Cult of the Lamb. Załóż sektę, znajdź żonę, zjedz wrogów [RECENZJA]
Cult of the Lamb to gra o prowadzeniu sekty. Możesz w niej zostać guru, poślubić kilka swoich wybranek, przekonać innych, że kanibalizm jest dobry, a nawet dokonywać rytualnych zabójstw. To wszystko brzmi niepokojąco, ale twórcy zdecydowali się na urokliwą oprawę graficzną i przesympatyczne zwierzątka.
Cult of the Lamb to gra bez ustawień sterowania
Ustawienia sterowania to luksus? Moim zdaniem to podstawa, minimum jakiego powinno się oczekiwać od każdej gry. Mówię zupełnie poważnie i wspominam o tym na samym początku, ponieważ dziwi mnie, że w 2022 r. są gry, w których nie ma takiej możliwości.
W Cult of the Lamb na konsoli Xbox Series X są tylko trzy schematy ustawień kontrolera. Możemy wybrać "Layout A", w którym atak jest na stałe przypisany do przycisku "X". Możemy wybrać "Layout B" z atakiem na stałe przypisanym do przycisku "Y". Możemy również zdecydować się na "Layout C", czyli atak na stałe przypisany do "RB".
Jeżeli komuś od wielu lat gra się wygodniej z innymi ustawieniami, to ma pecha. Lubisz mieć atak przypisany np. do prawego spustu (RT, right trigger)? Twórcy Cult of the Lamb z jakiegoś powodu postanowili odebrać ci taką możliwość. Na pewno znajdą się osoby, które to wyśmieją i stwierdzą, że to błahostka. Ja mam zupełnie inne zdanie na ten temat. Myślę, że nie ma nawet jednego dobrego powodu, który uzasadniałby brak pełnych ustawień sterowania w grach.
Reasumując, przycisków w grze Cult of the Lamb nie można dowolnie zmapować. Są tylko trzy wcześniej przygotowane schematy i nie mam pojęcia dlaczego twórcy niektórych gier upierają się na takie rozwiązanie. Grałoby mi się o 100% wygodniej, gdyby pozwolono mi zmienić atak na prawy spust oraz unik na lewy spust. Zrobiłem tak w Dead Cells i robię tak w wielu podobnych grach. Gdyby programiści z Massive Monster udostępnili kiedyś patch z luksusową opcją zmiany sterowania (moim zdaniem wszystkie gry zawsze powinny na to pozwalać), byłoby wspaniale.
Gra o zakładaniu sekty. Czy to dobry pomysł?
Cult of the Lamb pozwala nam założyć sektę i moim zdaniem twórcy mieli świetny pomysł oraz egzekucję. Największą wadą tej gry jest brak ustawień sterowania w konsolowej wersji, nad czym bardzo, ale to bardzo ubolewam, lecz reszta Cult of the Lamb wyszła niezwykle dobrze!
Gra jest przepiękna. Ta dwuwymiarowa produkcja prezentuje się prześlicznie i bardzo szybko oczaruje miłośników stylu 2D. Trzeba jeszcze podkreślić, iż wszystko wygląda tak, jakby zostało ręcznie namalowane. Ponadto Cult of the Lamb jest do bólu urocze… Nasza owieczka to słodki mały stworek, który został wybrańcem starożytnego demona i zakłada sektę w jego imieniu.
Wiecie kogo będziemy rekrutować do czczenia tego pradawnego bóstwa? Leśne, urocze, słodkie małe zwierzątka. Po tym jak trafią one do naszej osady, zostaną poddane indoktrynacji, a następnie będą pomagać na wiele sposobów. Możemy np. wysłać króliczka do zbierania drewna, a jeżyka do pozyskiwania kamieni. Wszyscy radośnie pracują i wspólnie budują lepsze jutro.
Po niedługim czasie zbudujemy totem w samym centrum naszej wioski. Jak się zapewne domyślacie, dzięki temu leśne stworki będą mogły się modlić do pradawnego demona, starożytnego bóstwa o mocy tak wielkiej, że ciężko ją sobie wyobrazić. To ważne, bo żeby się rozwijać, nasza sekta wymaga nieustannie przybywających punktów wiary. Moim zdaniem to trochę jak w Black & White, gdzie poddani mogli tańczyć i odprawiać modły na naszą cześć, żebyśmy rośli w siłę. W grze Cult of the Lamb jest podobnie, ponieważ wiara członków sekty dodaje nam mocy do dalszego rozwoju (odblokujemy za nią nowe konstrukcje do osady).
Prowadzisz sektę? Możesz o wszystkim decydować, nawet o życiu innych
W Cult of the Lamb bardzo podoba mi się poczucie tego, że faktycznie możemy decydować o wielu aspektach naszej sekty. Gra jest przeurocza i pełna miłych chwil, lecz czasem miejsce będą miały odrobinę mniej wesołe zdarzenia. Pozwólcie, że podam przykład.
