Activision Blizzard traci na giełdzie po decyzji CMA. Microsoft zyskuje
Brytyjski Urząd Ochrony Konsumentów (CMA) opublikował 26 kwietnia oświadczenie, z którego jasno wynika, że nie ma zgody na przejęcie Activision Blizzard przez Microsoft. Firma Bobby'ego Koticka sporo traci na giełdzie.
Decyzja CMA okazała się sporym zaskoczeniem. Przypomnijmy ciąg wydarzeń z ostatnich tygodni: pod koniec marca docierały do nas informacje, które sugerowały, że finalizacja transakcji jest na ostatniej prostej. Japońska Komisja ds. Sprawiedliwego Handlu (Japan Fair Trade Commission) podkreśliła, że przejęcie Activision Blizzard przez Microsoft nie ograniczyłoby konkurencyjność na tamtejszym japońskim.
W podobnym tonie kształtowała się opinia brytyjskiego CMA. W ocenie urzędu "nowe dowody tymczasowo łagodzą obawy związane z podażą konsoli do gier w Wielkiej Brytanii", ale nadal nie była to ostateczna decyzja. Kwestia zapewnienia monopolu na rynku konsolowym to jedno, zaś granie w chmurze i streamingu to druga sprawa, którą CMA również miało zbadać i podzielić się oceną sytuacji 26 kwietnia 2023 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
CMA blokuje przejęcie Activision Blizzard
I tak się stało. CMA wywiązuje się ze swoich deklaracji – nie ma zgody na przejęcie Activision Blizzard przez Microsoft, a ziarnem niezgody okazało się właśnie granie w chmurze. Można rzec, że jest to cios z nieoczekiwanej strony, bo głównym "kandydatem" do zablokowania tej fuzji miał być Federalna Komisja Handlu – tak wynikało z ostatnich, nieoficjalnych doniesień. Giełda reaguje na decyzję CMA. Activision Blizzard traci, Microsoft się umacnia.
Giełda reaguje
Microsoft natomiast wygląda lepiej, bo gigant z Redmond utrzymał stabilny kurs, jednak korporacja nie opiera się w całości na sektorze gamingowym, a dodatkowo najnowszy raport finansowy okazał się obiecujący (no, może poza sprzedażą konsol Xbox).
Game over?
Czy to oznacza definitywny koniec tej batalii? Tego nie wiemy. Brand Smith zapowiedział, że Microsoft na tym nie poprzestanie. Pozostaje więc obserwować rozwój wydarzeń.
Sebastian Barysz, dziennikarz Polygamii