Street Fighter 6 wyciąga dłoń do początkujących, nie zapominając o fanach – recenzja bijatyki
Jedni wolą Tekkena, a inni zacierają ręce na myśl o nowym Mortal Kombat. Jednak statystyki jasno pokazują – Street Fighter 6 to przedstawiciel tej serii, która od lat sprzedaje się najlepiej. Najnowsza odsłona próbuje postawić kropkę nad "i", dopisując sobie tytuł "mistrz" – daje bowiem elementy, których próżno szukać w innych bijatykach.
Są takie gry, do których ciężko jest podejść "z marszu" i dobrze się bawić. Może to tylko kwestia mojej własnej, nad wyraz zawodnej pamięci mięśniowej lub faktu, że często zmieniam gatunki i konkretne tytuły, jednak zdarza mi się kompletnie zapomnieć sterowania czy reguł, którymi kierują się wybrane produkcje. Na przykład po przejściu kariery w UFC 4 potrzebuję chwili z samouczkiem, by na nowo radzić sobie z Mortal Kombat XI czy Injustice.
Od tej zasady są oczywiście wyjątki. Gdy podczas domowej imprezy znajomi wpadną na pomysł włączenia Tekkena 7, radzę sobie jako-tako nawet uderzając niemal w losowe przyciski. Na kompletnie odmiennym biegunie do tej pory był Street Fighter. To seria, którą znam pobieżnie, jednak bawiłem się z nią i przy maszynach arcade w barach z grami, i na domowym sprzęcie. Nigdy jednak nie opanowałem jej na tyle, żeby stawać do równej walki z fanami serii. Dlatego też bałem się, że Street Fighter 6 przywita mnie, rozszarpie na kawałki, pożre i wypluje, zostawiając kompletnie pokonanego i wymęczonego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Street Fighter 6 – próg wejścia zeszlifowany niemal do zera
Ogromnie zdziwiłem się więc, widząc całkowicie nowy tryb, jakim jest World Tour. To pomysł, który moim zdaniem jest wprost genialny jako urozmaicenie nieco już oklepanego gatunku bijatyk 2D. Stanowi on swojego rodzaju grę w grze, będąc RPG w otwartym świecie wprowadzającym w świat bohaterów Street Fighter. Ten tryb, przez charakterystyczne dla japońskich produkcji rozwiązania i poczucie humoru, bardzo mocno przywodzi na myśl serię Yakuza z dużym przymrużeniem oka.
Przedstawiona tu historia jest dość banalna i pełna oczywistych zwrotów akcji. Opowiada o treningu stworzonego przez nas bohatera pod okiem znanego z serii Luke’a. Naszym głównym celem jest odnalezienie źródła własnej siły i stanie się potężnym wojownikiem. Po drodze wielokrotnie nasze ścieżki skrzyżują się ze "zbuntowanym" uczniem mistrza, a w międzyczasie podejmiemy się rozmaitych, różnorodnych zajęć. Może nie było tu – wzorem Yakuzy – polowania na naukowca kradnącego za pomocą drona bieliznę z suszarek, ale czuć podobny klimat. Będziemy musieli więc podrabiać markowe torebki, walczyć z gangiem zakładającym na głowy kartony, rozwiązać problemy miłosne robotów, czy niszczyć na czas treningowe deski i kamienne tablice.
Co najważniejsze, w wykreowanym tu otwartym świecie co krok będziemy mogli walczyć z napotkanymi przechodniami i adeptami sztuk walki. Przez to, że każda potyczka zwiększa nasz poziom doświadczenia i daje dodatkowe bonusy w postaci przedmiotów, waluty czy punktów stylu, te dodatkowe wyzwania naprawdę wciągają. Choć zazwyczaj trwają od kilku sekund do około minuty, to chce się je robić raz za razem. Przez to też, fabuła którą da się ukończyć w nieco ponad dwadzieścia godzin, wciągnęła mnie na kilka długich wieczorów wypełnionych powtarzalną, ale satysfakcjonującą walką.
O World Tour mógłbym pisać dłużej, jak gdyby był to jedyny dostępny w Street Fighter 6 tryb i odrębna gra. Tak jednak nie jest, więc dodam jeszcze tylko, że to idealne wprowadzenie dla wszystkich, którzy nie znają świata tej serii. Jest tak dlatego, że zaczynamy kompletnym żółtodziobem z wyłącznie podstawowymi ciosami. Na naszej ścieżce spotykamy wszystkich znanych zawodników, takich jak wspomniany Luke, czy choćby Ryu, Chun-Li i Cammy i poznajemy ich historie. Możemy przyjmować ich style i ataki specjalne, by w kolejnych walkach wykorzystywać coraz bardziej zaawansowane ruchy. Lepszego samouczka nie mogłem sobie wymarzyć!
Jasne, zwiedzane przez nas Metro City (przeniesione z serii Final Fight) nie jest tak rozbudowane, jak gry z otwartym światem od Rockstar Games, czy z wspomnianej Yakuzy. Ruch uliczny ma mnóstwo błędów, przechodnie się powtarzają, a tekstury za niektórymi witrynami sklepowymi straszą pikselami. Jednak mając na uwadze, że jest to tylko dodatek do trzonu serii Street Fighter, jestem z jego obecności niesamowicie zadowolony.
