Czy ktoś potrzebuje jeszcze targów gier? E3, Gamescom i...Gambleriada

Czy ktoś potrzebuje jeszcze targów gier? E3, Gamescom i...Gambleriada

Czy ktoś potrzebuje jeszcze targów gier? E3, Gamescom i...Gambleriada
marcindmjqtx
07.06.2013 16:05, aktualizacja: 15.01.2016 15:41

Wielkie imprezy to jedna z najfajniejszych rzeczy w branży gier. Na przestrzeni lat mocno się zmieniły. Nie zmieniło się jedno - jeśli ktoś chce zachwycić świat, powinien to zrobić na E3.

Electronic Entertainment Expo to niezmiennie najważniejsza impreza poświęcona grom i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Brak Rockstar? Tradycja od lat, Rockstar nie potrzebuje E3. 2K Games? Mała strata, grunt że będzie jej spółka-matka, Take-Two (do której zresztą Rockstar również należy). Znacznie większego kalibru była deklaracja Nintendo, które nie przeprowadzi na targach swojej zwyczajowej konferencji. Jak to tak, bez Reggiego, którego "ciało jest gotowe" i szalejącego w przebraniu Linka Shigeru Miyamoto? Nie, swoje komunikaty Nintendo zaprezentuje w innej formie - miniprezentacji Nintendo Direct.

Branża wciąż potrzebuje E3, mimo że przez jakiś czas można było sądzić inaczej. Od wielu lat wydawcy gier organizują własne imprezy, na które zapraszają najważniejsze media, pokazując im niemal dokładnie to samo, co kilka tygodni później można oglądać na E3. Terminy embargo planują jednak właśnie na E3, żeby pozostali nie czuli się gorsi - a jednocześnie uprzywilejowani dziennikarze mogą ograć tytuły w spokojniejszej atmosferze i mają więcej czasu, by je opisać.

X06 w Barcelonie

Poza tymi mniejszymi imprezami firmy próbowały też wprowadzić na stałe do kalendarza wydarzenia grubszego kalibru. Microsoft na kilka tygodni przed E3 organizował przedsięwzięcie o nazwie X (plus rok, na przykład X05 i X06), ale w końcu pomysł zarzucił. Nie ma już Ubidays, które swego czasu miały spory rozmach - odbywało się na terenie Luwru.

Właśnie w czasie, gdy najwięksi wydawcy (poza wymienionymi również np. Activision czy Capcom ze swoim Captivate, które w tym roku się nie odbędzie) próbowali skupić uwagę mediów na sobie, zamiast walczyć o zainteresowanie z dziesiątkami innych wystawców, E3 przeżywało kryzys. W latach 2007-2008 targi odbyły się nie w przestronnych halach LA Convention Center, lecz w lobby hoteli w Santa Monica oraz położonym pół godziny od nich hangarze. Liczbę uczestników ograniczono sześciokrotnie, zdobycie zaproszenia było trudniejsze niż kiedykolwiek dotąd - za media musieli ręczyć sami wystawcy. Ci sami wystawcy, którzy optowali za zmianą formuły E3.

Paryskie Ubidays i jakiś dziennikarzyna robiący sobie jaja

Targi w Los Angeles były do tego momentu dużą, rozbuchaną machiną, która w połowie ubiegłej dekady być może aż nadto skupiała się na przepychu stoisk i ekspozycji. Każdy chciał mieć najładniejsze hostessy, najlepsze samochody i największe ekrany LCD. Ten wyścig mocno uderzał po kieszeni, stąd chęć zmian.

Nowa formuła była jednak nietrafiona. Dziennikarze snuli się od hotelu do hotelu, gdzie w lobby, salach konferencyjnych lub nawet pokojach hotelowych pokazywano gry. W wolnych chwilach jeździli busem do wspomnianego hangaru, gdzie gry prezentowano na skromnych standach. Atmosfera wielkiego święta gdzieś się ulotniła.

E3 2007 - domowe turnieje w Pro Evo mają większy rozmach...

E3 wróciło więc do starego sznytu, co z ulgą przywitali wszyscy. Rozmach ekspozycji gdzieś zniknął, ale za to chętnych do wystawiania się w halach targowych było więcej niż kiedykolwiek. I mimo wydawców co jakiś czas wystawiających organizatora do wiatru, nie zanosi się na to, by impreza w Los Angeles miała w najbliższym czasie oddać palmę pierwszeństwa. Tokyo Game Show dryfuje w nieznanym kierunku wraz z coraz mniejszym wpływem japońskich producentów na wizerunek świata gier, a Gamescom to przede wszystkim impreza konsumecka, na której prezentuje się głównie te same dema, co na E3.