Niestety, ale nie zawsze jestem w stanie zapewnić godne warunki życia swoim poddanym. Bywa, że ciężko znaleźć odpowiednią ilość pożywienia i wszystkich nakarmić. Innym razem może się okazać, że leśne zwierzątka zaczynają wątpić w mój autorytet. Co się wtedy dzieje? Porzucają swoje obowiązki i namawiają innych do tego, żeby przestali we mnie wierzyć. Próbują zasiać ziarno zwątpienia.
Było tak podczas mojej rozgrywki i na pewno się domyślacie, że jako lider sekty nie mogłem na to pozwolić. Co ciekawe, gra zawsze daje nam różne rozwiązania dla potencjalnych problemów. Przykładowo, mogłem dołożyć wszelkich starań do zaimponowania problematycznemu buntownikowi i ponownie go wyedukować w zakresie naszych wartości. Na szczęście natknąłem się na jeszcze lepszy sposób.
Okazało się, że gra pozwala zainwestować w odblokowanie opcji zabijania poddanych. Poczekałem aż wszyscy poszli spać i zamordowałem niepokornego członka sekty. Po tym wydarzeniu zostało mi jeszcze ciało zabitego, które stanowi pewnego rodzaju problem (inni to zobaczą i będą nieszczęśliwi), więc zacząłem się rozglądać za dostępnymi rozwiązaniami. Okazało się, że mogę np. je pochować. Była też inna opcja, która na początku mnie zdziwiła, ale potem stwierdziłem, że ją przetestuję. Otóż ciało zabitego członka sekty można wykorzystać do… zrobienia posiłku dla innych. Nie zmyślam, w tej grze jest mnóstwo tego typu możliwości.
Krótko mówiąc, gdy ktoś umrze albo zwyczajnie gdy kogoś zabijemy, wtedy można zrobić z tego zwierzątka obiad dla pozostałych sekciarzy. Jeżeli natomiast zainwestujemy w specjalną opcję kanibalistycznej sekty, wtedy nawet nie dostaniemy za to żadnych negatywnych efektów! Właśnie tak wygląda zabawa w Cult of the Lamb. To gra z licznymi możliwościami, w której dostajemy swobodę w prowadzeniu naszej wspólnoty i decydowaniu o kierunku, w jakim zmierza. Wiem, że przykład z kanibalizmem brzmi makabrycznie, lecz kiedy gramy, efekt jest po prostu zabawny. Pamiętajcie, że grafika wygląda na ręcznie malowaną, wszystko ma przeuroczy charakter, a przemoc jest bardzo kreskówkowa. To właśnie ten kontrast sprawia, że Cult of the Lamb potrafi rozśmieszyć.
Wystarczy anegdotek. Jak się w to gra?
Cult of the Lamb dzieli się na dwie główne czynności. Pierwsza to rozbudowywanie leśnej osady oraz podejmowanie politycznych decyzji o charakterze naszej sekty. Druga to wyprawy do proceduralnie generowanych "leśnych lochów", w których bardzo dużo walczymy.
Budowanie osady polega na pozyskiwaniu zasobów, przydzielaniu zadań członkom sekty i decydowaniu o tym, jaki obiekt chcemy teraz postawić oraz gdzie. Musimy też wydawać punkty wiary na nowe technologie, czyli odkrywanie sposobów budowania bardziej zaawansowanych struktur. To całkiem przyjemny, relaksujący element całej gry. Dodatkowo będziemy też organizować czarne msze i rytuały. Jako guru możemy wziąć z kimś ślub, co ma tutaj charakter rytualny i dobrze wpływa na morale pozostałych członków sekty. Wspomnianych rytuałów jest więcej i to my odpowiadamy za ich organizowanie. Jest w tym sporo mocnych akcentów, bo jesteśmy w stanie np. złożyć kogoś w ofierze.
Drugi podstawowy element tzw. gameplay loop to wyprawy do proceduralnie generowanych lochów. To są małe mapki, pokoje stanowiące fragmenty lasu. Wchodzimy, walczymy, przechodzimy dalej, znowu walczymy lub znajdujemy jakiś sklep, może darmowe zasoby? Powtarzamy to parę razy i na końcu jest walka z wielkim bossem. Co ciekawe, gdy pokonamy wspominanego bossa można go zrekrutować do sekty, ale będzie znacznie mniejszy i mniej groźny – jego mutacja tak jakby się cofnęła i stał się uroczym stworkiem.
Niby prosta gra, ale ma w sobie całkiem dużo dodatkowej głębi, bo polityczne decyzje o sekcie są dość zróżnicowane. Cult of the Lamb wciąga, jest przyjemne, a muzyka wpada w ucho. Uwielbiam takie gry, to znaczy dość oryginalne mieszanki pełne kreatywności, w których grafika 2D prezentuje się niezwykle ładnie. Cult of the Lamb to ciekawa produkcja z rozsądną ceną, bo okolice 100 zł w tym wypadku uważam za uczciwy poziom. Szkoda, że na Xbox Series X nie dają możliwości dowolnego ustawiania przycisków… takie rzeczy nie powinny mieć miejsca.
Cult of the Lamb ograłem na konsoli Xbox Series X. Zrzuty ekranu są mojego autorstwa. Grę do recenzji dostaliśmy od jej twórców.
Marcin Hołowacz, dziennikarz Polygamii