Aliens: Dark Descent – recenzja. Przyspawali mnie do PC i nie chcieli puścić
Zacznijmy od żartu. Do baru wchodzi XCOM, Darkest Dungeon i Aliens: Colonial Marines, a barman na to: "dzień dobry, Panie Aliens: Dark Descent!".
"Obcy" taki obcy dla graczy nie jest. Doczekaliśmy się serii gier w tym kultowym uniwersum, co potwierdza, że z tej franczyzy może wycisnąć całkiem sporo. Owszem, możemy (a nawet powinniśmy) spierać się o gamingowe walory niektórych z nich.
Po fenomenalnym Alien: Isolation (przypominam, że ta gra ma prawie 10 lat!), ksenomorfy zapadły w sen zimowy, no i proszę, 19 czerwca 2023 r. debiutuje Aliens: Dark Descent – dzieło studia Tindalos Interactive. Dewelopera, który bez dwóch zdań "dowiózł".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Taktyczna gra. To trzeba na spokojnie
Żeby nie było nieporozumień – nie otrzymujemy czegoś na wzór Alien: Isolation 2. Tym razem obcujemy z produkcją, która ma wymiar wybitnie taktyczno-strategiczny. Jeśli nie trawicie rzutu izometrycznego, to... to dobrze się składa, bo Aliens: Dark Descent rekompensuje to poprzez olbrzymią swobodę w operowaniu kamerą. Rozgrywkę prowadzimy w czasie rzeczywistym – to nie jest gra turowa.
Z miejsca wita nas kosmiczna, zimna stal, uformowana w kształt masywnego statku-bazy, oraz tajemnicza planeta. Seria niefortunnych zdarzeń na okręcie "Otago" sprawia, że nasz oddział kosmicznych Marines zyskuje możliwość desantu. Od tego momentu na naszych barkach spoczywa wykonanie misji i rozwikłanie postępującej intrygi. Uderza nas również minimalistyczny, excelowski HUD. Piękna sprawa.
Najlepsi w swoim fachu: narkomani, złodzieje... [przed desantem]
Wysłać tak po prostu oddział Marines, to każdy jeden potrafi. Wysłać Marines na misję w Aliens: Dark Descent – to jest dopiero sztuka! Każdy żołnierz jest inny: wojownicy posiadają swoją przynależność klasową, swoje atuty, z czasem zdobywamy kolejne perki, ale mają też negatywne cechy charakteru. Przykład: narkoman zużywa niepotrzebnie nasze apteczki, kleptoman na zakończenie misji ukradnie część cennego lootu. Jest tego więcej.
- Spokojnie, wszystko pod kontrolą! - Odwrót, odwrót! [desant]
Aliens: Dark Descent to przede wszystkim pasmo ciemnych, mrocznych, klimatycznych pomieszczeń, w których zło czai się na każdym kroku. Nie oznacza to, że brakuje otwartych przestrzeni. Zachęcam do zapoznania się z galerią. Wracając: dostajemy jasne wytyczne i ruszamy w nieznane. Każdy krok musi być przemyślany. Co jeśli natkniemy się na wroga? A natkniemy się.
Niby mamy giwery nie z tej ziemi, ale Aliens: Dark Descent mocno premiuje skradanie się nie bez powodu, bo walka to olbrzymie ryzyko. Możesz się okopać tak mocno, że nic nie przejdzie, a jednak z czasem przejdzie... Marines, stojąc w miejscu i strzelając nieustannie, stresują się, co również potrafi zabić. Trzeba być mobilnym. Co więcej, pojawia się fajna mechanika agresji: jeśli rozwścieczymy ul ksenomorfów, zwiększa się poziom trudności, do momentu, aż misja będzie w zasadzie niemożliwa do wykonania.
Straciłeś żołnierza? Trudno. Na "Otago" są nowi, w każdym momencie możesz przerwać misję, ewakuować się, wrócić z nową ekipą i rozpocząć od miejsca, w którym zakończono poprzedni desant. W skrócie: możemy robić misje na raty. A nawet powinniśmy tak robić, bo są one długie i rozbudowane. Oprócz celów głównych, mamy te dodatkowe oraz całą masę lootu. Jedna misja w moim przypadku zajmowała średnio 3 godziny, aczkolwiek jakbym chciał wymaksować dany etap, to siedziałbym i 5.
Ból fizyczny i psychiczny [po desancie]
Wrócili. Poobijani, zmarnowani, ranni i z problemami natury psychicznej. Marines doświadczają negatywnych efektów rodem z Darkest Dungeon, którym możemy zaradzić. Główna baza oferuje pomoc medyczną czy terapię. W zależności od uszczerbku na zdrowiu, taki żołnierz jest wyłączony z akcji na kilka dni. Proces możemy przyspieszyć korzystając ze specjalnych punktów. Im więcej lekarzy, tym więcej punktów. Gdzie znajdziemy lekarzy? Zazwyczaj tam, gdzie nie chce się nam zapuszczać...
Jeden dzień = jeden desant. Jeśli został wykorzystany, to klikamy opcję "następny dzień" i... i "rzucamy kostką". Na statku ma miejsce wydarzenie losowe i musimy zareagować. Każda decyzja to olbrzymie ryzyko! Warto więc wiedzieć, co się dzieje z naszym personelem. Podam przykład: jeden z moich Marines rozkręcił awanturę. Mogłem puścić mu to płazem, ale wtedy sytuacja mogłaby się powtórzyć. Mogłem też zamknąć go w izolatce. Z racji tego, że miał najniższy poziom, to zamknąłem go w diabły, bo nie potrzebuję żołnierza z 1 poziomem doświadczenia. Krótko.