Udana powtórka z rozrywki
Fani poprzednich odsłon nie muszą bawić się w nowości i nic nie stoi na przeszkodzie, by udali się od razu do trybu "Fighting Ground". W nim można uruchamiać szybkie potyczki Arcade, ale też genialną arenę do treningu wyświetlającą wykonane ruchy. Do tego są tu Ekstermalne Bitwy z modyfikatorami takimi jak rażeniem prądem, czy biegające byki, a także walki drużynowe i potyczki sieciowe.
W tych sekcjach Street Fighter 6 nie tworzy żadnej rewolucji, a jedynie ulepsza dobrze znane rozwiązania. Dostajemy więc nowe areny i zarówno dobrze znanych wojowników (niezwykle giętki Dhalsim czy Ryu) jak i kilku niewystępujących dotąd, stworzonych na potrzeby tej części (jak potężnie zbudowana Marisa). Najważniejszą zmianą jest jednak rozbicie sterowania na trzy dostępne warianty.
Weterani docenią obecność klasycznego układu przycisków. Dzięki temu ma się pełną kontrolę nad kopnięciami, uderzeniami i ruchami specjalnymi. Każdy, kto pamięta ruchy specjalne z poprzednich części, wciąż z łatwością pośle w przeciwnika kule ognia czy wykona ciosy łączone. Jednak dodanie sterowania określonego jako "współczesne" to strzał w dziesiątkę. Wciąż trzeba nauczyć się atutów każdego z wojowników, jednak niektóre przyciski są uniwersalne i dostosowują się do sytuacji, przez co dużo łatwiej jest wykonywać ataki specjalne dla danych postaci.
Do tego dochodzi jeszcze opcja "dynamiczna", jednak ta jest przeznaczona raczej dla tych, którzy chcą się zrelaksować w pojedynkę przy konsoli lub komputerze. Nie jest ona bowiem możliwa do wykorzystania przy potyczkach sieciowych, więc lepiej od razu nauczyć się czegoś, co da nam w przyszłości możliwość rywalizacji. Miło jednak, że twórcy pomyśleli o wariancie dla kompletnych nowicjuszy w temacie bijatyk.
Centrum sieciowych potyczek
Kolejną nowością i ostatnim trybem Street Fighter 6, o którym wspominam, jest Battle Hub. Nie mogę o nim powiedzieć zbyt wiele, ponieważ z oczywistych powodów, podczas przedpremierowych testów chętnych do grania przez sieć było jak na lekarstwo. Przyjrzałem się jednak dobrze pustej sali mogącej normalnie pomieścić do stu graczy i zapowiada się to na bardzo ciekawe miejsce dla wszystkich, którzy lubią zarówno rywalizację, jak i chwalenie się stworzoną od zera postacią ze spersonalizowanym wyposażeniem.
Wygląda na to, że gdy areny Street Fighter 6 zapełnią się żywymi graczami, w centrum Battle Hub będzie dochodziło do wielu potyczek, a rozstawione automaty arcade pozwolą na spotykanie awatarów innych graczy i wyzywanie się do rywalizacji w klasycznych trybach. Domyślam się, że wśród nagród pojawią się elementy kosmetyczne, dzięki którym upiększymy postać, która jest współdzielona między właśnie Battle Hub, a World Tour. To bardzo ciekawe rozwiązanie i z pewnością sprawi, że gracze nastawieni na rozgrywkę sieciową będą jeszcze chętniej stawać do kolejnych walk.
Street Fighter 6 – czy warto kupić tę grę?
Nie spodziewałem się, że Street Fighter 6 będzie kolejną bijatyką, która na dłużej znajdzie miejsce na dysku mojej konsoli. Zazwyczaj przed spotkaniem ze znajomymi wybieram do dwóch tytułów, które zaproponuję do wspólnej zabawy. Najnowsza propozycja Capcom jednak ma dodatkowy atut, w postaci pierwszego naprawdę świetnego trybu dla pojedynczego gracza, który bije na głowę etapy fabularne z Mortal Kombat i Injustice od NetherRealm.
Na tę chwilę uważam, że recenzowany tytuł to bijatyka niemal idealna. Ma wszystko, czego mogą chcieć weterani serii, a do tego proponuje rozwiązania, dzięki którym kompletni nowicjusze mają szansę polubić ten gatunek. Ma może swoje wady i uproszczenia, ale różnorodność sprawia, że obok Street Fighter 6 nie można przejść obojętnie.
- Świetna część do wprowadzenia w serię
- Udane nowości w postaci World Tour i Battle Hub
- Stare tryby w dobrej, odświeżonej formie
- Trzy wersje sterowania do wyboru
- Całkiem udane animacje ataków specjalnych
- Zróżnicowane postacie o odmiennych stylach walki
- World Tour z otwartym światem ma wyraźne uproszczenia
- Zaawansowani gracze mają olbrzymią przewagę nad nowicjuszami
- Grafika bywa "plastikowa" lub niewyraźna
Kod recenzencki do Street Fighter 6 otrzymaliśmy od wydawcy gry.