalistyczna oprawa pozwala skupić się na najbardziej istotnej kwestii – rozmowie. Mike Bithell to spec, jeśli chodzi o dobre pisarstwo. Wszak udało mu się już kiedyś przepełnić humorem i emocjami platformówkę o skaczących prostokątach oraz zwrócić na nią uwagę grającego świata. Umiejętnie buduje klamrę intrygi, by w środku wrzucić sporo unikalnych dziwolągów o własnym „typie” charakteru."7. Black Bird
"Sferyczny shoot’em up, w którym wszystko dzieje się zgodnie z rytmem śpiewanych w wymyślonym języku, kabaretowych kompozycji? Rozwijający swe mordercze instynkty czarny ptak w miejscu standardowego stateczka? Totalna pożoga w jakiejś nieczułej antyutopii, z wielkim finałem w przestrzeni kosmicznej? Absolutnie miażdżący pixel art? Tak, ja też nie sądziłem, że potrzebuję tego w swoim życiu."6. Minit
"Minit ponad połowę swojej przemyślanej zawartości pozostawia dla prawdziwych (oho!) szperaczy. Nie da się go, rzecz jasna, przejść w minutę, ale można, jeśli sześćdziesiąt zgonów na godzinę nie brzmi zbyt stresująco, poświęcić ze dwa dłuższe wieczory. Tylko spokojną eksplorację zastępuje tutaj frenetyczny, desperacki bieg."5. Golf Story
"„Przy okazji” mamy tutaj wyśmienitego golfa. Wystarczająco wymagającego momentami, by nie znudzić weteranów gatunku, ale również przymykającego oko na wiele błędów początkujących graczy. Deweloperzy doskonale wiedzą, kiedy przestać śmieszkować i postawić przed autentycznym wyzwaniem. Kolejne pola golfowe, jak przystało na równie niepoważne dziełko, coraz bardziej odlatują w kosmos pomysłami oraz przeszkodami."
"Azjatycki sznyt, za którym wszyscy tęsknimy. Klimat na pograniczu Silent Hill, Forbidden Siren oraz Project Zero (/Fatal Frame). Powalające dźwięki. Kilka wizualnych niespodzianek, jakich nie można zaspoilerować. Zmieniająca się, coraz bardziej odrealniona szkoła, w której po korytarzach włóczą się demoniczne kalki bohaterów. Ogrywałem Detention wyłącznie po zmroku, więc wystawiłem zmysły na wszystkie sztuczki deweloperów. I byłem zachwycony, nawet jeśli raz lub dwa musiałem po przebudzeniu włączyć lampkę."3. Thumper
"Wymyślona przez deweloperów łatka „brutalnej gry rytmicznej” pasuje jak ulał. Ona jest coraz głośniejsza, coraz szybsza, coraz bardziej stresująca z każdym następnym fragmentem. Nieustanne, świdrujące mózg crescendo. Łapy się pocą, serce bije jak opętane, zaś gracz przeciera czoło, gdy uda mu się cudem – przez liczbę hipnotycznych sztuczek na ekranie – przejść kawałek dalej."2. Enter the Gungeon
"Pięć losowych, generowanych w trakcie loadingu pięter tytułowego „pistolochu”, setki przypadkowych przedmiotów, jakie w połączeniu ze sobą mogą, ale nie muszą, „zepsuć” nam grę (kwestia sporna; dla mnie to właśnie najprzyjemniejsze sesje), rzeźnicki poziom trudności oraz, oczywiście, tylko jedno życie. Każde 40 minut, jakie potrzebowalibyście na ujrzenie zakończenia, musicie zaczynać od zera."1... Celeste
W najgorszym przypadku zostaniecie z bardzo dobrym, choć wycenionym na osiem dyszek platformerem. W najlepszym, tysiące ryzykownych skoków dalej, odkryjecie w sobie coś nowego, coś, od czego podświadomie od dawna uciekaliście. Tak “dawna”, że jesteście już zmęczeni.