Co więcej, każdy następny dzień oznacza zwiększenie się plagi na planecie, a to w oczywisty sposób przekłada się na populację ksenomorfów. Wpadłem swego czasu na genialny pomysł: dam kilka dni do przodu, by pracownicy warsztatu (znajdziemy ich w podobnych miejscach, co lekarzy) wygenerowali mi cenne zasoby. Potrzebowałem ich do odblokowania nowej broni. Owszem, broń sobie odblokowałem, ale poziom plagi w następnej misji był na tyle dotkliwy, że lepiej byłoby, gdybym wykonał desant wcześniej.
W desancie bierze udział 4 (później 5) żołnierzy. Występuje drobna personalizacja. Warto zadbać o różnorodność klas, warto rotacyjnie brać na misje "żółtodziobów", bo jeśli nasza elita będzie wyłączona z akcji na kilka dni, to w późniejszej fazie walczymy słabymi jednostkami. Zbyt słabymi.
Walka i poziom trudności w Aliens: Dark Descent
Dowodzimy całym oddziałem – żołnierze pracują jak jeden organizm. W toku rozgrywki korzystamy ze specjalnych zdolności, które kosztują punkty dowodzenia, trzeba więc wybierać mądrze. Fajne w Aliens: Dark Descen jest to, że nie ma tu w zasadzie niepotrzebnej zdolności. Ogień zaporowy – czyli umiejętność, którą nabywamy na samym początku – będzie użyteczny aż do samego końca gry. Co jeszcze mamy? Działka, miotacze ognia, czujniki, miny, naloty rakietowe, strzelby, "łosie, sarny, kuny, jenoty"... cuda na kiju, jednym słowem!
Moment taki, w którym mądrze rozstawimy sprzęt i fale wrogów giną na naszych oczach – magia! Jednakże w Aliens: Dark Descent trzeba być czujnym ZAWSZE: a to umknie nam twarzołap, a to biegacz przeciśnie się przez naszą obronę (jest szybki) i momentalnie rozbije nasz oddział, albo zabraknie nam punktów dowodzenia i będziemy zdani na zwykłe, mniej skuteczne strzelanie. Ileż to razy uciekałem w popłochu, bo sytuacja wymknęła się spod kontroli... Zupełne jak w "Obcy: Decydujące starcie", ba, nawet ścieżka dźwiękowa przyprawiła mnie o flashbacki z dzieciństwa!
Z punktu widzenia recenzenckiego nie podoba mi się brak możliwości zmiany poziomu trudności w Aliens: Dark Descent. Przeszacowałem swoje umiejętności i musiałem po 6 godzinach rozpocząć grę od nowa. Wybierajcie mądrze, "normalny" poziom trudności da popalić. I to nie raz. Im wyższy poziom, tym mniej zapisów gry. Sejwy robione są automatycznie. Starcia z bossami, bo i takich tu nie brakuje, wymagają już solidnego przygotowania. Oprócz ksenomorfów, w grze pojawiają się "syntetyki" oraz ludzie. Ponarzekać mogę na sztuczną inteligencję. Czasami jest... dziwnie.
Klimacik jest
Grafika na plus. Zdaję sobie sprawę, że Aliens: Dark Descent to ciut mniejszy kaliber, ale twórcom udało się nakreślić, odwzorować klimat "Obcego". Widać dbałość o detale. Przyczepić się mogę do cutscenek – modele postaci nie są za bardzo atrakcyjne. Wersja PC nie boryka się problemami, trzyma klatki, ot, kilka razy przycięło na ułamek sekundy.
Problemy Aliens: Dark Descent
Ponarzekam również na powtarzalność misji, bo chociaż fabuła rozkręca się naprawdę nieźle i są tu znakomite zwroty akcji, to w Aliens: Dark Descent zabrakło mi czegoś, co wiarygodnie urozmaiciłoby rozgrywkę w końcowej fazie. Owszem, niby są sekwencje skradankowe (tu natknąłem się na dość spore problemy – skrypt nie zadziałał i stałem w miejscu godzinę, pomogło wczytanie zapisu...), ale te etapy były po prostu słabe. To chyba główna bolączka Aliens: Dark Descent.
W grze możemy spędzić 40 godzin, a jeśli chcemy ją wymaksować i jednocześnie wybierzemy wyższy poziom trudności (z czego ja zrezygnowałem), to wydaje mi się, że nawet i 50 godzin. I to wszystko w cenie 139,99 zł na Steamie.
Werdykt
Studio Tindalos Interactive "dowiozło". Aliens: Dark Descent to gra, która naprawdę wciąga. Pozycja obowiązkowa dla fanów "Obcego", jednakże z czystym sercem polecam ją tym graczom, którzy z jakichś powodów nie przepadają za tym uniwersum. Aliens: Dark Descent potrafi zaskoczyć i co najważniejsze – ta gra potrafi naruszyć nasze ambicje w bardzo przyjemny sposób, przez co ciągle chcemy więcej, więcej i więcej. Ten tytuł daje nam również swobodę w działaniu, zachęca do eksperymentowania. Najlepsza gra z uniwersum obok Alien: Isolation.
- klimat "Obcego"
- wciągająca fabuła
- znakomite udźwiękowienie
- rewelacyjny system walki
- mechanika agresji obcych, mechanika postępującej plagi
- półotwarty świat, w sam raz
- swoboda działania
- perki z prawdziwego zdarzenia
- idealnie wyważona rozgrywka: kompromis między presją czasu, a spokojem działania
- gra potęguje uczucie dezorientacji, co dobrze wpływa na rozgrywkę
- powtarzalność misji
- nudne sekwencje skradankowe
- słabe animacje postaci w cutscenkach
Klucz recenzencki otrzymaliśmy od wydawcy gry w Polsce – Cenega.
Sebastian Barysz, dziennikarz Polygamii