Wśród wydawców czuć powszechny szacunek dla E3 i otaczającego go klimatu. Microsoft, Sony, Nintendo, Ubisoft i Electronic Arts doskonale dogadują się w temacie konferencji, nie tylko nie wchodząc sobie w paradę jeśli chodzi o terminy, ale i podstawiając autobusy, które przewożą dziennikarzy z jednej konferencji na drugą. EA i Ubisoft organizują swoje pokazy na Broadway Street w odległości 200 metrów od siebie, by można było z jednego na drugi dotrzeć na piechotę.

Europejski sznyt Nie da się ukryć, że czasy się zmieniły. W latach 90. relację z E3 robiły magazyny o grach, a czytelnicy poznawali fakty ze sporym opóźnieniem - w "Secret Service" zazwyczaj dzielono relację na dwie części, więc bywało, że gry pokazywane na wiosnę czytelnicy poznawali dopiero latem. Pojawienie się internetu wiele rzeczy zmieniło - trailer Metal Gear Solid 2 zademonstrowany na E3 2000 był fenomenalny i wszyscy chcieli go obejrzeć, co mocno przytkało choćby serwery IGN. W końcu do startu YouTube'a brakowało jeszcze 5 lat.

Relacja z ECTS w Secret Service (fot. Secret Service 05/1995)

Dziś zwiastuny gier pojawiają się kilka sekund po ich pokazie, a konferencje można oglądać na żywo, zamiast posiłkować się spisanymi po czasie wrażeniami. Ten stan rzeczy zmienił może nie E3, ale świat growych imprez na pewno.

Londyński European Computer Trade Show, który odbywał się od 1989 roku, a w latach 1992-1996 nawet dwa razy do roku, w 2004 zniknął ze sceny. Byłem na trzech ostatnich edycjach ECTS i widziałem na własne oczy, jak impreza karleje pod każdym względem. Wydarzenia, które śledziło się w "SS" z zapartym tchem, stały się historią. Wielka Brytania, największy europejski rynek gier, nie była w stanie uratować swojej wiodącej imprezy ani stworzyć żadnej nowej - a kilka prób podjęto. W tym roku alternatywą dla E3 spróbuje być EToo http://etoolondon.com/, choć to bardziej impreza towarzyska dla fanów gier. Warto mieć oko na Eurogamer Expo, które rośnie w siłę. W tym roku odbędzie się we wrześniu. Już teraz brakuje biletów na niektóre dni.

Najważniejszą europejską imprezą pozostaje Gamescom, który wykiełkował z odbywającego się w Lipsku Games Convention. GC odbywało się w latach 2002-2008, po czym organizatorzy uznali, że imprezie lepiej będzie w Kolonii. Odbywający się od 2009 roku Gamescom jest największą grową imprezą na świecie - w 2012 roku odwiedziło ją 275 tysięcy osób. Dla uczestników jest faktycznie wielkim wydarzeniem, dla graczy czekających na ciekawe doniesienia trochę mniejszym.

Białe kozaczki były hitem Games Convention 2004

W tym roku na Gamescom wszyscy zwierają szyki - po zeszłorocznej nieobecności wracają Microsoft i Nintendo, mocne ma być Sony, które zazwyczaj zostawia na Kolonię ciekawe informacje. Warto się wybrać, Kolonia nie jest aż tak daleko od Polski, a na rodzime imprezy nie ma co liczyć...

Targi po polsku Szkoda, bo kiedyś w tym temacie działo się u nas całkiem sporo. Bodaj pierwszą lokalną imprezą, na której pojawiły się gry, było Poznań Trade Fair w 1988 roku. Krótko wcześniej amerykańska administracja cofnęła sankcje handlowe na nasz kraj, co pozwoliło na pojawienie się w Polsce kilkunastu firm z USA. Wśród nich między innymi Commodore, które właśnie podpisało umowę z Pewexem na sprzedaż swoich kompuiterów nad Wisłą. Poza komputerami Commodore przywiozło do Polski 2 tysiące broszur, a także 1000 innych fantów - długopisy i zapalniczki. Ciekawe, czy w jakimś polskim domu uchował się taki legendarny gadżet...

Również w Poznaniu organizowano Infosystem, choć na nim gry nie miały wiele miejsca. Z wyjątkiem edycji 1996, gdy targom towarzyszył Labirynt. "Secret Service" wydał z tej okazji specjalny numer-broszurę, a chętnych na odwiedzenie imprezy było tylu, że niewiele brakowało, by ludzie się stratowali. W Katowicach odbywał się Playbox, skierowany jednak głównie do fanów muzyki. Gry zepchnięto tam do kąta.

