Eddie Riggs i Tim Schafer bez cienia powagi
Dzięki uprzejmości Electronic Arts miałem wczoraj możliwość wzięcia udziału w telefonicznej konferencji z Timem Schaferem i Jackiem Blackiem (a właściwie to Eddiem Riggsem, ale o tym za chwilę). Jak zapewne się już domyślacie temat mógł być tylko jeden - zbliżające się wielkimi krokami Brutal Legend.
30.09.2009 | aktual.: 18.01.2016 12:15
Konferencja zaczęła się z lekkim poślizgiem, ale i tak Jack ledwo zdążył na jej początek, tłumaczył, że zasiedział się na siłowni, gdzie szykował się do odpowiadania na pytania. Tu muszę zrobić pauzę, by wyjaśnić, że Black naprawdę wcielił się na konferencji w Eddiego. Zmienił głos, nie starał się przymilać, a raczej zachowywał się, jak typowy "techniczny" w trakcie trasy. Dzięki temu, razem z Timem wprowadzili naprawdę fantastyczną atmosferę, choć była to tylko konferencja telefoniczna, co wiąże się z wieloma ograniczeniami. Tak więc Tim przestrzegł przed denerwowaniem nabuzowanego Riggsa i zaczęły się pytania. A raczej powinny się zacząć, ale nastąpiła cisza. Przerwał ją Eddie, który postanowił opowiedzieć o przygotowaniach do roli w grze. Okazuje się, że w trakcie kryzysu zarówno ekonomicznego, jak i branży muzycznej, człowiek jego pokroju nie narzeka na nadmiar opcji. W trakcie przygotowań, Eddie tułał się po różnych koncertach i nosił sprzęt za wieloma grupami. Jednak nie byli to giganci rocka. Co to, to nie... Kojarzycie Jonas Brothers? No właśnie...
Pierwsze pytanie dotyczyło Zdzisława Beksińskiego i tego, jak jego prace zainspirowały artystów, odpowiedzialnych za niecodzienny wygląd świata gry oraz tego, czy panowie znają jakieś polskie zespoły rockowe/metalowe (Vader, Behemoth jako przykłady). No dobrze, pytanie miało tego dotyczyć, ale nazwisko polskiego malarza okazało się zbyt trudne i w efekcie Tim i Eddie usłyszeli od moderatorki pytanie o to, jakie polskie zespoły zainspirowały świat Brutal Legend... Mocne, prawda?
Na szczęście obaj panowie nie należą do najpoważniejszych w branży, zaczęły się więc żarty o tym, że Eddie był technicznym przy obu wymienionych wyżej polskich zespołach, a polska publiczność na koncertach jest niesamowita. Tim i Eddie doszli również wspólnymi siłami do wniosku, że w Black Sabbath nie gra żaden Polak...
Inni uczestnicy konferencji chcieli poznać bogów metalu, którzy byli najbardziej inspirujący dla Eddiego i dowiedzieć się, na kim wzorował się występując w grze. Okazało się, że największy podziw Riggs żywi dla... Jacka Blacka, który jest niesamowity, a jego Tenacious D "rządzi". Wymieniono również Zakka Wylde'a oraz wspomniano o tych prawdziwych technicznych, których każdy z nas spotkał na jakimś koncercie, a którzy zawsze stoją w cieniu. Eddie wyznał, że gdy taki człowiek zawali (na przykład z nastrojeniem gitary), to jedna sekunda ciszy na koncercie trwa tyle, co 3000 zwykłych godzin. Ot, taka muzyczna matematyka, którą warto zapamiętać.
Kolejne pytanie dotyczyło pierwszego zetknięcia się Jacka (chwilowe wybicie z konwencji) z ostrą muzyką. Ponoć po latach słuchania ABBA I Billy'ego Joela, Jack natknął się w sklepie muzycznym na mroczną postać, która wręczyła mu album Blizzard of Ozz. W trakcie słuchania pierwszą reakcją był strach. W końcu metal to potężna muzyka pochodząca od samego diabła... Później jednak obawa zmieniła się w podniecenie przypominające orgazm ("tylko dłuższe"). Rock i metal są dla Jacka jak sos na pizzy. Jasne, są ludzie, którzy lubią pizzę tylko z serem, ale dla niego świat bez ostrej muzyki nie miałby sensu.
Tim również miał coś do powiedzenia, jeśli idzie o przynależność gatunkową Brutal Legend. Padła sugestia, że w związku z jego wcześniejszymi dokonaniami, gra powinna być przygodówką. Tim spokojnie odpowiedział, że w przygodówce trudno o machanie wielkim toporem, skakanie hot-rodem nad mastodontem i robienie wielu niesamowitych akcji, które zobaczymy w grze. Eddie dorzucił natomiast, że akurat w tej akcji, będzie dużo przygody. Ponoć jego postać wcale nie jest taka płytka, jak nam się wydaje i w trakcie gry odsłoni również swoje drugie dno oraz wewnętrzny konflikt. Wierzyć, czy nie wierzyć człowiekowi, który przez telefon udaje napakowanego sterydziarza, a i na co dzień nie należy do najpoważniejszych...
To chyba najbardziej treściwe pytania, które padły w trakcie krótkiej konferencji. Jak sami widzicie, odpowiedzi nie były zbyt merytoryczne, ale uwierzcie mi, że atmosfera była przednia. O grze wiemy już chyba i tak za dużo. Jack co chwilę wzbudzał mój uśmiech, gdy groził, że jeśli nikt nie zada mu pytania to sam naciśnie w telefonie *1 i to on weźmie nas na spytki. Po sugestii, że rolę Eddiego w ewentualnym filmie powinien dostać Tom Hanks, Jack wstukał *69 i wynajął samolot, by rozmówić się z żartownisiem twarzą w twarz...
Jeśli za robienie gry biorą się tacy ludzie, to po prostu nie może się ona nie udać. Nawet jeśli nie sprzeda się w milionach egzemplarzy, nie zbierze ani jednej "dychy" w recenzji, to ja i tak dawno nie spotkałem się z produkcją, która by wprost krzyczała do mnie, że muszę w nią zagrać. Dlatego, gdy reszta świata będzie wcielała się w Nathana Drake'a, ja będę śmiał się do rozpuku przy niewybrednych żartach Eddiego Riggsa i podziwiał świat wykreowany przez Tima Schafera.Maciej Kowalik