Dlaczego AC: Valhalla - Gniew Druidów to już za dużo Valhalli [Opinia i wołanie o pomoc]
Skończyłem DLC do "Assassin's Creed: Valhalla" zanim skończyłem "Assassin's Creed: Valhalla". I mam wrażenie, że nigdy się z tą grą nie uporam.
25.05.2021 18:25
Przejście pierwszego DLC do "AC: Valhalla" o podtytule "Gniew Druidów" zajęło mi jakieś 20 godzin. 20 godzin! Toż to niejedna cała gra. Albo może to byłaby niejedna cała gra w czasach, gdy każdy tytuł nie musiał być od razu open worldem, którego gracz ma nigdy nie skończyć, żeby go nigdy nie sprzedać i żeby się cały czas "monetyzował" (i tytuł, i sumie sam gracz; nie jesteśmy już od tego, żeby się bawić, tylko żeby być "monetyzowanym").
Nie mówię, że to zły kawałek, za przeproszeniem, "contentu". Wręcz przeciwnie, nawet ułatwił mi trochę wrócenie do tej gry po dwumiesięcznej przerwie. Dzięki mniejszej mapie, nowym bohaterom i intrydze łatwo wkroczyłem w ten świat z nowymi emocjami. Bo trochę ich na początku było.
Interesował mnie więc los kuzyna Eivora, króla Dublinu (przy okazji dowiedziałem się, że Dublin faktycznie był miastem założonym przez wikingów*). Polityczne przepychanki z innymi władcami. Wkręciłem się w historię i mroczną przeszłość nadwornej poetki jednego z władców, nawet ruszył mnie jakoś tam wątek romantyczny z nią (bo oczywiście, że jest).
A później gra nie tylko wprowadza całkowicie niepotrzebny wypełniacz czasu w postaci losowo generowanych misji w kilku powtarzanych lokacjach. Na dodatek zmusza gracza do ich wypełniania w celu popchnięcia całej fabuły. I ja pytam:
PO CO?
Zanim do "Gniewu Druidów" usiadłem, miałem w "Valhalli" nabite już 70 godzin. Teraz, po skończeniu DLC i pograniu jeszcze trochę w "podstawkę" mam ich ponad 100. Końca nawet nie widać na horyzoncie. Tak, wiem, wolno gram w gry, ale nawet bez tego. Nawet dla kogoś, kto robi mniej pobocznych rzeczy, kto mniej czasu trafi na czytanie wszystkich znajdziek i encyklopedycznych wpisów - po co? Czy ktokolwiek uważa, że "Valhalla" jest za krótką grą?
Nie mam pojęcia, do kogo kierowany jest ten dodatek. Dla tych, którzy tę grę skończyli i chcieliby jej więcej? Zgaduję, że większość z nich będzie jednak rozczarowana tym, że DLC nie kontynuuje ani nie rozwija w żaden sposób głównej fabuły (tak jak w "Odyssey"), będąc od niej całkowicie niezależnym. Może więc dla takich jak ja, którzy "Valhalli" ciągle nie ukończyli? Tylko że oni, i okej, piszę to tylko na swoim przykładzie, ale oni naprawdę chcieliby mieć tę grę wreszcie za sobą.
Przecież takie DLC, jeżeli już w założeniach nie miało rozwijać głównego wątku, mogło być z kolei okazją do pójścia w trochę inną stronę. Zaproponowania jakiejś nowej mechaniki, intrygującego rozwiązania, które nie miałoby racji bytu w podstawowej grze. Zamiast tego mamy "minigrę" w zbieranie surowców i rozbudowywanie posterunków handlowych. Macie wrażenie, że nigdy nie ukończycie rozbudowy osady w podstawce? No to tu jest tego jeszcze więcej!
Albo "Gniew Druidów" mógłby być fajną, zwartą, liniową, mocno fabularną opowieścią bez wypełniaczy, odróżniając się od "podstawki" wartką akcją i efektownymi, reżyserowanymi scenkami. Jak bardzo by mnie ucieszyło tego rodzaju DLC utrzymane w tonie gry akcji na 6-8h! Jak inne i świeże by było! Ale nie, zamiast tego mamy jeszcze jedną, mniejszą wersję wielkiego kultu i polowanie na jakichś ludzi, którzy sobie gdzieś tam np. pracują jako rzeźnik w mieście, ale trzeba ich zabić, bo pewnie kiedyś podpisali jakiś papier i teraz są członkami kultu.
Jakkolwiek samo DLC jest solidne, to nie ma w nim pod względem rozgrywki absolutnie niczego, czego nie byłoby już w podstawowej "Valhalli". Gry, która już bez tego była za długa!
"Gniew Druidów" zdaje się istnieć tylko po to, żeby wypełnić czas, żeby było tej "Valhalli" jeszcze więcej i jeszcze więcej, i żeby nigdy się nie skończyła, żebyśmy utknęli w tej średniowiecznej Anglii już chyba na zawsze i broń Boże nie wrócili do grania w inne rzeczy. Jestem pewien, że zanim ukończę "podstawkę" wyjdzie kolejne DLC i jak się naprawdę nie zmuszę, to nie skończę tej gry. Będę nią ostatecznie już tak bardzo zmęczony, że nie starczy mi już nawet tego poczucia obowiązku, które jeszcze pcha mnie do przodu, mówiąc, że skoro zacząłem, to dobrze by było zobaczyć finał.
Albo kompletnie zapomnę, że istnieją inne gry i inne aktywności. Poza pracą będzie już tylko "Assassin's Creed: Valhalla" i będę rozbudowywał te obozy, i zbiorę wszystkie znajdźki, i ukończę wszystkie poboczne misje oraz wyzwania. A wtedy wyjdzie kolejny "Assassin's Creed" i oczywiście, że zacznę w niego grać na premierę i już nigdy nie przestanę, będę już tylko ja, praca, jedzenie, "Assassin's Creed" i tak w kółko, aż po kres.
Ratunku.
*Mała errata po zauważeniu komentarza krytykującego ten fragment - tak, badałem sprawę trochę podczas pisania tego tekstu i tak, doczytałem, że ta wersja wydarzeń bywa kwestionowana. Nawet jeżeli jednak Dublin istniał jako osada przed przybyciem wikingów, to dopiero pod ich rządami nabrał on wielkiego znaczenia i stał się istotnym centrum handlu - czego już nie kwestionuje nikt.