Relacja z "Labiryntu" (fot. Secret Service 05/1996)

Ciekawie było też na Gambleriadzie. Wbrew nazwie miesięcznik "Gambler" nie organizował imprezy (zajmowała się tym agencja Greit), a jedynie jej patronował. Nie wszystkim w branży się to podobało, "Gry Komputerowe" wyraziły swoją dezaprobatę dla targów, które mają w nazwie nazwę konkurencyjnego miesięcznika - groziły nawet bojkotem.

Gambleriadę trudno było jednak bojkotować. Wystawiały się na niej wszystkie firmy dystrybuujące gry w Polsce. Można było zagrać w gry przed premierą, co było wówczas fantastyczną możliwością. "Przez moment chyba cała branża żyła wizją stworzenia "polskiego ECTS" - mówi Aleksy Uchański, ówczesny redaktor naczelny "Gamblera", a dzisiaj chief digital officer w Ringier Axel Springer. Warto przeczytać tekst Bartłomieja Kluski o pierwszej edycji Gambleriady, w 1995 roku:

Pojawiło się blisko 8 tysięcy zwiedzających, którzy mogli zobaczyć na żywo nie tylko redaktorów swoich ulubionych magazynów, ale również zapoznać się z ofertą wszystkich wiodących dystrybutorów (CD Projekt, Digital Multimedia Group, IPS, Mirage) i producentów (MarkSoft, Avalon, Arrakis). Z ważniejszych wydarzeń: debiutujący w branży Techland pokazał Prawo Krwi, zaś Seven Stars pecetową wersję przygodówki Kajko i Kokosz, Nintendo z kolei chwaliło się konsolami SNES i Game Boy, a także rewolucyjnym, przenoszącym gry w trzeci wymiar Virtual Boyem (którym wówczas wszyscy się jeszcze zachwycali). Graczom udostępniono do sprawdzenia m.in. wersję demonstracyjną Wing Commandera IV, następcę Flashbacka, czyli Fade to Black, świeżutkie The Need for Speed, Command&Conquer, a także Phantasmagorię i Worms. Same hity. Największym przebojem okazał się jednak Mortal Kombat 3, który miał premierę dwa dni przed targami, i mimo sięgającej 200 zł ceny, sprzedawał się bardzo dobrze. Gambleriada odbywała się nawet dwa razy do roku, obfitowała w niezwykłe wydarzenia (ktoś zadzwonił na policję, widząc żołnierzy Wehrmachtu przechadzających się po targowych halach). "Najwspanialsza była bodaj czwarta Gambleriada, na Torwarze. 20.000 ludzi w 3 dni! Wydaliśmy specjalnego Gamblera na tę okazję (a to było coś), mieliśmy fajne stoisko w kształcie zamku, duże turnieje. Działo się!" - wspomina Alex. Niestety, w 1998 roku, po 8 edycjach imprezy, Gambleriada zakończyła żywot. Rok później zniknął też sam "Gambler".

W XXI wieku mieliśmy duże i fajne PlayStation Experience, kameralne i urokliwe Xbox Fun Day, gry miały też swój kąt na Poznań Game Arena i On/Off. Niestety, dziś na targi z prawdziwego zdarzenia w Polsce nie mamy co liczyć. Polscy dystrybutorzy niechętnie wystawiają się na takich imprezach z różnych względów - a to nie ma akceptu centrali, a to pieniędzy, a to nie chcą się wystawiać na imprezie, którą sponsoruje konkurencja (tak było w przypadku PGA i Microsoftu). Kiedyś na Gambleriadzie po prostu wypadało się pokazać i rodzime firmy trafiały tam w komplecie. Dziś rynek się zmienił - firmy trafiają do klientów dzięki mediom społecznościowym, gry można poznać dzięki demom i trailerom, a nie dzięki bezpośredniemu kontaktowi. No i na Gamescom w miarę blisko, a to naprawdę impreza dużego kalibru. Zainteresowanie przenosi się na e-sport, furorę zrobił katowicki IEM, co rusz powstają e-sportowe knajpy.

Panowie, dla Was to koniec imprezy, do widzenia

Na wielkie ogłoszenia, Giant Enemy Craby i inne niezapomniane momenty przychodzi natomiast czas na E3. Na pewno nie zabraknie niespodzianek, powrotów starych serii i remake'ów. Przez 4 dni będziemy się emocjonować tym wszystkim, co wyląduje w sklepach w ciągu najbliższych lat. I chyba dobrze, że E3 trwa od 18 lat wbrew zmieniającemu się rynkowi - dobrze mieć jakiś stały punkt odniesienia w tej szalonej branży.

Marcin Kosman

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)