15 minut rozgrywki oraz pierwsze wrażenia z Prototype
Moje nadzieje związane z Prototype były w trakcie produkcji gry wystawiane na ciężkie próby. Pierwsze zapowiedzi tego tytułu z łatwością kazały mi wpisać go na listę życzeń. Potężny bohater, otwarty świat i brutalna sieczka to coś, czemu zwykle nie odmawiam. Wyrzucenie z Prototype trybu kooperacji zabolało, podobnie, jak pierwsze filmiki, które można było opisać tylko jednym słowem - chaos. Mimo to ostatnio znów zacząłem cieplej myśleć o produkcji Radical Entertainment. I to jeszcze zanim inFamous znudził mnie i zmusił do pożegnania Cole'a. Dziś, korzystając z obrotności rodzimych sklepów, otrzymałem w końcu płytkę z Prototype i po kilku godzinach spędzonych na zainfekowanym Manhatanie, postanowiłem podzielić się z Wami pierwszymi wrażeniami.
Lepiej, niż się spodziewałem prezentuje się odkrywanie tajemnicy przeszłości Alexa. Pochłaniając wybranych przeciwników przejmujemy skrawki jego wspomnień, prezentowane pod postacią klimatycznych filmików. Czasem na człowieka z takimi informacjami natkniemy się nawet podczas zwykłego skakania po ulicach. Krótkie polowanko i już mamy gagatka w swoich szponach. Historyjka opowiadana z różnych perspektyw (świetny kontrast pomiędzy gadaniem naukowców, a krótkimi żołnierskimi słowami wojskowych) naprawdę mnie ciekawi. Jak wygląda otwarty świat w Prototype? Zacznijmy od tego, że brzydko. Do inFamous nie ma startu, a nawet w porównaniu do Crackdowna, czegoś mi tu brakuje. Zapomnijcie o podziwianiu widoków - teren gry jest spory, ale po wejściu (właściwie to wbiegnięciu) na jakiś wyższy budynek ilość detali drastycznie maleje i okolica wygląda trochę, jak w Spiderman: Web of Shadows (oczywiście bez aż tak podkręconej kolorystyki - w Prototype jest raczej pochmurnie, a w dzielnicach opanowanych przez mutanty, dość... organicznie). Na poziomie ulicy jest lepiej, ale zachwycać się specjalnie nie ma czym. Ot, oprawa z gatunku "nie przeszkadza, ale mogłoby być ładniej".No, ale otwarty świat to przecież tak naprawdę skrót myślowy, opisujący mechanikę. Ta w Prototype jest dość standardowa. Na mapce mamy oznaczone zadania główne oraz poboczne. Tych drugich jest kilka rodzajów (tak, nie zabrakło biegania po dachach przez kolejne punkty kontrolne), a dodatkowo można bawić się w zbieranie kilku rodzajów świecidełek. Zrzynka z Crackdown byłaby kompletna, gdyby tylko wydawały one ten specyficzny dźwięk, informujący nas o ich bliskości. Generalnie jest co robić, a zawsze można przecież włamać się do bazy i pochłonąć jakiegoś specjalistę, co nauczy nas nowej umiejętności.Spędziłem na razie z grą około dwóch godzin i Prototype ciągle pokazuje mi coś nowego. Masa możliwości rozwoju bohatera i naprawdę kozackie manewry również nastrajają mnie optymistycznie, co do przyszłej zabawy. Na końcowej ocenie zaważy pewnie fakt, czy w momencie, gdy już będę naprawdę potężny, gra wciąż będzie sprawiała mi frajdę, czy wciągnie mnie bagno powtarzanych do znudzenia, tych samych misji. (już teraz mają trochę za dużo checkpointów, ale nie zdążyło mnie to zdenerwować) Na razie przewiduję okolice czwórki.